Profesor zabrał głos. Według profesora Sergiusza Nawrockiego, onkologa i radioterapeuty z Olsztyna, niektórzy pacjenci z glejakiem mogą żyć nawet 15–20 lat od momentu diagnozy. Tak długie przeżycie obserwuje się jednak głównie u osób, które podejmują zalecane przez lekarzy leczenie. W przypadku guzów mózgu dla niektórych pacjentów bardzo ważna jest jakość życia, a nie tylko to jak długo jeszcze będą mogli żyć. Z tego powodu część z nich rezygnuje z terapii, jeśli powoduje ona zbyt poważne działania uboczne i grozi pogorszeniem jakości życia.Nadzieja dla chorych na glejakaPojawił się jednak przełom. Na rynku jest pierwszy lek, który istotnie poprawia rokowania chorych. – Niewątpliwie jest to przełom w tym sensie, że mamy pierwszy lek, który w istotny sposób poprawia rokowania chorych. Z takim jednak zastrzeżeniem, że nie dotyczy to wszystkich pacjentów z glejakiem, lecz tylko tych z wąskiej podgrupy chorych z wczesnym, mniej zaawansowanym pod względem złośliwości guzem rozlanym drugiego stopnia, a do tego jeszcze z mutacją genów IDH1/2 (dehydrogenazy izocytrynianowej). Dla tej grupy chorych jest to istotny przełom, mając na uwadze, jak w ogóle ograniczone są możliwości leczenie glejaków – przekazał profesor Sergiusz NawrockiZ dotychczasowych badań klinicznych nowego leku wynika, że ta terapia celowana hamuje progresję choroby.– To jest nawet główny, pozytywny efekt tego leku, że prawdopodobnie pozwala przedłużyć życie chorych, a do tego jest mało toksyczny. Działa głównie na komórki nowotworowe z mutacją IDH1/2, a działanie niepożądane są na tyle niewielkie, że nie wpływają na jakość życia chorych. Można powiedzieć, że to idealny, inteligentny lek w onkologii. Wpływa on jedynie na piętę achillesową komórek nowotworowych, nie naruszając przy tym metabolizmu zdrowych komórek. Chorzy zażywający ten lek mogą prowadzić normalnie życie i pracować, co jest dla nich bardzo istotne, nierzadko są oni w średnim wieku i wciąż aktywni zawodowo – oznajmił specjalista.Najczęściej w leczeniu glejaka stosowana jest operacja neurochirurgiczna oraz radioterapia i chemioterapia.– Pacjenci z glejakami to jedna z niewielu grup chorych w onkologii, dla której od 20 lat nie było w zasadzie żadnej skutecznej opcji leczenia farmakologicznego. Jedyny postęp mieliśmy w 2005 r., gdy wprowadzono lek w tabletkach, zdolny przekroczyć barierę krew-mózg, przeznaczony do leczenia glejaków w trzecim i czwartym stadium, czyli większym stopniu złośliwości. W przypadku chorych z guzem o mniejszej złośliwości, w drugim stopniu, można było zastosować jedynie zabieg neurochirurgiczny, a potem radioterapię, ewentualnie z uzupełniającą trójlekową, dość toksyczną chemioterapią – dodał.Nawet 15-20 lat życia więcejProf. Sergiusz Nawrocki zaznacza, że rozpoczęty się już kolejne badania kliniczne, w których nowy lek stosowany jest w szerszej grupie chorych – nie tylko tych z wczesnym, mniej zaawansowanym guzem rozlanym drugiego stopnia, ale również o większym – III stopniu złośliwości. – Próbuje się też dodawać ten nowy lek do innych metod leczenia, które stosujemy jako standardowe, takie jak radiochemioterapia. Wydaje się zatem, że jest to lek, który ma duży potencjał i będzie mogła korzystać z niego większa grupa chorych – ocenia lekarz.Czytaj też: Łatwy sposób na zdrowsze życie. Pomóc może kakao