Rywalizacja na prawicy. Do tej pory pozycja prezydenta była nieskomplikowana. Jego deklarowanym wprost celem była destabilizacja rządów i skrócenie kadencji Donalda Tuska. Dopiero teraz, kiedy rosną podziały wewnątrz prawicy, zaczyna się dla niego prawdziwa polityka. Konfederacja poczuła krew. Krew PiS-u, która już chyba nie sączy się, ale leje gęstym strumieniem i atakuje bez pardonu. Po nieudanym wiecu antymigranckim, aferze ze sprzedażą prywatnej firmie ziemi pod CPK, ziemi, która przez wiele lat była „niesprzedawalna”, a którą udało się sprzedać w błyskawicznym tempie w ostatnich chwilach rządów PiS, po zawieszeniu członkostwa w Partii Roberta Telusa, wobec zarzutów, które prokuratura przedstawia Michałowi Wosiowi, Zbigniewowi Ziobrze, Dariuszowi Mateckiemu, Konfederacja, która do niedawna określana była jako potencjalny przyszły koalicjant PiS-u, wypuszcza post za postem, rolkę za rolką, określając PiS mianem złodziei i strasząc, co by było, gdyby PiS kiedykolwiek wrócił do władzy. Konfederacja jeszcze za czasów rządów PiS nie szczędziła krytyki, teraz robi wszystko, by wyborcy zrozumieli, że PiS to przeszłość, a przyszłość prawicy należy do Konfederacji.Wzmacnia się w sondażach nie tylko Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak, ale nawet Grzegorz Braun, którego partia w ostatnich sondażach zebrała niemal 10 proc. poparcia. To wyborcy, którzy odchodzą od PiS. Czy PiS jeszcze się podniesie? Jak widać, dynamika polityki potrafi się szybko zmienić. Jeszcze kilka tygodni temu częściej można było usłyszeć, że to Donald Tusk powinien ustąpić, że premierem KO powinien zostać Radek Sikorski, by tchnąć w partię nowe życie. Jarosław Kaczyński – drugi tytan polskiej polityki – wydawał się wygrywać batalię o to, który z nich utrzyma się w polityce dłużej. Sytuacja gwałtownie się odwraca, a może po prostu obserwujemy kumulację procesów, które rozpoczęły się znacznie wcześniej. Ostateczny cios Jarosławowi Kaczyńskiemu zadaje jednak nie Donald Tusk, ale niedawni koledzy z prawicy. Nie szykują szalup ratunkowych dla polityków w tarapatach, przeciwnie, ze wszystkich sił potwierdzają zarzuty, rozdmuchując ogień kompromitacji.Niezbrukani władząCo robi w tym czasie prezydent Karol Nawrocki? Odbiera nagrodę „Człowieka Wolności Tygodnika Sieci” i bierze udział w Poznańskim Kongresie Gospodarczym. W sprawie PiS milczy. I dobrze. Z perspektywy czasu widać, że roztropnie nie pojawił się na konwencji PiS „Myśląc Polska”. Byli tam za to w panelach licznie obecni jego ministrowie: Zbigniew Bogucki, Paweł Szefernaker, Marcin Przydacz, Adam Andruszkiewicz i ci, których sprowadził z IPN i Gdańska: Agnieszka Jędrzak i Karol Rabenda. Co robili w kuluarach, pomiędzy panelami? Czy jak Pinki i Mózg knuli jak zdobyć władzę nad światem? To prawdopodobne. Bo prawicy przyda się teraz silny, stabilny, obdarzony zaufaniem ośrodek polityczny.Zaletą i zarazem wadą Konfederacji jest to, że jeszcze nie była u władzy. Jest czysta, nieumorusana koniecznością opłacania się i odwdzięczania za poparcie rozlicznym interesantom, niewodzona na pokuszenie, choć już widać, że i w tej partii są podstawowe braki. Konradowi Berkowiczowi zabrakło na przykład na patelnię. A wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na razie jednak pozostają niezbrukani władzą. Jednocześnie są niedoświadczeni. Łatwo i przyjemnie jest pozostawać w roli krytyków kolejnych rządów, co innego wziąć odpowiedzialność za państwo. Teraz mają okazję stawiać warunki: nie wezmą mniej niż premiera. Przemysław Wipler zadeklarował: „nie wejdziemy w koalicję z nikim, kto nie da nam premiera” – panie Przemysławie, premiera się nie daje, ani nie dostaje, premierem trzeba zostać. Czy Krzysztof Bosak albo Sławomir Mentzen, zbudują nie najsilniejszą przybudówkę, ale największą partię i wezmą sobie premierostwo, to się dopiero okaże. Do wyborów jeszcze dwa lata, zawał PiS-u raczej uniemożliwi przedterminowe wybory.Czytaj też: Ta decyzja ułatwiła sprzedaż działki pod CPK. Sprawa w prokuraturzePrezydent natomiast, choć debiutant, cieszy się wysokim zaufaniem, z definicji niemal i a priori. 73 proc. osób w wieku 18-29 ocenia Karola Nawrockiego dobrze i bardzo dobrze. W całym społeczeństwie jest to 57,5 proc., przy negatywnym elektoracie 32,9 proc. Do tego algorytmy internetu widzą go jako celebrytę. Wystarczy, że zje kebaba, pokaże się na siłowni albo na Konkursie Chopinowskim – to wystarcza, by popularność rosła.Do tej pory pozycja prezydenta była nieskomplikowana. Występował od początku kampanii jako prezydent prawicy i prawicowych wyborców. Nawet przez moment nie sugerował, że chce być „prezydentem wszystkich Polaków”. Jego deklarowanym wprost celem była destabilizacja rządów i skrócenie kadencji Donalda Tuska. Dopiero teraz, kiedy rosną podziały wewnątrz prawicy, zaczyna się dla niego prawdziwa polityka.Ułaskawić czy nie ułaskawić?Otoczony ambitnymi politykami wywodzącymi się z PiS ma kilka opcji. Może próbować ratować PiS wbrew Konfederacji – to ryzykowne. Może patrzeć, jak PiS tonie, bo może przecież jeszcze wypłynąć, piłka wciąż jest w grze – to bezpieczniejsze, poza tym to przecież właśnie jest smakowanie władzy – może, ale nie musi. Nic nie straci, jeśli poczeka i pozwoli, by sprawy toczyły się bez jego udziału. Zwycięstwo zawdzięcza tak PiS-owi, który go namaścił, jak Konfederacji, która go poparła. Ma własne ambicje, o czym świadczy założona niedawno „Rada młodzieży”, którą opiekuje się narodowiec Adam Andruszkiewicz. Czas działa na jego korzyść. Niech ściera się PiS z Konfederacją, im bardziej będą się ścierać, tym stabilniej i porządniej będzie wyglądać partia prezydencka.Im bardziej zaś rośnie w siłę duży pałac, tym mniej pewny staje się los PiS-owskich polityków, złapanych przez Kaczyńskiego w sidła zależności – tych, co podpisali, tych co wzięli nawet jeśli nie dla siebie, tych co spalili okręty. Jeszcze parę tygodni temu można było niemal z całkowitą pewnością sądzić, że jeśli np. Zbigniewowi Ziobrze będzie grozić więzienie – prawicowy prezydent Karol Nawrocki go ułaskawi, albo nawet – jak kiedyś Macieja Wójcika i Mariusza Kamińskiego Andrzej Duda – uniewinni. Teraz nie ma już tej pewności. Karol Nawrocki jak Hamlet może pozwolić sobie na rozważanie politycznego bytu albo niebytu potężnych do niedawna polityków. Może potraktować skompromitowanych i trudnych we współpracy polityków Suwerennej Polski, jak Jarosław Kaczyński Roberta Telusa – odciąć się od nich, pozwolić im stanąć przed wymiarem sprawiedliwości czy wyjechać na Węgry, ale tak czy inaczej, przejąć ciężar win i tym samym oczyścić z nich prawicę. A oczyszczoną przejąć, promując swój program 21 – zawierający niskie podatki, „normalną”, katolicką Polskę, suwerenną wobec Berlina i Brukseli, wrogą Ukrainie.I przedstawić Konfederacji warunki koalicyjne do podpisu. Jeszcze trochę cierpliwości. Co nagle, to po diable.Czytaj też: Wniosek prezydenta do TK. Kwestionuje losowy przydział spraw