„Kiedyś czułem się bezradny”. Lekarz powiedział z grubej rury: albo zaakceptuje pan, że ma syna, albo będzie pan miał martwą córkę. Jestem policjantem, pion kryminalny. Samobójstwa to moja codzienność. Mogłem sobie tę martwą córkę dobrze wyobrazić. Odpuściłem walkę – mówi Piotr, bohater książki „Jak wspierać transpłciowe dziecko”. Jestem ojcem transpłciowego Marcina. Jestem ojcem, który dzisiaj bez problemu mówi, że ma syna.„Kiedyś coś takiego wydawało mi się niemożliwe”Gdy ktoś wymawia jego poprzednie imię, nie reaguję. Nie dlatego, że je ignoruję, po prostu nie uświadamiam sobie, że mowa o moim dziecku. Chociaż kiedyś coś takiego wydawało mi się niemożliwe.(...) Marcin to moje oczko w głowie, pójdę za nim wszędzie. Jest dla mnie tym samym dzieckiem, co kiedyś. Jest moim synem. Niektórzy rodzice robią pogrzeby, żałoby... Ja nie. Nie zamieniłem jednego dziecka na drugie. Nawet gdy opowiadam o starych czasach, jego dzieciństwie, też mówię o nim „Marcin”.„Chciałeś mieć syna, to masz”Czasem się śmiejemy: „Chciałeś mieć syna, to masz” – mówi Marcin. Faktycznie, marzyłem o chłopaku.(...) Wiem, że badania mówią, że ojcowie nie akceptują transpłciowych dzieci, ale nie wydaje mi się, żebym był wyjątkowy. Czuję się normalnie. To inni ojcowie są dla mnie dziwni. Moja postawa jako ojca nie jest wyjątkowa, tylko taka, jaka być powinna. Ci, którzy odrzucają swoje dzieci, robią źle. Jestem wściekły, że ojcowie tacy są. Serce mi krwawi, gdy słyszę, że ktoś wyrzuca dziecko z domu. To jest twoje dziecko, chłopie! Może nie jest takie, jakbyś chciał, ale schowaj swoje ambicje do kieszeni, bo stracisz je i zostaniesz sam.Moment, w którym przekonałem się, że mam syna? U jakiegoś lekarza, psychiatry czy psychologa. Nadal miałem swoje wątpliwości, a on powiedział z grubej rury: albo zaakceptuje pan, że ma syna, albo będzie pan miał martwą córkę. To do mnie trafiło.Jestem policjantem, pion kryminalny. Samobójstwa to moja codzienność, z Mokotowa wszystkie przechodzą przez mój wydział. Mogłem sobie tę martwą córkę dobrze wyobrazić. Wtedy odpuściłem walkę.Czytaj także: Ile jest osób LGBT+ w Polsce? Nowe dane(...) W pracy musiałem złożyć oficjalny raport, że Marcin jest Marcinem. Tak trzeba, jeśli zmieniają się dane członka rodziny. Gdybym wziął, załóżmy, dofinansowanie na dziecko na wczasy, nie mógłbym wpisać starych danych, bo przecież zmienił się jego pesel. Oficjalnie powiadomiłem komendanta o tranzycji Marcina. Nie było żadnej negatywnej reakcji. Kiedy o nim opowiadam, a ktoś nie zna naszej sytuacji, pyta czasem, czy mam drugie dziecko. Tłumaczę, że nie, że jedno. Nie ukrywam jego transpłciowości, nie mam z tym problemu. Zwykle reakcje są tylko takie: „aha, ok!”.Środowisko policyjne jest, niestety, homofobiczne. Mam naklejki tęczowe w pokoju. Ostatnio przyszedł młody policjant i agresywnie zapytał: „A to kto tu nakleił?”. Powiedziałem, że ja. I zapadła cisza. Ale taka postawa też nie jest dobra, bo bez rozmów, wyjaśnień nie zmienię poglądów kolegów. Pewnie w pracy siedzą cicho, a myślą swoje.Sam pamiętam czasy, kiedy nie wiedziałem, co to jest LGBT.(...) Bardzo się ucieszyłem na wiadomość o ciąży, bo pragnęliśmy dziecka. Chciałem mieć z nim dobre relacje. Tak, by w razie kłopotów nie bało się o nich powiedzieć. Kiedy się urodziło, wiedziałem, że będzie córeczka tatusia. Spotkania z tobą to jedyny moment, kiedy mówię o Marcinie jako o M. Nie pamiętam, kiedy ostatnio użyłem tego imienia, aż mi dziwnie.Tranzycja wzbogaciła doświadczenie ojcostwaTranzycja niczego mi nie odebrała w byciu ojcem. Wręcz wzbogaciła doświadczenie ojcostwa. Jestem teraz bardziej wrażliwy. Kiedyś w moim środowisku, w pracy słowa „gej” czy „pe*ał”, oznaczające kogoś słabego, miękkiego, były na porządku dziennym, sam tak mówiłem. Do tej pory je słyszę, ale teraz mnie drażnią. „A co masz do pe*ałów?” – pytam. I okazuje się, że nikt nic nie ma, tak tylko mu się powiedziało.Przepłakałem wiele nocy, przyznaję, nie wstydzę się tego. Po pracy siadałem do komputera, czytałem posty w grupie i ryczałem. Ciągle pojawiało się słowo „tranzycja”. Nie miałem pojęcia, co oznacza. Nic nie rozumiałem, a chciałem być biegły w temacie w ciągu jednego dnia. Kiedy czytałem o depresjach i samobójstwach dzieciaków, dzwoniłem do Marcina co godzinę. Już miał mnie dosyć, ale musiałem mieć pewność, że z nim ok. Skrzywienie przez pracę.Czytaj także: Nagonki i personalne ataki. Raport o mediach publicznych za czasów PiSByłem tym wszystkim na początku załamany. Czułem się bezradny, bo nie wiedziałem, jak pomóc swojemu dziecku. Myślałem: „Czemu mnie to spotyka?”. Ale byłem pewien, że nie odrzucę go z powodu tego, kim jest. Moje dziecko jest najważniejsze, kocham je i szanuję. Nawet gdyby popełniło przestępstwo, zawsze będę przy nim. Nie potrafię zrozumieć rodzica, który odrzuca. Może ludzie boją się, co koledzy powiedzą? Jeśli ktoś mnie odrzuci z powodu transpłciowego dziecka, proszę bardzo. Będziemy sobie z Marcinem żyli we dwóch.***Fragment książki „Jak wspierać transpłciowe dziecko”, wydawnictwo Dowody, Warszawa 2025.