Nowe ustalenia. W identyfikację sprawców kradzieży w Luwrze zaangażowano izraelską firmę ochroniarską CGI Group, którą założył polityk i były szef izraelskiego wywiadu Jaakow Peri. Francuskie władze ujęły, jak na razie, dwóch podejrzanych. Ale na wolności wciąż przebywa kolejnych dwóch. O udziale w CGI Group w namierzaniu złodziei opowiedział w dzienniku „Bild” Zvika Nave, prezes firmy.– Osoba związana z muzeum zatrudniła nas za pośrednictwem naszego oddziału w Rzymie, bo w obecnej sytuacji politycznej trudno jest współpracować bezpośrednio z izraelskimi firmami. Zespół CGI natychmiast udał się z Rzymu do Paryża i sprawdził personel muzeum, ochronę i przewodników – zaczął 62-letni Nave.Kradzież w Luwrze. Trop podjęto szybkoDla muzeum to wygodne rozwiązanie. Prywatna firma ma elastyczniejsze możliwości wykorzystania różnych metod śledczych, nie będąc zależną od przepisów, w ramach których muszą poruszać się funkcjonariusze policji.Czytaj także: Luwr nie był pierwszy. Najgłośniejsze kradzieże dzieł sztuki w historiiPo analizie cyfrowych danych szybko stwierdzono, że w napadzie najpewniej musiało wziąć udział kilku pracowników muzeum. Następnie specjaliści z CGI zaczęli rozmawiać pod przykrywką z osobami zatrudnionymi w Luwrze. Żadna nie zdawała sobie sprawy, że jest właśnie przesłuchiwana, a rozmowy nagrywano.– Nie wiedzieli, kto z nimi rozmawia ani dlaczego zadaje im te pytania. Ujawniło to jednak, że mieli kontakt ze sprawcami poza muzeum – mówił przedstawiciel firmy. Wszystkie zdobyte w ten sposób informacje sprawdzono następnie raz jeszcze w co najmniej jednym innym źródle.Spośród 500 pracowników wytypowano wąskie grono– Spośród, powiedzmy, 500 pracowników szybko zawęziliśmy grupę do trzech lub czterech głównych podejrzanych. Dwóch z nich zostało aresztowanych – zdradził Nave.Czytaj także: Izrael atakuje, gdy USA mu pozwolą? Netanjahu: Śmieszne doniesieniaJak przypomniał „Bild” firma CGI Group odegrała również kluczową rolę w schwytaniu rabusiów z Zielonego Sklepienia w Dreźnie w 2019 r. Wówczas byli to członkowie berlińskiej rodziny Remmo. Nave wskazał na wyraźne podobieństwa tej sprawy do kradzieży w Luwrze.W Luwrze podobne modus operandi jak w Dreźnie– Również w Niemczech pracownik firmy ochroniarskiej pomógł sprawcom, przekazując im informacje. Również w Niemczech alarm nie zadziałał. Ktoś z wewnątrz dopilnował, żeby tak się stało – mówił i uprzedził, że działania w stolicy Francji nie zostały jeszcze ukończone.Przede wszystkim wciąż nie odnaleziono skradzionych kosztowności. Nave przekonywał, że „jesteśmy bardzo optymistyczni i na dobrej drodze”, jeśli chodzi o odzyskanie klejnotów. CGI próbuje zlokalizować łup i wiele wskazuje, że w tym celu będzie przeglądać darknet.Luwr i Mona Lisa to popularny temat w darknecieW sprawie z Drezna udało się odnaleźć część skradzionych saksońskich skarbów właśnie w tej, uchodzącej za zakazaną, części internetu, która służy przestępcom do komunikacji czy dokonywania transakcji. Dzięki negocjacjom ze złodziejami z Drezna udało się zwrócić 80 proc. biżuterii.Czytaj także: Nękali pierwszą damę Francji. Ruszył proces„Bild” zwrócił uwagę na inną ciekawą kwestię. Zvika Nave udzielił w sierpniu wywiadu włoskiej gazecie „Il Tempo”, w którym mówił o działalności swojej firmy. Część tej pracy polega właśnie na przeszukiwaniu darknetu. Nave ostrzegł wówczas, że „Mona Lisa w Luwrze jest jednym z najczęściej omawianych tematów na forach darknetu”.