W czasach PRL. W czasach PRL Wszystkich Świętych przemianowano na Święto Zmarłych. Był jeszcze drugi pomysł na zmianę nazwy tego dnia – Dzień Zmarłych i Poległych. Władze starały się wygumkować religijny charakter tego święta, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Bożego Narodzenia. Jak obywatele PRL celebrowali ten dzień? Co stawiali na grobach swoich bliskich i jakie rytuały kultywowane wówczas przetrwały do dziś? Dzień Wszystkich Świętych władze PRL przemianowały na Święto Zmarłych. Jeszcze wiele lat po zmianie ustroju a zresztą i dziś wielu Polaków używa tej nazwy. Jak bywało to w przypadku świąt związanych z religią katolicką, komuniści starali się zniwelować do minimum obrzędy i zwyczaje, które kojarzyły się z kościołem.1 listopada w PRL. Czy to był dzień wolny od pracy?Dzień radosny, bo taki jest w symbolice chrześcijańskiej, przemianowano na dzień zadumy, nostalgii i wspomnień o zmarłych. Zabieg ten udał się i został z nami na lata i znowu do dziś właśnie 1 listopada wspominamy tych, których już z nami nie ma. Jak podkreślają historycy to była dla władz PRL bardzo ważna próba rywalizacji z największym niezależnym od władzy podmiotem w kraju – Kościołem”.Podobnie, jak dziś, tak i w czasach PRL 1 listopada był dniem wolnym od pracy. Nie mieścił się jednak w materialistycznym światopoglądzie marksistowskim, dlatego też zmieniono jego nazwę oraz charakter. Z jednej strony był to dzień wspomnień i nostalgii, z drugiej stał się kolejną znamienitą dla władz PRL okazją, by ukłonić się bratniemu narodowi i czcić pamięć o poległych radzieckich żołnierzach, ale nie zapominano również o polskich.Święto Zmarłych w PRL. Hołd dla tych bez „zapisu”Uroczystości, w trakcie których składane były kwiaty i zapalane znicze pod pomnikami były co chwila pokazywane przez telewizję i relacjonowane w radio. Reporterzy zazwyczaj pojawiali się na cmentarzach, na których pochowani byli polegli w czasie II wojny światowej.Dziś w materiałach telewizyjnych 1 listopada wspominani są wszyscy, którzy odeszli w minionym roku. W czasach PRL również kultywowano ten zwyczaj, ale oddawano hołd tylko tym, na których nie było „zapisu”. Nad tym, by lista wspominanych zmarłych była zgodna z linią partyjną, czuwał rzecz jasna cenzor. Ilustracją do tych materiałów nie były krzyże ani kościoły czy też nabożeństwa odbywające się w świątyniach lub na cmentarzach. Zazwyczaj ilustrowano je płonącym zniczem lub kwiatem przewiązanym czarną wstążką.Święto Zmarłych w PRL. Przestrogi i dodatkowe tankowanieW materiałach emitowanych i 1 listopada – i kilka dni przed – zazwyczaj pokazywani byli żołnierze oraz harcerze, którzy porządkowali cmentarze i nagrobki. O ile takie dni jak 3 maja, 15 sierpnia, czy 11 listopada zostały z kalendarza świąt i wolnych dni całkowicie wykreślone, o tyle 1 listopada był jednym z tych dni, które to właśnie komuniści wprowadzili do nowego kalendarza dni wolnych od pracy, a co za tym idzie świątecznych.Czytaj też: Piosenka dla pani, goździki i apele. Tak obchodzono Dzień NauczycielaW telewizji nie brakowało również informacji o specjalnych liniach autobusowych, ruchu drogowym, pogodzie, czy ostrzeżeń przed problemami na drogach, czy kradzieżami. Jedną z postaci, która zapisała się w pamięci widzów czasów PRL, był dyżurny milicjant ppłk Aleksander Chyl. To on zazwyczaj na szklanym ekranie prosił o ostrożność, apelował o uwagę, dbałość o dobry stan techniczny wozu, niezasłanianie widoczności oraz zwracanie szczególnej uwagi na specjalne znaki drogowe.Oprócz takich „udogodnień” dla odwiedzających cmentarze i podróżujących, jak dodatkowe składy pociągów, otwarte kasy biletowe na dworcach, z okazji 1 listopada przysługiwało jedno dodatkowe tankowanie dla tych, którzy posiadali samochody. Właściciel małego fiata otrzymywał 8 litrów benzyny. Mógł ją wykupić w dniach od 20 października do 24 grudnia.Chryzantemy i znicze domowej roboty. Czym dekorowano groby w PRL?Groby podobnie jak dziś przystrajano głównie chryzantemami oraz zniczami. Niepisaną tradycją było również sprzątanie i ustawianie świeczek na grobach zapomnianych. Takie akcje kilka dni przed 1 listopada bardzo często organizowane były w szkołach, w ramach czynu społecznego.Zakupy można było zrobić już kilka dni przed 1 listopada pod cmentarzami. Bywało, że w ostatniej chwili, gdy zapadał zmierzch, sprzedawcy mocno obniżali ceny kwiatów a czasem podobnie jak choinki w Wigilię, rozdawali już za darmo.Kwiaty sprzedawane były głównie przez prywatnych handlarzy, wprost z ciężarówek i mniejszych samochodów typu Żuk. Groby, które nie były murowane, ale składały się z kopca ziemi, często ozdabiano gałęziami świerku czy kasztanami. Obrysowywano nimi grób albo układano w kształcie krzyża. Na takich ziemnych grobach zazwyczaj stawiano znicz i jedną chryzantemę.W czasach PRL nie było plastikowych wiązanek, które dziś „królują” na cmentarzach. Czasami spotkać można było metalowe. Właściciele takich stroików kilka dni po Święcie Zmarłych zabierali je do domu, myli, malowali, jeśli była taka potrzeba i przechowywali w piwnicy, by położyć je na nagrobku w przyszłym roku.Czytaj też: Wszystkich Świętych. Utrudnienia przy największych polskich cmentarzachNajczęściej zapalano znicze ceramiczne. Wypełniano je woskiem, stearyną albo mieszaniną tłuszczy. Na grobach można było także spotkać świeczki woskowe, które roztapiały się na płytach nagrobnych i je brudziły.Braki w zaopatrzeniu, tym także zniczy przed 1 listopada, sprawiały, że trzeba było kombinować. Wiele osób, w tym również handlujących kwiatami pod cmentarzami, zbierało przez cały rok wypalone glinianki, słoiki po musztardzie czy inne kolorowe, szklane naczynia i wlewali do nich wosk z roztopionych świeczek. Za knot służyła zazwyczaj stara sznurówka albo sznurek, jeśli udało się go dostać. Na końcu, który trafiał na dno znicza domowej roboty, umieszczano kapsel albo blaszkę.Wieczorami na cmentarzu nie tylko unosiła się łuna światła z zapalonych świeczek oraz zniczy, ale także zapach stearyny a czasem usłyszeć można było dźwięk pękającego szkła.Pańska skórka, miodek, szyszki. Cmentarne przysmaki niekoniecznie czasów PRL1 listopada do dzień, który kojarzy się również z cmentarnymi przysmakami. Nie wszystkie pojawiły się w czasach PRL, ale właśnie z nimi są kojarzone. W Warszawie to pańska skórka, czyli twardy i klejący się do podniebienia cukierek z białka jaj, cukru oraz syropu owocowego, najczęściej z róży. Dokładny jej skład i przepis były tajemnicą sprzedających, którą z nikim nie chcieli się dzielić. W Krakowie słodkością sprzedawaną 1 listopada był miodek turecki wykonany z miodu, cukru, z dodatkiem orzechów a w Lublinie szczypka, podobnie jak pańska skórka wytwarzana z cukru, ubitych białek i barwników, w kształcie laski przypominającej szczapę drewna. Pod cmentarzami sprzedawane były także ciepłe lody, obwarzanki na sznurku czy szyszki z preparowanego ryżu, krówek i masła. Po powrocie do domu obywatele czasów PRL spotykali się podczas rodzinnych obiadów, na których królowały gorące flaki, kiełbasy czy kaszanki własnego wyrobu, jeśli ktoś miał taką możliwość i rodzinę na wsi oraz marynowane grzybki z jesiennych zbiorów.Czytaj też: „Komuno wróć”. Polacy tęsknią za PRL? To manipulacja