Posesja jak z horroru. Od 10 lat mieszkańcy Arciechowa w gminie Radzymin na Mazowszu alarmowali o dramacie rozgrywającym się na jednej z posesji przy ulicy Zegrzyńskiej. Od kilku do kilkunastu psów pozostawianych było przez właściciela na wiele dni, bez wody, bez jedzenia, bez opieki. Umierały z głodu, chorób i mrozu. Słabsze były zagryzane przez silniejsze. Sąsiedzi apelowali o pomoc, wielokrotnie zgłaszając zagrożenie i ucieczki psów, które terroryzowały okolicę. „Policja, gmina, Powiatowy Inspektorat Weterynarii – wiedzieli, ale nikt nie działał skutecznie” – pisze Stowarzyszenie Animal Support, które włączyło się w sprawę, gdy w 2024 rok Fundacja VIVA! zainicjowała postępowanie o odbiór psów i zgłosiła sprawę do prokuratury. Obie organizacje wielokrotnie wzywały urzędników do działania.Gdy 25 września 2025 roku wydano wreszcie decyzję o odbiorze zwierząt z natychmiastową wykonalnością, gmina przez prawie miesiąc jej nie wykonała. W tym czasie zagryzione zostały kolejne dwa szczeniaki.„Tego samego dnia zażądaliśmy od policji zabezpieczenia zwłok psów jako istotnego dowodu w sprawie. Niestety czynności nie zostały przeprowadzone, ponieważ właściciel zwierząt skutecznie unikał kontaktu z służbami. Materiały dowodowe zostały więc bezpowrotnie utracone” – opisuje Stowarzyszenie Animal Support.Czytaj także: Korea Południowa zakazała psiego mięsa. Psy czekają na ratunek lub śmierćPo kolejnych naciskach stowarzyszenia na gminę otrzymało ono informację, że „wkrótce” psy zostaną umieszczone w schronisku, jednak to oddalone było o 240 km od Radzymina, mało tego ostatnia kontrola PIW wykazała w nim rażące naruszenia.Interwencja policji i aktywistówW odpowiedzi na rozwój zdarzeń 19 października Animal Support i Fundacja VIVA! w asyście policji przeprowadziły interwencję na posesji, na której były zwierzęta. Znajdowało się tam dziewięć psów bez zdatnej do picia wody, praktycznie bez schronień, z ranami, wyłysieniami i innymi oznakami chorób. Szczeniaków na miejscu już nie było.Interwencja ta trwała ponad sześć godzin. Właściciel psów nie odpowiadał na zadawane pytania i znieważał aktywistów oraz policjantów. „Przede wszystkim jednak uważał, że jego psy mają świetne warunki i są zdrowe, a psy – tak jak ludzie – czasem się zabijają” – opisuje stowarzyszenie.Zwierzęta zostały natychmiast odebrane i przewiezione do Schroniska Fundacji VIVA! w Korabiewicach. Wstępne oględziny lekarsko-weterynaryjne wykazały ogólne zaniedbanie, wychudzenie, masywne zapchlenie, objawy chorób skóry, połamane zęby, rany, otarcia, strupy. Psy są łagodne, ale przerażone, bo zdaniem Animal Support, nie miały zdrowej relacji z ludźmi. „Wskazuje na to fakt, że właściciel sam nie był w stanie dotknąć większości własnych zwierząt. Będziemy domagać się odpowiedzialności urzędników, którzy przez lata ignorowali dramat zwierząt przy ulicy Zegrzyńskiej” – zapowiada organizacja.Czytaj także: Mężczyzna zmarł po ataku psów. Trwa dochodzenieW sprawie byłego właściciela psów trwa postępowanie sądowe, w którym obie organizacje są stroną.