Dla dobra pasażerów. Tanie linie lotnicze z roku na rok zmuszają pasażerów do coraz większej kreatywności – zwłaszcza w kwestii bagażu. Duża walizka, na kółkach, jawi się jako fanaberia dla uprzywilejowanych. Normą stały się natomiast podróże z małym, mieszczącym się pod fotelem plecakiem. Europarlamentarzyści bardzo chcą to zmienić, ale... kto za to zapłaci? Komisja Transportu Parlamentu Europejskiego opowiedziała się w poniedziałek jednogłośnie za utrzymaniem pełnych praw pasażerów i przeciwko próbom ich ograniczenia przez Komisję Europejską i Radę UE.W praktyce oznacza to, że europosłowie nie zgadzają się na wydłużenie minimalnego progu opóźnienia, od którego przysługuje odszkodowanie. Obecnie to trzy godziny, a rekompensata wynosi od 250 do 600 euro, w zależności od długości trasy. Komisja i Rada chciały ten próg podnieść do czterech lub nawet pięciu godzin, tłumacząc to koniecznością „zrównoważenia interesów przewoźników i podróżnych”. Parlament uznał jednak, że to niedopuszczalne.Czytaj też: Apple inwestuje w Polsce. Firma buduje wielką farmę fotowoltaiczną„Nie możemy zgodzić się na wydłużenie tego czasu nawet o minutę” – powiedział Andrey Novakov, bułgarski europoseł z Europejskiej Partii Ludowej, który odpowiada za projekt. „Trzy godziny to symbol i granica uczciwości wobec pasażerów” – dodał.Podobnie brzmi stanowisko liberalnej frakcji Renew. Jej przedstawiciel Jan-Christoph Oetjen zwrócił uwagę, że podniesienie progu pozbawiłoby odszkodowań nawet dwie trzecie pasażerów, którzy dziś mają do nich prawo.Oburzenie branżyEuropejscy przewoźnicy nie kryją wściekłości. Zrzeszenie Airlines for Europe, w którym są m.in. Lufthansa, Air France-KLM i Ryanair, określiło stanowisko Parlamentu jako „nierealistyczne”. W ich ocenie utrzymanie obecnych przepisów może doprowadzić do większej liczby odwołań i wyższych kosztów, które ostatecznie zapłacą pasażerowie.David Curmi, szef KM Malta Airlines, przekonywał, że reguła trzech godzin „karze linie, które mimo trudności starają się uniknąć odwołania lotu”. Według branży lepiej, by samolot wystartował z opóźnieniem niż nie poleciał wcale.Walka o bagaż podręcznyDrugim spornym punktem jest kwestia bagażu kabinowego. Parlament chce zagwarantować każdemu pasażerowi prawo do wniesienia bezpłatnie jednej torby do siedmiu kilogramów, mieszczącej się w sumie 100 centymetrów (długość, szerokość i wysokość). Dodatkowo podróżny miałby móc zabrać małą torebkę pod siedzenie.To uderzenie w linie niskokosztowe, które od lat każą płacić nawet za najmniejsze walizki. Rada UE opowiada się po ich stronie, proponując limit tylko jednej małej torby mieszczącej się pod fotelem. Komisja Europejska popiera to rozwiązanie. I poszła jeszcze dalej, wszczynając postępowanie przeciwko Hiszpanii za karanie przewoźników, którzy pobierają opłaty za większy bagaż.Przewoźnicy przekonują, że tzw. „darmowe” kabinówki to populizm, który zwiększy ceny biletów. „Większość pasażerów woli tańszy bilet i możliwość wyboru niż droższy lot z narzuconym pakietem usług” – oświadczyło A4E.Symboliczna wojna o standardyNowe przepisy dotyczą także mniejszych kwestii, które mogą mieć duży wpływ na codzienne podróże. Europosłowie chcą m.in. zagwarantować prawo wyboru między papierową a cyfrową kartą pokładową – wbrew decyzji Ryanaira, który od listopada wymaga korzystania wyłącznie z aplikacji mobilnej.Negocjacje z Radą UE rozpoczną się w środę i zapowiadają się burzliwie. Rada przyjęła rzadki tryb legislacyjny, który wymusza zakończenie rozmów w ciągu sześciu miesięcy. Parlament odbiera to jako próbę ograniczenia jego wpływu.„Po jedenastu latach oczekiwania na reformę pasażerskich praw Komisja i Rada każą nam wszystko zamknąć w pół roku. To nie wygląda na współpracę” – żali się Novakov.Czytaj też: Dwa lata po wyborach i spadek w sondażach. „Nie mamy partnera w Pałacu Prezydenckim”