Ładunek podłożono w boksie z wózkami dziecięcymi. Jak wynika z ekspertyzy biegłych z zakresu pożarnictwa, która trafiła do Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, przyczyną pożaru hali Marywilska 44 było podpalenie – dowiedział się portal TVP.Info. Ładunek zapalający z inicjującym go telefonem komórkowym, podłożono w jednym z boksów w hali H. Z informacji portalu TVP.Info wynika, że do śledczych z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej badających sprawę pożaru centrum handlowego przy ul. Marywilskiej, trafiła w końcu opinia biegłych z zakresu pożarnictwa. Nie mieli oni wątpliwości, że przyczyną pojawienia się ognia w hali było podpalenie. Pożar pochłonął zaś ok. 60 tys. m2 powierzchni centrum. Wiadomo też, w którym miejscu pojawił się ogień. To jeden z boksów w hali H, w którym sprzedawano m.in. wózki dziecięce i foteliki samochodowe. W nim został podłożony przez sabotażystów ładunek zapalający, zainicjowany zdalnie przez dołączony doń telefon komórkowy. Resztki tego urządzenia znaleziono w pogorzelisku. Co ciekawe boks, w którym zaczął się pożar, znajduje się dość blisko pomieszczeń ochrony. Śledczy z mazowieckich „pezetów” już kilka tygodni po pożarze Marywilskiej 44 byli przekonani, że było to podpalenie. Bardzo szybko udało im się zlokalizować prawdopodobne miejsce pojawienia się ognia, ale potrzebowali potwierdzenia przez biegłych z zakresu pożarnictwa. Wydział Terroru Kryminalnego i Zabójstw i Wydział Dochodzeniowo - Śledczy KSP są pewni, że podpalenie Marywilskiej 44 zostało zlecone przez rosyjskie służby specjalne, najprawdopodobniej GRU (wywiad wojskowy Federacji Rosyjskiej). Watek ten jako wiodący przyjęto już w sierpniu 2024 roku.Czytaj także: Byli zamieszani w podpalenie hali przy Marywilskiej. Zapadł wyrokChersoński ślad Na czele komórki sabotażystów najętych do tej akcji mieli stać dwaj pochodzący z Chersonia Ukraińcy: Ołeksandr W. i spokrewniony z nim Serhij Ch. Wobec obu zapadła decyzja o przedstawieniu zarzutów dotyczących zorganizowanej grupy przestępczej dokonującej aktów sabotażu na rzecz obcego kraju. Sądy wydały za nimi listy gończe. Ścigani są też tzw. czerwoną notą Interpolu. Wiadomo, że pierwszy z nich przebywa w Rosji, najpewniej drugi też. To Ołeksandr W. był łącznikiem między zwerbowanymi sabotażystami a rosyjskimi służbami specjalnymi, Z informacji portalu TVP.Info wynika, że wśród osób mających związek z podpaleniem hali Marywilska 44 jest Danil B. Pod koniec kwietnia br. prokuratorzy mazowieckich „pezetów” spędzili kilka dni na Litwie. Przedstawili tam podejrzanemu zarzuty i wymienili się materiałami z miejscowymi śledczymi, którzy też badają akty sabotażu na zlecenie Rosji. Danil B. miał otrzymać od swojego opiekuna zadanie pojechania na ul. Marywilską i nagrać film, z pożaru, który miał tam zostać wywołany przez inne osoby. Nagranie miało zostać potem wykorzystane w rosyjskich mediach. Zadanie to zostało zlecone przed pożarem hali, co oznacza, że do zamachu przygotowywano się dużo wcześniej. Człowiek ten miał być zamieszany także w podłożenie ładunku zapalającego w sklepie IKEA w Wilnie. Jak informowała litewska Prokuratura Generalna, razem ze wspólnikiem „wieczorem 8 maja ukryli w jednym z działów mechanizm zapalający z bombą zegarową, który został aktywowany 9 maja około godziny 4 nad ranem”. „Po sfilmowaniu pożaru i przekazaniu nagrania, oskarżony wraz z inną osobą, postępując zgodnie z instrukcjami, niezwłocznie pozbył się pozostałych zapalarek, ubrań noszonych na miejscu zbrodni oraz innych drobnych przedmiotów, a tej nocy odjechał przygotowanym wcześniej samochodem do Warszawy, gdzie oskarżony otrzymał w nagrodę za wykonane zadania BMW 530” – czytamy w komunikacie litewskiej Prokuratury Generalnej, która wiąże zamach w Wilnie z operacją rosyjskiego GRU.Czytaj także: Zarzuty dla sabotażystów w sprawie Marywilskiej 44. Znamy szczegółyBłyskawiczny pożar Pożar w hali przy Marywilskiej wybuchł ok godz. 3.30 w nocy w niedzielę 12 maja 2024 r. Na pół godziny przed otwarciem centrum handlowego. – Gdyby ogień pojawił się w chwili, gdy byli tam ludzie, mielibyśmy do czynienia z wielką tragedią. Bo pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie, stąd mocne podejrzenia, że było to podpalenie – mówił portalowi TVP.Info w sierpniu jeden ze śledczych. W ciągu kilku godzin ogień pochłonął centrum handlowe, które zajmuje obszar kilku hektarów. Mieściło się tam ok. 1,4 tys. stoisk wynajmowanych przez 700 osób. Oględziny pogorzeliska rozpoczęto 30 lipca 2024 r. Na miejscu pracowało jednocześnie 6 grup oględzinowych, w skład których wchodzili prokuratorzy, policjanci, technicy, biegli z Akademii Pożarniczej w Warszawie oraz operatorzy maszyn. Oględziny zakończono w 121 dni. Do 28 listopada 2024 r., kiedy zakończono czynności, wzięło w nich udział 55 prokuratorów i 100 policjantów. Podczas prac na pogorzelisku zabezpieczono 33 sejfy i 48 kasetek z pieniędzmi, a także 8 bankomatów, w których znajdowało się łącznie prawie 1,2 mln zł. Poszkodowanym zwrócono m.in. blisko 2 mln zł w formie niespalonych pieniędzy, blisko 1 kg złota w sztabkach i ponad 3 kg biżuterii. Czytaj także: Przełom w sprawie pożaru na Marywilskiej. Podejrzany usłyszał zarzuty na Litwie