
Jeden z liderów grupy mokotowskiej Zygmunt C. ps. Dax oraz watażka gangu pruszkowskiego Dariusz P. ps. Bolo z Grodziska usłyszeli zarzuty handlu narkotykami. To efekt zeznań nowego świadka koronnego, który obciąża przede wszystkim gang z „Mokotowa”.
Zbigniew C. ps. Daks, uważany za jednego z najniebezpieczniejszych stołecznych gangsterów, usłyszał w warszawskiej prokuraturze apelacyjnej nowe zarzuty. Jak się dowiedzieliśmy, przestępca miał brać udział w handlu 3 kilogramami heroiny i 250 gramami kokainy. – Nowy zarzut ma związek z zeznaniami świadka koronnego, który działał w tej samej bandzie. Był łącznikiem w interesach narkotykowych ważniejszych osób z półświatka. „Dax”, jak zwykle nie przyznał się do niczego i odmówił składania wyjaśnień – mówi osoba związana ze śledztwem.
„Dax” to żywa legenda stołecznego półświatka i jeden z ostatnich członków starej gwardii kryminalnego podziemia. Do gangu mokotowskiego trafił na początku lat 90. Szacunek bossa tej grupy Andrzeja H. ps. Korek, wzbudził, gdy podczas próby zatrzymania rzucił się na uzbrojonych policjantów. Szybko został prawą „Korka” kierując dla niego tzw. wydziałem siłowym gangu. Zdaniem policji, w latach 1994-96, na polecenie „Daksa”, wybuchały bomby w pawilonach spożywczych, a dresiarze niszczyli mokotowskie restauracje.
W 1999 r. trafił za karty za próbę wymuszenia haraczu. W 2002 r. po raz kolejny wylądował w więzieniu. Tym razem za najazd na kancelarię prawną. W maju 2005 r. „Daks” dostał przepustkę z więzienia na operację nogi. Miał się stawić w celi mokotowskiego aresztu 18 grudnia 2005 r. Został zatrzymany dopiero w lutym 2007 r.
Prokuratura nie wnosiła o aresztowanie Zbigniewa C., ponieważ odsiaduje on m.in. wyrok 15 lat więzienia za kierowanie grupą przestępczą oraz podżeganie do zabójstwa członka grupy mokotowskiej ps. Dzik, w 2005 r.
Razem ze Zbigniewem C. zarzuty handlu narkotykami usłyszał były członek pruszkowskiej mafii „Bolo z Grodziska”. Jest podejrzany o udział w obrocie pół kilogramem heroiny. Gangster stawił się na przesłuchanie i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura wnosiła do sądu o jego aresztowanie. Ku zaskoczeniu śledczych wolski sąd rejonowy uznał, że nie ma takiej potrzeby, ponieważ do przestępstwa miało dojść sześć lat temu i teraz nie zachodzi obawa matactwa, bo gdyby chciał to robić mógł to zrobić przez ostatnie lata. Sam Dariusz P. przekonywał sąd, że trzykrotnie był sądzony za handel narkotykami i za każdym razem zapadał wyrok uniewinniający. Prokuratura zapowiedziała zażalenie na tą decyzję.