67-latek zmarł w szpitalu. Na karę 8 lat więzienia skazał sąd 35-letniego mężczyznę, który po spowodowaniu wypadku w woj. mazowieckim uciekł, pozostawiając w samochodzie rannego ojca. 67-latek zmarł w szpitalu – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce Elżbieta Edyta Łukasiewicz. – Wyrok jest prawomocny. Sąd Okręgowy w Ostrołęce nie uwzględnił apelacji obrońcy i utrzymał w mocy zaskarżony wyrok z kwietnia tego roku – powiedziała rzeczniczka.W I instancji Sąd Rejonowy w Ostrowi Mazowieckiej skazał 35-latka na karę 8 lat pozbawienia wolności. Orzekł też, że mężczyzna ma wpłacić świadczenie pieniężne na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w wysokości 8 tys. zł oraz nawiązkę w kwocie 10 tys. zł na rzecz tego samego funduszu. Oskarżony ma również dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.8 lat więzienia dla syna, który zostawił rannego ojca w aucie Wypadek wydarzył się 17 września 2024 r. na DK50 w pobliżu Nowej Grabownicy. Po dotarciu służb na miejsce okazało się, że jest tam tylko 67-letni pasażer auta, a jego syn, który kierował samochodem, uciekł. Rannego mężczyznę przewieziono do szpitala. Następnego dnia dyżurny ostrowskiej komendy otrzymał informację o śmierci 67-latka. Policjanci jeszcze tego samego dnia zatrzymali 34-letniego wtedy syna zmarłego.Mężczyzna miał dożywotni sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.Kierowca był pod wpływem alkoholuJak informowała wówczas policja, po przewiezieniu do ostrowskiej komendy został zbadany na stan trzeźwości. Miał wówczas ponad promil alkoholu w organizmie.Z ustaleń śledczych wynikało, że kierowca osobowego peugeota nie zachował należytej ostrożności i nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, w wyniku czego kierowany przez niego samochód zjechał na prawe pobocze, następnie do rowu i uderzył w drzewo.34-latek usłyszał w prokuraturze zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz nieudzielenia pomocy. Sąd zastosował wobec niego areszt tymczasowy.Zobacz również: Udawali pomoc finansową, ale wpędzali w długi. Milionowe straty