Gorąco wokół okrętów podwodnych dla armii. Kilka dni temu największy polski dziennik opublikował tekst o cyberatakach na Naval Group i kradzieży terabajtów tajemnic. Francuska firma zbrojeniowa jest jednym z sześciu oferentów w programie „Orka”, mającym zapewnić polskiej marynarce okręty podwodne. Te informacje mogą mieć duży wpływ na szanse Francuzów w walce o jeden z największych kontraktów w historii naszej armii. Artykuł był sponsorowany – nie był podpisany nazwiskiem konkretnego autora. Można go traktować jako swoistą reklamę, za opublikowanie której ktoś zapłacił wynikającą z cennika reklamowego sumę. Prawdopodobnie ten koszt okaże się kroplą w morzu wydatków, biorąc pod uwagę zyski, jakie może przynieść takie działanie. Naval Group przedstawiła jedną z liczących się ofert dotyczących „Orki”. Anonimowy donos opublikowany za grosze może sprawić, że Francuzi wypadną z gry.Haker zagroził ujawnieniem danych, nie żądając okupuNa pierwszy rzut oka widać, że sam tekst zamieszczony w portalu „Faktu” jest niezbyt trafnie – prawdopodobnie przez translator – tłumaczoną wersją obcojęzycznego materiału. Ze sponsorowanego artykułu można się dowiedzieć, że „w wyniku wycieku ujawniono, jak twierdzą analitycy, jedne z najbardziej wrażliwych materiałów obronnych, jakie kiedykolwiek skradziono europejskiej firmie zbrojeniowej”.Dalej w opublikowanym materiale jest nawiązanie do lipcowego cyberataku hakera posługującego się pseudonimem Neferpitou, który rzekomo wykradł Naval Group szczegółową dokumentację dotyczącą „systemów walki okrętów podwodnych, oprogramowania do przetwarzania danych sonaru oraz sygnatur akustycznych”. Według przedstawiony informacji część archiwum liczącego ponad 13 gigabajtów została upubliczniona, a reszta jest na sprzedaż na platformach darknetowych.Francuska firma całe zdarzenie widzi inaczej i przedstawia je w oświadczeniu przesłanym portalowi TVP.Info.„W środę, 23 lipca, w okresie rosnących powszechnie napięć na arenie międzynarodowej oraz coraz częstszych prób destabilizacji sytuacji społecznej poprzez dezinformację, firma wykryła usiłowanie cyberataku na Naval Group. Podstępny cyberprzestępca zagroził ujawnieniem danych, nie żądając okupu. Zgodnie z naszymi procedurami bezpieczeństwa cybernetycznego natychmiast zmobilizowaliśmy zespół ekspertów, wspierany przez Naval Group CERT, w ścisłej współpracy z władzami francuskimi. W świetle tych wydarzeń Naval Group niezwłocznie złożyła też zawiadomienie do prokuratury w Paryżu” – czytamy w piśmie francuskiego konsorcjum. Zobacz także: Wielki wyciek danych. W ręce hakerów trafiły 54 miliardy „ciasteczek”W tekście zamieszczonym w portalu „Faktu” jest kilkukrotne odwołanie się do opinii „ekspertów” i „analityków OSINT”, jednak nie pada żadne konkretne nazwisko ani nazwa. Jest też odniesienie do wątków polskich, bowiem kilka plików ma rzekomo zawierać dokładne dane na temat współpracy polskich i francuskich służb wywiadowczych oraz raporty dotyczące projektów badawczych w zakresie cyberbezpieczeństwa i sztucznej inteligencji. Inne wykradzione informacje mogą opisywać „algorytmy przeciwdziałania, progi wykrywania oraz integrację systemów dowodzenia dla różnych klas okrętów podwodnych”.Polski interes i „fundamenty podmorskiej współpracy obronnej NATO”Poza tym „eksperci ds. obronności” przekonują, że ujawnione tajemnice mogą być nie tylko przeszkodą w przyszłych kontraktach Naval Group, ale też są w stanie także zagrozić trwającym już i przyszłym europejskim programom morskim. „»Nie chodzi tu tylko o dane jednej firmy; te pliki naruszają fundamenty podmorskiej współpracy obronnej NATO« – powiedział dziennikarzom anonimowo jeden z zachodnich informatorów wywiadowczych” (nie wiadomo jednak jakim dziennikarzom).Anonimowi autorzy artykułu przypominają też historię cyberataków na Naval Group, sugerując przy tym, że ich skuteczność wynika w dużej mierze ze słabości wykorzystywanego przez francuską grupę zbrojeniową systemu informatycznego oraz przyjętej filozofii zabezpieczeń. W ostatnich latach trzykrotnie miało dochodzić w spółce do wycieku ważnych danych – w 2016, 2022 i 2025 roku.„Te rewelacje następują w delikatnym momencie dla Naval Group, spółki, która pozostaje głównym kandydatem w wielomiliardowym programie budowy okrętów podwodnych ORKA, mającym na celu zastąpienie starzejącej się floty stoczni w Warszawie i wzmocnienie obecności NATO na Morzu Bałtyckim” – podkreślono w materiale zamieszczonym w portalu „Faktu” (pisownia oryginalna).Przedstawiciele francuskiej firmy zapewniają nas jednak, że skala strat po cybernetycznych atakach jest zupełnie inna i ma się nijak do twierdzeń zawartych w sponsorowanym tekście w polskich mediach.„Nasze dochodzenie doprowadziło do ustalenia dwóch ważnych faktów: w wykradzionych dokumentach nie ujawniono żadnych danych niejawnych, a zatem nie stanowią one bezpośredniego zagrożenia dla naszych jednostek pływających we Francji i na arenie międzynarodowej. Ponadto nie wykryto żadnego włamania do naszych środowisk informatycznych. Nasze dochodzenie nie wykazało żadnego naruszenia bezpieczeństwa systemów informatycznych i systemów przesyłania wiadomości, więc poufność wymiany informacji została zachowana” – przekonuje w oświadczeniu przesłanym portalowi TVP.Info Naval Group.Zobacz także: Rosyjskie cyberataki coraz groźniejsze. Putin może „zgasić światło milionom”Agencja Uzbrojenia, która uczestniczy w procesie wyłaniania producenta jednostek podwodnych dla polskiej marynarki, odmówiła komentarza w tej sprawie.„Orka” – jeden z największych kontraktów w historii polskiego wojskaProgram „Orka” zakłada zakup (prawdopodobnie) trzech okrętów podwodnych dla polskiej marynarki wojennej. W zależności od przyjętego wariantu umowa ma opiewać na sumę między 10, a 20 miliardów złotych – wszystko wskazuje jednak na to, że będzie to kwota bliższa tej górnej granicy. Oznacza to podpisanie jednego z największych kontraktów w historii polskiej armii. Większe sumy płacono jedynie za zakup 96 śmigłowców AH-64E Apache (48,2 mld brutto), drugą fazę programu obrony powietrznej WISŁA (47,6 mld brutto), drugą umowę na 180 czołgów K2 (ok. 30 mld brutto) i 32 samoloty wielozadaniowe F-35A (20,7 mld brutto).Wysokość kontraktu sprawiła, że do przetargu zgłosiły się niemal wszystkie czołowe konsorcja będące w stanie sprostać oczekiwaniom polskiej Marynarki Wojennej. Obecnie flota dysponuje jednym okrętem podwodnym ORP „Orzeł”. To jednostka klasy Kilo zbudowana w stoczni Krasnoje Sormowo w Gorki i kupiona od Związku Radzieckiego, która weszła do służby w Marynarce Wojennej RP w 1986 roku. W latach 20. XXI wieku okręt więcej czasu spędził w stoczni na naprawach niż na pełnym morzu. „Orzeł” ma dla polskiej marynarki także wymiar symboliczny, bo dzięki niemu wciąż jest szansa na przetrwanie specyficznych podwodnych umiejętności w armii. Z tego też m.in. względu w programie „Orka” brany jest mocno pod uwagę wariant „pomostowy” – ponieważ pierwszy okręt podwodny będzie gotowy nie wcześniej niż za sześć lat, więc mile widziana w ofertach jest propozycja jednostki zastępczej, na której do tego momentu szkolić się będą polscy podwodniacy. – Mamy sześć ofert dotyczących zakupu okrętów podwodnych: z Włoch, Hiszpanii, Francji, niemiecko-norweska, szwedzka, koreańska. Teraz pozostała decyzja ostatecznej analizy na poziomie Rady Ministrów dotycząca wyboru państwa partnerskiego – powiedział 24 września szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas warszawskiej konferencji „Zdolności Marynarki RP i ochrona infrastruktury krytycznej na Bałtyku. Bezpieczeństwo w dobie zagrożeń konwencjonalnych i hybrydowych”.O kontrakt na „Orkę” ubiegają się: • hiszpańska Navantia (proponująca jednostkę S-80) • szwedzki Saab (z ofertą A26 Blekinge) • francuski Naval Group (z okrętem podwodnym Scorpène) • koreańska Hanwha Ocean (z jednostką KSS-III Batch II oraz wariantem pomostowym w postaci okrętu KSS-I) • niemiecki ThyssenKrupp Marine Systems (z 212CD oraz 210/typ Ula jako rozwiązanie pomostowe) • włoski Fincantieri (z projektem 212NFS oraz okrętem 212A lub typ Sauro jako opcja pomostowa). Zobacz także: „Sprawa honoru”. Okręty podwodne dla Marynarki Wojennej coraz bliżejWicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił, że wybór oferty nastąpi najpóźniej do końca roku. Optymiści przewidują, że ogłoszenie zwycięzcy wyścigu po „Orkę” może się odbyć już 28 listopada – w Święto Marynarki Wojennej.Orka ma już 13 latPlany zakupów okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej sięgają końca XX wieku. W przyjętym w 1997 roku programie modernizacji Sił Zbrojnych RP na lata 1998-2012 – „Armia 2012”, zakładano już pozyskanie takiej jednostki. Ten pomysł nie wyszedł jednak nigdy poza sferę planów. W latach 2002-2004 otrzymaliśmy od Norwegów pięć okrętów klasy Kobben. Poprawiły one liczebność polskiej floty, ale trudno było wiązać nadzieje z jednostkami zbudowanymi w latach 60. Po raz pierwszy o programie „Orka” wspomniano w 2012 roku, przy okazji przedstawiania „Koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej”. Plan zakładał nabycie trzech jednostek – przy czym dwie pierwsze miały trafić w ręce polskich marynarzy do 2022 roku, a trzecia do 2030. Program jeszcze kilka razy był przesuwany i odkładany na półkę – jednym z głównych powodów były koszty. Żaden rząd nie kwapił się do uszczuplenia budżetu o kilka miliardów, które przyniosłyby owoce dopiero za kilka lat (czyli zwykle już w czasach innej ekipy rządzącej). Spojrzenie na „Orkę” zmieniło się dopiero po wybuchu wojny na Ukrainie i na skutek rosnącego zagrożenia ze strony Rosji. 30 września br. ministerstwo obrony narodowej poinformowało o powołaniu Zespołu Zadaniowego, którego celem jest rekomendowanie ofert w programie „Orka” i przedstawienie swych opinii radzie Ministrów. W skład tego zespołu wchodzą m.in. szef MON (przewodniczący) oraz przedstawiciele kluczowych ministerstw (np. aktywów państwowych, finansów publicznych, gospodarki) i wojska (szef Sztabu Generalnego WP, szef Agencji Uzbrojenia).Zobacz także: Nowy okręt podwodny dla Marynarki Wojennej. Agencja Uzbrojenia kontra BłaszczakWyłonienie zwycięzcy przetargu w programie „Orka” to dopiero początek długiej drogi. Ministerstwo nie określiło, czy na przełomie roku chce podpisać z najlepszym oferentem tzw. umowę wykonawczą dokładnie określającą przedmiot transakcji i zasady jego przygotowania i dostarczenia, czy też dopiero umowę ramową – odnoszącą się raczej do intencji niż do konkretów. Wszystko wskazuje na to, że cięcie blach pod pierwszą jednostkę może nastąpić do końca 2026 roku, a to oznacza, iż przekazanie pierwszego okrętu podwodnego nastąpi około 2031-2032 roku.