„Czemu Kaczyński broni Obajtka?”. Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński skomentował doniesienia, jakoby Orlen zatrudniał w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy detektywa. Ten miał raportować, że Kierwiński kierował grupą odpowiedzialną za ataki medialne na prezesa Orlenu, Daniela Obajtka. – Nawet Orlen wykorzystywali do zbierania haków na oponentów politycznych – stwierdził szef MSWiA. W marcu ubiegłego roku premier Donald Tusk przekazał, że Orlen za prezesury Obajtka zlecał prywatnemu detektywowi „śledzenie posłów opozycji”, w tym m.in. Marcina Kierwińskiego, Jana Grabca i Andrzeja Halickiego. Orlen – jak wskazał Donald Tusk – miał zapłacić za to w sumie milion złotych.Z poniedziałkowych doniesień Radia Zet wynika, że „prywatny detektyw Wojciech K. w raportach z inwigilacji polityków prowadzonej na zlecenie Orlenu miał przedstawiać Marcina Kierwińskiego jako kierującego grupą odpowiedzialną za ataki medialne na Daniela Obajtka”. Według tych doniesień, Orlen miał zapłacić za współprace z detektywem „dwa razy po 196 tysięcy złotych”.„Nawet Orlen wykorzystywali do zbierania haków na oponentów politycznych. Czemu Kaczyński broni Obajtka? Bo tak naprawdę broni siebie i swojego partyjnego DNA, w którym zapisana jest chęć do nielegalnego inwigilowania oponentów politycznych” – napisał w poniedziałek Kierwiński na X. Według informacji „Zetki”, w znalezionych w Orlenie raportach detektywistycznych – te są teraz głównym dowodem prokuratury – znajdują się informacje o działaniach grupy, którą miał kierować Kierwiński. Miała ona być „nielegalnie finansowana ze środków unijnych otrzymywanych ze stowarzyszeń z Dolnego Śląska”.„Wśród kilku stowarzyszeń wymienionych w raportach znalazło się Legnickie Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich, którego przewodniczącym od 2004 do 2008 roku był Robert Kropiwnicki (do niedawna wiceszef MAP )” – czytamy.