Doniesienia niemieckich mediów. Rząd Angeli Merkel przed laty zgodził się szkolić rosyjskich żołnierzy – donosi „Der Spiegel”. Zakładała to umowa o wartości miliarda euro. Do realizacji tego planu ostatecznie nie doszło ze względu na bezprawną aneksję Krymu przez Władimira Putina w 2014 r. Sprawę opisali autorzy książki „Porażka – śledcza historia polityki Niemiec wobec Rosji”. Dziennikarze Katja Gloger i George Mascolo, którzy napisali książkę, utrzymują, że Władimir Putin był mocno rozczarowany tym, jak jego armia zaprezentowała się podczas inwazji na Gruzję w 2008 r.Rosjanie zajęli co prawda blisko 20 proc. terytorium tego kraju w niecały tydzień, ale z frontu docierały informacje o organizacyjnym chaosie i słabo wyposażonych żołnierzach, którzy popełniali podstawowe błędy.Do Putina dotarło wtedy, że z nieudolnym wojskiem sny o potędze raczej się nie ziszczą. Polityk zaczął więc rozglądać się za rozwiązaniami. Inspirację dostrzegł w nowoczesnym centrum szkoleniowym niemieckiej armii na północ od Magdeburga, uważanym za jeden z najlepszych tego typu kompleksów w Europie.Czytaj także: Rosja w NATO? Tajne dokumenty rzucają światło na dziwaczny plan ClintonaW ośrodku można dość realistycznie odtworzyć warunki wojenne. Wykorzystywane w tym celu są działa i karabiny z laserowymi elementami, czujniki oraz sprzęt pirotechniczny dostarczony przez firmę Rheinmetall, słynnego niemieckiego producenta broni.Osiem ośrodków szkoleniowych za miliard euroPutinowi zamarzyło się, żeby Niemcy podzielili się swoim know-how przy tworzeniu ośmiu takich obiektów w Rosji. Rosyjski dyktator chciał, żeby jego wojska ćwiczyły w takich samych nowoczesnych warunkach. Wszystko miało powstać do 2020 r., a partnerem biznesowym w tym przedsięwzięciu miał być właśnie Rheinmetall. Umowa między Rosją a Niemcami, jak podkreśla niemiecki tygodnik, opiewała na miliard euro.Według informacji zawartych w książce rząd Angeli Merkel zareagował entuzjastycznie na te pomysły i przekonywał niemiecki sektor obronny, aby współpracował z Moskwą.Berlin uzasadniał te plany względami swojej realpolitik. – W naszej polityce bezpieczeństwa leży nowoczesna, dobrze dowodzona armia rosyjska – powiedział w 2011 r. ówczesny minister obrony Thomas de Maizière.Czytaj także: Przysługa za przysługę. Duma Korei Płn. mogła powstać przy wsparciu RosjiNiemiecki rząd argumentował, że współpraca wojskowa zacieśnia zaufanie, a zaufanie zapewnia pokój. Doszło do spotkań oficerów i urzędników na najwyższym szczeblu, opracowano plany umowy, a wschodnia flanka NATO przewidziała ćwiczenia wojskowe w Rosji.Informacje te wywołały alarm w Polsce, Finlandii i krajach bałtyckich, bo przywołały widmo paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 r. Pozostałe państwa NATO też nie podzielały dobrych intencji Niemiec wobec Moskwy ani przekonania, że współpraca jest drogą do pokoju i bezpieczeństwa w Europie.Niemcy zrezygnowały z planu. Jednym z powodów aneksja KrymuPlany jednak były kontynuowane, w tym wart 135 mln euro kontrakt dla Rheinmetallu na budowę pierwszego kompleksu szkoleniowego w regionie Wołgi w Rosji. Pierwsze wspólne ćwiczenia wojskowe zaplanowano na 2014 rok.Czytaj także: Niemiecki wywiad ostrzega przed Rosją. „Już dziś sytuacja jest zapalna”Ostatecznie do realizacji umowy nie doszło. Po pierwsze dlatego, że Rosjanie bezprawnie zajęli Krym w 2014 r., a po drugie w Berlinie nastąpiło otrzeźwienie po głośnym przemówieniu generała armii rosyjskiej Walerija Gierasimowa, który w Akademii Nauk Wojskowych stwierdził, iż zasady prowadzenia wojny uległy zmianie.Jesteśmy świadkami realizacji doktryny GierasimowaTak zwana doktryna Gierasimowa stanowiła, że wojny nie trzeba wypowiadać, ani nawet prowadzić. Te same cele można bowiem osiągnąć poprzez „szerokie wykorzystanie dezinformacji, środków politycznych, ekonomicznych, humanitarnych i innych środków pozamilitarnych”. Dziś widzimy realizację tej wizji w ramach wojny hybrydowej.Gdy plany szkoleń zarzucono, Rheinmetall groził podjęciem kroków prawnych przeciwko własnemu rządowi i głównemu klientowi za utracone kontrakty, ale strony ostatecznie zawarły ugodę pozasądową.Sprzęt przeznaczony dla ośrodka szkoleniowego Wołga jest nadal przechowywany przez Rheinmetall, a po inwazji Moskwy na Ukrainę w 2022 roku firma rozważała jego bezpłatne udostępnienie Ukrainie, jako akt solidarności, a także chwyt PR-owy – poinformował „Der Spiegel”.Ośrodek szkoleniowy w Mulino nad Wołgą w 2021 r. stał się jedną z lokalizacji ostatnich wielkich rosyjskich manewrów szkoleniowych „Zapad” przed inwazją na Ukrainę.Czytaj także: Szef NATO wyśmiał flotę Putina. „Polowanie na mechanika”