Wyspiarze świętują. Historyczny awans reprezentacji Republiki Zielonego Przylądka na piłkarskie mistrzostwa świata doprowadził jej fanów do szaleństwa. Na położonym na Atlantyku afrykańskim archipelagu oraz wśród rozsianej po całym świecie kabowerdeńskiej diaspory cieszą się wszyscy. Zespół z byłej portugalskiej kolonii, jak podkreślają lokalni komentatorzy i kibice, sprawił „piękny prezent” na obchodzoną w tym roku 50. rocznicę niepodległości archipelagu. Awans z afrykańskiej grupy D zapewniła mu w poniedziałek wygrana z Eswatini 3:0.Wyspy Zielonego Przylądka nie należały do faworytów grupy D. Od początku prym wiódł w niej Kamerun, potęga piłkarska Czarnego Lądu. Kabowerdeńczycy pierwsze starcie z „Nieposkromionymi Lwami” przypłacili nawet porażką na wyjeździe 1:4.Najmniejszy kraj w historii mistrzostw świataAwans na mundial oznacza, że Wyspy Zielonego Przylądka są najmniejszym powierzchniowo krajem, który awansował na mistrzostwa świata. Do tej pory był nim Trinidad i Tobago pod wodzą Leo Beenhakkera, który w 2006 roku zagrał na boiskach w Niemczech. Jeśli chodzi zaś o liczbę ludności, to spośród finalistów mistrzostw świata mniej zamieszkuje jedynie Islandię – ta wystąpiła w 2018 roku w Rosji. Wśród kibiców, którzy w poniedziałek tłumnie wylegli na ulice zamieszkanego przez niespełna 500 tys. osób archipelagu, przeważa opinia, że kluczowe w sukcesie „Błękitnych Rekinów” było doświadczenie zdobyte przez reprezentantów kraju w zagranicznych klubach.Posiłki z Portugalii– Trzon reprezentacji stanowią dziś zawodnicy, którzy na co dzień występują w klubach Portugalii lub grali tam w przeszłości – powiedział pochodzący z Republiki Zielonego Przylądka kibic „Błękitnych Rekinów” Joao Lopes.Dodał, że ten wyspiarski kraj, który dotychczas był kojarzony na świecie z plażami, muzyką morna oraz Cesarią Evorą, zyskał teraz nowych bohaterów – piłkarzy.Zobacz też: Możliwy wielki powrót. Legenda chce poprowadzić reprezentację Francji