Winnych dotąd nie osądzono. Równo rok po tragedii w Nowym Sadzie tysiące osób zmierzają na miejsce, gdzie 16 osób zginęło pod zawalonym dachem dworca kolejowego. Dotąd nie osądzono winnych. Studenci i inni chętni, by w Nowym Sadzie wspominać ofiary katastrofy budowlanej, przybyli piechotą z sześciu regionów Serbii. Niektórzy z nich rozpoczęli marsz kilka dni temu, by dotrzeć na miejsce w noc poprzedzającą rocznicę tragedii. Ludzie im gotują i witają oklaskamiUczestnicy przemarszów – podobnie jak w przypadku podobnych akcji, organizowanych w ciągu ostatniego roku – są oklaskiwani przez tłumy w mijanych miastach i wsiach, śpią u prywatnych osób oferujących im noclegi i jedzą przygotowane dla nich posiłki.Przybywających do miasta witali na Moście Wolności i Bulwarze Wolności prowadzącym do dworca kolejowego mieszkańcy Nowego Sadu. W kulminacyjnym momencie było tam kilkadziesiąt tysięcy ludzi. 16 ofiar katastrofy upamiętnili 16 minutami ciszy. Tragedia w Nowym Sadzie, której można było uniknąćDokładnie rok temu zawalił się dach na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie, oddanym do użytku po gruntownym remoncie zaledwie kilka miesięcy przed tragedią. Kosztował 64 miliony euro.Tragedia wywołała w Serbii falę masowych protestów, z których kilka było jednymi z najliczniejszych w historii kraju. Demonstranci domagają się od władz odpowiedzialności i oskarżają rząd o korupcję i zaniedbana przy podejmowanych inwestycjach.Vuczić nic sobie nie robi z wielotysięcznych protestówInicjatywę w organizacji protestów przejęli w grudniu 2024 r. studenci, którzy zablokowali w tym samym czasie ponad 60 wydziałów we wszystkich ośrodkach akademickich kraju. Początkowo domagali się publikacji dokumentacji dotyczącej odbudowy dworca, ścigania osób odpowiedzialnych za pobicia demonstrantów, zawieszenia postępowań wobec osób aresztowanych za udział w protestach oraz zwiększenia o 20 proc. rządowych wydatków na szkolnictwo wyższe.Gdy te żądania nie zostały spełnione, studenci zwrócili się w maju do władz państwa o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych. Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić odrzucił apel. Serbski rząd oskarża protestujących o chęć przejęcia władzy, a ich manifestacje regularnie określa mianem „kolorowej rewolucji”.Do dziś proces winnych tej katastrofy się nie rozpoczął.Czytaj więcej: Teraz albo nigdy. Serbowie mają dość, blokują ulice i chcą „końca reżimu”