Przegląd tygodnia. „Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wyniósł ze sklepu patelni, talerzy, fartucha i kabli USB, bo muzyka rozproszyła go przy kasie samoobsługowej” – pisze Karolina Opolska w najnowszym felietonie dla TVP.Info. Tydzień rozpoczął się z przytupem. Okazało się bowiem, że ministerstwo rolnictwa pod koniec rządów PiS w 2023 roku wydało zgodę na sprzedaż państwowej działki kluczowej dla inwestycji CPK. Działka należała wówczas do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, podległego bezpośrednio ministerstwu, a nabywcą był wiceprezes spółki Dawtona – jednego z największych producentów w branży przetwórstwa spożywczego. Informację jako pierwsza podała Wirtualna Polska.Szefem ministerstwa rolnictwa był wówczas Robert Telus, a podpis pod dokumentami złożył wiceminister Rafał Romanowski. Chodzi o 160 hektarów ziemi przeznaczonych pod budowę torów kolejowych i miasteczka przemysłowo-usługowego w ramach CPK. Działka została sprzedana za prawie 23 miliony złotych, ale w związku z planami inwestycyjnymi jej wartość może wkrótce sięgnąć nawet 400 milionów.PiS – co ciekawe – tym razem nie rzucił się do obrony swoich ludzi. Robert Telus i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członków niemal natychmiast. Były minister wydał oświadczenie, w którym w dość osobliwy sposób próbował łączyć sprawę działki z jego sprzeciwem wobec umowy Mercosur, ale potem zamilkł. To nie były zresztą jedyne zawieszenia w PiS. Po chwilowym zrywie, w którym politycy partii prezentowali akt notarialny mający dowodzić, że działkę można w każdej chwili odkupić, okazało się, że chyba nie doczytali go do końca. W dokumencie widnieje bowiem szereg zapisów precyzujących, jakie zmiany przeznaczenia nieruchomości musiałyby nastąpić, aby taki odkup był możliwy – a żadna z nich do tej pory nie zaszła.Na deser dowiedzieliśmy się, również dzięki publikacji Wirtualnej Polski, że firma, której wiceprezes kupił działkę tuż przed zmianą władzy, wcześniej wyprodukowała dla polityków PiS specjalną serię musów owocowych, wykorzystywanych później jako gadżety kampanijne. Tu także nie brakuje wątpliwości, bo dane na fakturze się nie zgadzają, a cena tubek była wyjątkowo niska.Sprawa jest dla PiS naprawdę kłopotliwa, bo CPK było od lat symbolem ich „wielkich inwestycji, rozwoju i narodowej godności”. Jedna z pierwszych ustaw prezydenckich miała przecież dotyczyć właśnie tej inwestycji. Tymczasem okazuje się, że zakulisowo dochodziło do załatwiania drobnych interesów w cieniu wielkich deklaracji. Partia błyskawicznie odcięła się od winnych, ale czy to zamknie sprawę?***Zresztą PiS nie ma ostatnio szczęścia, jeśli chodzi o działki. Okazało się bowiem, że Daniel („Wszystko mogę”, Midas, który wszystko, czego się tknie, zamienia w złoto, jak określano go podczas programowej konwencji PiS w ubiegły weekend) Obajtek kupił kilka działek w pobliżu planowanej elektrowni atomowej na Pomorzu, a następnie przekazał je swojemu synowi.Na scenę wkracza ponownie dobrze nam już znany Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który w 2023 roku nie skorzystał z prawa pierwokupu. Jak ustaliło Radio Zet, w październiku 2025 roku powstała notatka sporządzona przez p.o. zastępcy dyrektora Departamentu Kształtowania Ustroju Rolnego KOWR. Wynika z niej, że postępowanie dotyczące transakcji z udziałem syna Obajtka przeprowadzono w trybie nadzwyczaj pilnym i bez zachowania obowiązującej procedury wyjaśniającej.Jakoś trudno uwierzyć, że nawet Daniel Obajtek, mimo niemal nadprzyrodzonych zdolności, które przypisują mu politycy PiS, miał tak doskonałą intuicję, by kupić działki akurat w miejscu, gdzie ma powstać elektrownia jądrowa. Sam Obajtek, jak zwykle aktywny na platformie X, przekonuje, że działki leżą kilka kilometrów od planowanej inwestycji i nie mają z nią nic wspólnego. Oczywiście. Przypadek. Czysty zbieg okoliczności.Czytaj też: Kulisy zakupu działek przez Obajtka. „Każdemu zapaliłaby się lampka”***Prokuratura złożyła do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Zbigniewowi Ziobrze. Sprawa dotyczy afery związanej z Funduszem Sprawiedliwości. Śledczy chcą nie tylko uchylenia immunitetu, ale także zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie byłego ministra sprawiedliwości.Zbigniew Ziobro podejrzewany jest o popełnienie aż 26 przestępstw, w tym założenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, przywłaszczenie ponad 150 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości oraz przekroczenie i niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego.Warto przypomnieć, że przed komisją śledczą ds. Pegasusa sam Zbigniew Ziobro przyznał, że to on był inicjatorem zakupu oprogramowania Pegasus, a jego „wolę” wykonał Michał Woś – ten sam, który dziś ma w sprawie zarzuty i jeszcze niedawno chwalił się w sieci -25 milionami na koncie. Zarzuty usłyszeć ma również Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości i człowiek nr 2 w Funduszu Sprawiedliwości. Problem w tym, że Romanowski od miesięcy przebywa na Węgrzech, gdzie uzyskał azyl i z zapałem publikuje w mediach społecznościowych kolejne wpisy o rzekomym polowaniu na prawicę.Węgry to zresztą w tej historii motyw powracający. W czwartek sam Viktor Orbán wrzucił na platformę X zdjęcie ze Zbigniewem Ziobrą, opatrując je podpisem: „Sprawiedliwość dla Polski! Polski rząd chce aresztować byłego ministra sprawiedliwości. Wszystko w sercu Europy. Bruksela milczy.” Internet natychmiast zalała fala spekulacji, czy Ziobro również zdecyduje się na „budapeszteńską emigrację” i dołączy do swojego byłego zastępcy.Trudno nie przypomnieć sobie jego słów sprzed dwóch lat, tuż po utracie władzy, gdy z sejmowej mównicy krzyczał do nowej większości: „Nie bądźcie fujarami!”. Cóż, wygląda na to, że czas „fujarowania” właśnie się skończył.***I to nie koniec spraw związanych z Funduszem Sprawiedliwości. W czwartek Prokuratura Krajowa skierowała do Sądu Okręgowego w Szczecinie akt oskarżenia przeciwko Dariuszowi Mateckiemu, politykowi Prawa i Sprawiedliwości. Matecki usłyszał sześć zarzutów w związku ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia. Pamiętamy doskonale jego zatrzymanie przez funkcjonariuszy ABW 7 marca tego roku. Wówczas prokuratura poinformowała, że chodzi o sprzeniewierzenie środków z Funduszu Sprawiedliwości, pranie brudnych pieniędzy oraz fikcyjne zatrudnienie w Lasach Państwowych.Mimo to PiS broni Dariusza Mateckiego i – co warto podkreślić – nie dostrzega dziś żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu Funduszu Sprawiedliwości. A przecież jeszcze przed wyborami w 2019 roku sam Jarosław Kaczyński miał widzieć problem. Wtedy to, jak ujawniła w ubiegłym roku Gazeta Wyborcza, prezes PiS zażądał od Zbigniewa Ziobry, by kandydaci Solidarnej Polski przestali wykorzystywać środki z Funduszu do celów wyborczych. Dziś, kiedy zapytałam posła Dariusza Goska z PiS, jak to możliwe, że prezes Kaczyński widział patologie, a teraz partia udaje, że ich nie ma, usłyszałam, że „takich listów prezes pisze tysiące, a fundusz był wykorzystywany właściwie”. Czy to znaczy, że Jarosław Kaczyński się mylił? Trudno uwierzyć, że poseł PiS tak otwarcie podważa opinię własnego prezesa.Czytaj też: Morawiecki broni Ziobry. Jednak o fundusz wypytywała nawet jego kancelaria***Poseł Konfederacji Konrad Berkowicz udał się na zakupy do Ikei. Co samo w sobie już brzmi zaskakująco, bo przecież środowiska skrajnie prawicowe nieraz wzywały do bojkotu tej sieci, a to z powodu tęczowych toreb, a to dlatego, że Ikea wycofywała reklamy z prawicowych mediów.Ale ta historia ma znacznie ciekawszy finał. Otóż Konrad Berkowicz próbował opuścić sklep, nie płacąc za towary o łącznej wartości blisko 400 zł. W jego koszyku znalazły się: dwa opakowania torebek strunowych, patelnia z pokrywką, fartuch kuchenny, serwis obiadowy, obciążniki USB i kable. Poseł przekonuje, że nie zamierzał nic ukraść, a wszystko to wynik nieuwagi, miał bowiem na uszach słuchawki, przez co nie zeskanował kilku rzeczy.Cóż, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wyniósł ze sklepu patelni, talerzy, fartucha i kabli USB, bo muzyka rozproszyła go przy kasie samoobsługowej.***W Hamburgu, na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, zatrzymano „Wielkiego BU”, czyli Patryka M. Stało się to 12 września na lotnisku, chwilę przed tym, jak planował wsiąść do samolotu do Dubaju. Od tamtej pory przebywa w areszcie, czekając na rozstrzygnięcia w sprawach migracyjnych i ekstradycyjnych.W Polsce grożą mu wieloletnie kary więzienia, śledczy zarzucają mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się produkcją i handlem narkotykami.W tym tygodniu wyszło na jaw, że Patryk M. złożył wniosek o azyl w Niemczech. Dawny kolega prezydenta Karola Nawrockiego walczy też o list żelazny, który pozwoliłby mu wrócić do kraju bez ryzyka aresztu. Sprawę skomentował na platformie X premier Donald Tusk, pisząc krótko: „Kolega prezydenta „Wielki Bu” boi się polskiego wymiaru sprawiedliwości i słusznie. Szuka azylu. Rozumiem. Ale że u Niemca?!”.