„Polska nie rozumie współczesnego pola walki”. Po miesiącu w Bachmucie straciłem 14 kilogramów wagi. Nie byłem w stanie stać dłużej niż pięć minut. Skala okrucieństwa przewartościowała moje wyobrażenie o wojnie. Zobaczyłem, jak straszny to jest świat, a wszystkie wzniosłe chwile, są tylko skutkami ubocznymi – powiedział w rozmowie z Tomaszem Sekielskim w programie „Kod bezpieczeństwa” ratownik pola walki kpt. rezerwy Damian Duda z fundacji „W międzyczasie”. Damian Duda od lat jeździ na Ukrainę jako wolontariusz. W 2022 roku razem z nim na front pomagało pięć osób, teraz jest ich dziesięć razy tyle. Do tego wspiera ich sztab ludzi w Polsce, organizując wyjazdy i załatwiając niezbędny sprzęt medyczny. Kpt rezerwy Damian Duda w programie „Kod bezpieczeństwa”– Pracujemy w ciężkich warunków. Czasem jest to nawet 200 metrów od przeciwnika, w bezpośredniej strefie śmierci. Nie mamy broni, bo nie jesteśmy stroną walczącą – powiedział w programie „Kod bezpieczeństwa”. Ratownik dziennie pomaga nawet 80 rannym żołnierzom. – Często też zamykamy oczy, tym których nie mogliśmy uratować. Ilu ich było? Nie liczyliśmy nigdy tego – dodał w rozmowie z Tomaszem Sekielskim. Na wojnie strefa śmierci to nawet do 30 kilometrów od frontu. – Ona cały czas się poszerza, bo pozwala na to rozwój technologii. W związku z tym wszystko schodzi pod ziemię – do okupów i lepianek, gdzie organizujemy szpitale polowe. Nie mamy światła czy wentylacji i musimy sobie radzić – uzupełnił.Gość TVP Info najgorzej wspomina okres spędzony w Bachmucie. – Nie widzieliśmy, czy wyjdziemy stamtąd żywi. Do tego momentu myślałem, że jestem niezniszczalny. Po miesiącu pełzania między piwnicami, straciłem 14 kg, nie byłem w stanie ustać dłużej niż pięć minut. Skala okrucieństwa przewartościowała moje wyobrażenie o wojnie – kontynuował, dodając że zmieniła się także jego motywacja.Zobacz także: Dron nieznanego pochodzenia w pobliżu bazy z bronią jądrową. Alarm w Belgii– Wcześniej nakręcała mnie adrenalina. Teraz najważniejsze dla mnie jest to, żeby przywieźć swoje doświadczenie do Polski i dbać o swoich ludzi – uzupełnił. Duda podkreślał, że pomimo trwającej już tyle lat wojny poza granicami „Polska nie rozumie współczesnego pola walki”. Takie błędy popełnia polska armia– Na szkoleniach żołnierzom mówi się, że jak pomalują twarz na zielono, to od razu założą czapkę niewidkę. Tymczasem drony wroga dostrzegą ich z odległości pięciu kilometrów. Z pola walki zniknęło bezpośrednie rozpoznanie czy strzelcy wyborowi, bo całą robotę odwalają drony – uzupełnił.Kontynuował, że „w wojsku istnieje lobby, które produkuje sprzęt – on jest ten sam od dwudziestu lat. Stoją za tym spółki Skarbu Państwa – m.in. Polska Grupa Zbrojeniowa”. – Blokuje się inwestycje w małe drony, generalicja przez długi czas twierdziła, że są to zabawki komunijne. Tymczasem 90 proc. naszych pacjentów, to ranni poszkodowani podczas wybuchów ładunków wybuchowych przenoszonych przez drony – przypomniał. Nawiązał także do wrześniowego ataku dronów na Polskę. – Jeśli wabiki wleciały na nasze terytorium i mieliśmy skuteczność zestrzelania na poziomie 30 proc., to ile ona wyniesie, gdy Rosja zaatakuje nas malutkimi jednostkami, których my nie mamy jak zagłuszać i eliminować – spuentował.