Wysłuchanie publiczne w Sejmie. Politycy podzieleni w sprawie zniesienia dwukadencyjności w samorządzie. W Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie poselskiego projektu nowelizacji ustawy Kodeks wyborczy. Powrotu do nieograniczonej możliwości pełnienia funkcji wójta, burmistrza i prezydenta miasta domagają się ludowcy. Chcą, aby tak jak przed 2018 r., mogli być oni wybierani bez ograniczeń. Poselski projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego w lipcu złożył klub PSL. Lider ludowców przekonywał w niedzielę, że poparcie dla pomysłu uzyskał już w innych ugrupowaniach koalicyjnych, przede wszystkim w Koalicji Obywatelskiej (KO) oraz w Lewicy. 12 września Sejm nie zgodził się na wniosek o odrzucenie projektu nowelizacji w pierwszym czytaniu. Wniosek złożył Adrian Zandberg (Razem). Jego zdaniem projekt dotyczy „zabetonowania władzy w samorządach”. Jednak kluby Prawa i Sprawiedliwości (PiS), KO, Lewicy i Polski 2050 opowiedziały się wówczas za dalszymi pracami nad projektem, choć PiS wyraził swoje zastrzeżenia. Komisja sejmowa skierowała projekt do wysłuchania publicznego. Łącznie do zabrania głosu podczas wysłuchania publicznego zgłosiło się kilkadziesiąt osób. Wśród nich byli zarówno przedstawiciele władzy samorządowej, jak i organizacji społecznych. Zwolennicy zniesienia dwukadencyjności w samorządzie wskazywali m.in. na niekonstytucyjność obecnie obowiązujących przepisów i przestrzegali przed ich skutkami. Czytaj także: Godziny ponadwymiarowe. ZNP przeciwny zmianom w Karcie NauczycielaChaos na trudne czasy Stanowisko w tym zakresie przedstawił m.in. Wiesław Berski, wójt gminy Kobyla Góra, członek PSL. Wiesław Berski przestrzegał, że jeśli w następnych wyborach samorządowych – wskutek obecnie obowiązującego limitowania liczby kadencji – odejdzie blisko 70–80 proc. włodarzy, to „w Polsce, w tych czasach trudnych, niejasnych, zapanuje chaos”. – Dlatego chciałbym, żeby Sejm zrozumiał, jakie będą konsekwencje utrzymania dwukadencyjności, bo potem na odwrócenie tego wszystkiego może być już za późno – mówił wójt Berski. – Proszę mi wierzyć, że te wszystkie sondaże robione przez fundacje nie są adekwatne do tego, co się dzieje w rzeczywistości w polskim samorządzie – dodał samorządowiec. – Przede wszystkim – i może od tego jako politolog powinienem zacząć – dwukadencyjność jest po prostu niezgodna z Konstytucją. Stąd bardzo zależy mi na tym, aby Sejm i rząd naprawił to, co poprzedni parlament niestety zniszczył, żebyśmy wrócili do naszej demokracji samorządowej – podsumował Berski. Brak pogłębionej analizy Jakub Dorosz-Kruczyński z Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej im. Jerzego Regulskiego zwrócił zaś uwagę, że w projekcie brakuje m.in. „pogłębionej, szerszej analizy, dotyczącej skutków, jakie wywołuje jeszcze obowiązująca dwukadencyjność oraz jakie wywoła jej zniesienie”. – W naszej ocenie potrzebna jest całościowa refleksja na temat problemów, z którymi mierzy się samorząd terytorialny, z którymi mierzy się społeczeństwo obywatelskie, które bywa dominowane w niejednej gminie właśnie przez osobę wójta, burmistrza, prezydenta miasta – mówił.Czytaj także: Dziennikarz zmarł od ciosów ZOMO. IPN podjął decyzję w sprawie zbrodniUtrzymanie prawa niebezpieczne dla państwa Swoje zdanie wyraziła również prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Wskazała, że w przypadku utrzymania zasady dwukadencyjności w 2029 r. dojdzie do wymiany 61 procent wójtów, burmistrzów oraz prezydentów miast w kraju. – Pytanie jest dzisiaj zasadnicze: czy to jest po prostu bezpieczne dla państwa? Myślę, że musimy sobie w tej sprawie sami na to pytanie odpowiedzieć – mówiła prezydent.Ponadto oceniła, że mechanizmy kontrolne istnieją, a twierdzenie, że ich nie ma, jest nieprawdą. – Najprostszym mechanizmem kontrolnym jest to, że codziennie chodzimy po ulicach i codziennie spotykamy się z mieszkańcami. (...) Każdego dnia obywatele mogą zwrócić nam uwagę na różne sprawy w naszym mieście – mówiła. – Czy samorząd potrzebuje reformy? Na pewno tak, ale czy ta jedyna reforma ma się sprowadzać tylko i wyłącznie do tego, że wójt, burmistrz i prezydent ma mieć ograniczoną kadencję? Wydaje mi się, że jest to wylanie dziecka z kąpielą – dodała Dulkiewicz. Dwukadencyjność nie ogranicza praw Podczas wysłuchania wybrzmiały także stanowiska przeciwników projektu przedstawionego przez ludowców. Zniesienie kadencyjności to postulat władzy, a nie obywateli – podkreślał Andrzej Andrysiak ze Stowarzyszenia Gazet Lokalnych. – Zniesienie limitu kadencji nie służy ochronie wspólnot lokalnych, lecz interesowi wąskiej grupy 2,5 tysiąca włodarzy – mówił.Przytoczył wyniki konsultacji społecznych: spośród blisko 2,8 tys. głosów aż 80 proc. sprzeciwiało się zniesieniu dwukadencyjności. – Nie ma środowisk obywatelskich, które broniłyby wielokadencyjności. Bronią jej natomiast organizacje samorządowe – dodał.Andrysiak argumentował, że dwukadencyjność jest jedynym realnym narzędziem ograniczania nieprawidłowości w samorządach. – Dwukadencyjność nie ogranicza żadnych praw ani wolności. Ograniczenia nałożone na wybrane grupy i stanowiska w trosce o interes społeczny są w demokracji naturalne – tłumaczył. Do kiedy obowiązują obecne przepisy? Dwukadencyjność organów wykonawczych gmin, połączona z wydłużeniem jednej kadencji do 5 lat, została wprowadzona w 2018 r. Obejmowała kadencję 2018–23 oraz kolejną, która rozpoczęła się po wyborach samorządowych 7 kwietnia 2024 roku, zatem kończy się wiosną 2029 roku. Czytaj także: Dramat na Lubelszczyźnie. 17-latek nie żyje, 13-letni brat zatrzymany