W czasach PRL. Niby wolny od zajęć, ale z apelami, podczas których wychwalano nie tylko nauczycieli, ale też Polską Rzeczpospolitą Ludową. Obowiązkowe tarcze przyszyte do rękawa, odświętne stroje, aksamitki pod szyją i naręcza kwiatów, głównie goździków, które stały się na lata symbolem minionej epoki. Jednym słowem 14 października, czyli Dzień Nauczyciela. Jak to święto celebrowano w czasach PRL? Gdy pytam znajomych, którzy do szkoły chodzili w latach 70. i 80. Minionej epoki, z czym kojarzy im się Dzień Nauczyciela, hasła, które padają to „apel”, „goździk” i „wychowawczyni”. Od tych słów zaczynają się także wspomnienia.– Pamiętam, że tego dnia nie było lekcji. Wszyscy przychodzili wystrojeni w białe bluzki i czarne spódnice albo spodnie, pod szyją prawie każdy z nas miał zawiązaną aksamitkę, a jak byłaś dziewczyną i mamie udało się dostać w pasmanterii, to ozdobny kołnierzyk – wspomina Barbara.Dzień Nauczyciela w PRL. Apele z wielką pompą i wyprasowana bluzkaMirek, który zdążył „załapać” się na Dzień Nauczyciela celebrowany na początku lat 70., pamięta, że apele były organizowane z wielką pompą. – Czasem to trwało godzinami, bo wszystkie klasy a było nas naprawdę kilka w danym roczniku, prezentowały jakiś krótki program artystyczny. Wszyscy chcieli się pokazać, a najbardziej dyrekcja. Pamiętam, że kiedyś przyjechali do naszej szkoły przedstawiciele władz miasta i województwa. Dyrektor strasznie się przejmował, nawet nakrzyczał na naszą wychowawczynię, że ktoś ma źle wyprasowaną bluzkę. Ta cudem znalazła żelazko i doprasowała zagniecenia – opowiada.Okazuje się, że niektórzy do dziś pamiętają i melodię, i słowa piosenek śpiewanych podczas uroczystych apeli z okazji Dnia Nauczyciela w PRL. – Śpiewaliśmy to, co roku, więc trudno, żeby nie wryło się w pamięć – śmieje się Beata – Najpierw był hymn Polski, potem szkoły, a gdy kończyliśmy nasze artystyczne popisy, śpiewaliśmy właśnie tę piosenkę. Słowa zwrotki brzmiały tak: „Pani umie radę znaleźć, kiedy ktoś kłopoty ma. Pani się nie boi wcale ani myszy, ani lwa”. I potem wchodził refren: „Proszę pani, proszę pani, my lubimy panią tak, że jak pani nie ma z nami, nawet lizak traci smak, nawet lizak traci smak”.Dzień Nauczyciela w PRL. Od kiedy obchodzony jest 14 października?Dzień Nauczyciela w czasach PRL rzeczywiście był wolnym od zajęć lekcyjnych. Choć uczniowie nie siedzieli tego dnia w ławkach, nie byli przepytywani, nie pisali kartkówek ani klasówek, obowiązkowo stawiali się na apelach i szkolnych akademiach. To właśnie podczas nich dziękowano pedagogom za „trud pracy na rzecz wychowania światłych obywateli socjalizmu”.Z rąk uczniów, dyrekcji a czasem władz miasta, województwa, a nawet kraju, otrzymywali kwiaty, dyplomy czy odznaczenia państwowe, które nosiły nazwę „Zasłużony Nauczyciel Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej”. Nie od razu to święto obchodzone było 14 października.Czytaj też: To Gajos miał być Marysią. Tego nie wiecie o filmach BareiOkazuje się, że historia Dnia Nauczyciela w Polsce ma swoje początki w 1957 roku. Wówczas podczas Światowej Konferencji Nauczycielskiej w Warszawie podjęto decyzję, że 20 listopada będzie obchodzony Międzynarodowy Dzień Karty Nauczyciela i święto nauczyciela. Konferencję tą zorganizował Związek Nauczycielstwa Polskiego.Z racji tego, że koncepcja ta nie spotkała się z szerszym poparciem, postanowiono uczcić rocznicę powołania Komisji Edukacji Narodowej z 1773 roku. Była to jedna z pierwszych na świecie instytucji, która centralnie reformowała system edukacyjny. Właśnie w ten sposób narodził się świętowany do dziś 14 października.W Polsce w 1972 roku, dokładnie 27 kwietnia, pojawiła się ustawa zwana „Kartą praw i obowiązków nauczyciela” i to ona wprowadziła Dzień Nauczyciela obchodzony pod koniec pierwszej połowy października.W 1982 roku wspomnianą „Kartę praw i obowiązków nauczyciela” zastąpiła „Karta Nauczyciela”, co spowodowało, że zmieniona została nazwa święta na Dzień Edukacji Narodowej oraz wprowadzono przepis: „Dzień ten uznaje się za święto wszystkich pracowników oświaty”.Efektem tej ustawy były organizowane tego dnia i wspomniane już apele, podczas których uczniowie dziękowali swoich pedagogom za trud, jaki wnieśli w ich wychowanie i kształcenie. Nie brakowało patriotyczno-socjalistycznych wierszy, przemówień oraz pieśni i piosenek. To był ten dzień w roku, w którym przypominano, jak ważną rolę nauczyciele pełnią w społeczeństwie i procesie edukacji młodych obywateli PRL.Dzień Nauczyciela czasów PRL. Czym były „zajęcia w podgrupach”?Wspomniane odznaczenie, czyli „Zasłużony Nauczyciel Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej”, które niektórzy nauczyciele otrzymywali z rąk dyrekcji, a nawet władz państwowych, było jednym z 15 tytułów honorowych, nazywanych tzw. orderem chlebowym, który upoważniał do specjalnego pieniężnego dodatku do emerytury lub renty.Jaki jeszcze był Dzień Nauczyciela w czasach PRL? – Myślę, że ten Dzień Nauczyciela w PRL dzielił się na takie dwie strefy – nauczycielską i uczniowską – mówi w rozmowie z portalem TVP.info Wojciech Przylipiak, autor książek dotyczących minionej epoki m.in. „Czas wolny w PRL”, czy „Zakupy w PRL”.Czytaj też: „Bukiet dla pana z jednym jajem!”, czyli złota era barów mlecznychJak mówi, z jednej strony pamięta tę pierwszą strefę nauczycielską z punktu widzenia jego mamy, która pracowała w szkole, z drugiej sam był uczniem tamtych czasów. – To faktycznie był taki dzień trochę wyjątkowy. Pierwsza część bardziej sztywna, oficjalna, czyli te apele, wystąpienia na sali gimnastycznej, wręczanie dyplomów, odznaczeń, a później, co wiem z opowieści mamy, część mniej oficjalna we własnym gronie. Najpierw w pokoju nauczycielskim przy kawie, herbacie, ciastkach czy kanapkach, a potem w lokalu gastronomicznym na mieście. Nauczyciele często nazywali to „zajęciami w podgrupach” – opowiada Przylipiak.Dziennikarz i autor książek o minionej epoce podkreśla, że było to święto nie tylko samych nauczycieli, ale wszystkich, którzy w szkole pracowali – pań sprzątających, konserwatora, czyli tzw. złotej rączki, sekretarki czy kucharek ze szkolnej stołówki. – Wszyscy się wówczas integrowali, bo jak wiadomo w szkole, do dziś nie pracują tylko nauczyciele – dodaje Przylipiak.Dzień Nauczyciela w PRL. Swoisty ranking popularnościJak wyglądało świętowanie tej drugiej strony, czyli uczniów? – Trzeba się było oczywiście ubrać na galowo. Pamiętam, że w mojej szkole każda klasa miała inny kolor kołnierzyków przyczepianych do bluzek, więc to nas wyróżniało. Każdy obowiązkowo tego dnia przychodził z kwiatkiem albo czekoladką dla wychowawczyni, a także dla ulubionych nauczycieli – wspomina Przylipiak.To był także swoisty ranking popularności. – Dostawali je wszyscy nauczyciele, ale zawsze było jakoś tak, że ci bardziej lubiani wychodzili z większym naręczem kwiatów – mówi Przylipiak.Dowodem na to mogą być słowa pani Anny Birek, emerytowanej nauczycielki, która w zawodzie – a dokładnie nauczaniu początkowym, czyli klas 1-3 – przepracowała ponad 40 lat. – Zawsze wracałam do domu z naręczem bukietów, pojedynczych kwiatków. Kilkoma bukietami obdarowywałam panie woźne, bo rzadko coś dostawały, a przecież też im się to często należało. Kiedy wracałam do domu kwiaty najpierw lądowały w wannie, a potem rozstawiałam je w domu we wszystkich wazonach, jakie miałam. To był dla mnie zawsze dowód na to, że uczniowie naprawdę czuli do mnie sympatię. Nie musieli nic mi wręczać, wystarczyły mi ich uśmiechy, a po latach „Dzień dobry” i krótka rozmowa, gdy nawet największych łobuzów spotykałam na ulicy. To był zawsze najlepszy znak tego, że młodych ludzi można wychować, jak się ma do nich odpowiednie podejście – uważa pani Anna.Czy za Dniem Nauczyciela w PRL stał Edward Gierek?Po uroczystych apelach uczniowie szybko wybiegali ze szkoły i korzystali z wolnego dnia, by pograć w piłkę, pobawić się na placu zabaw, czy oddać się ulubionym pozalekcyjnym pasjom.Warto wspomnieć o tym, że oprócz uroczystych akademii pełnych wierszy i pieśni, ważnym elementem tego dnia były również dekoracje. Pamiętano o tym, by wystrój był patriotyczny – nie brakowało flag państwowych, sztandaru szkoły, ale także portretów partyjnych przywódców takich jak Edward Gierek czy Wojciech Jaruzelski. Pojawiały się przypinane na płótnie cytaty, które wpasowywały się w obchody tego dnia i były słowami zasłużonych dla socjalizmu myślicieli czy polityków. Często przystrajane były także klasy a szczególnie tablica, na której pojawiał się napis „Dzień Nauczyciela” a wokół niego kokardki, gałązki paprotki czy inne ozdobne elementy.Dzień Nauczyciela w PRL był często kojarzony z epoką Gierka. Czy rzeczywiście to zasługa tego I sekretarza KC PZPR? – To się po prostu ze sobą zbiegło. Warto pamiętać, że lata 70. to pierwsze wolne soboty, bo wcześniej i do pracy, i do szkoły chodziło się także w ten dzień. Faktycznie w tamtych latach zaczyna zmieniać się postrzeganie życia codziennego, więc i Dzień Nauczyciela mógł się z tymi przemianami kojarzyć, ale wynikał z zapisów w Karcie Nauczyciela – tłumaczy Przylipiak.W latach 80. powoli także i w kwestii obchodów 14 października zaczęło następować zluzowanie obyczajów. Dyrektorzy zwłaszcza w latach 1980-1983 bali się wywrotowych piosenek, wierszyków, które mogły wkraść się w program obchodów lub haseł typu „Orła wrona nie pokona”. – Wtedy szczególnie kładziono nacisk na to, by coś takiego nie miało miejsca. Dyrektor często bywał cenzorem tych występów, bo przecież odpowiadał i za grupę swoich nauczycieli, i za uczniów. Druga połowa lat 80. to faktycznie to zluzowanie obyczajów, tych bardzo oficjalnych i „goździkowych” uroczystości. Częściej był to wolny dzień, w który nauczyciel mógł iść ze swoją klasą do pobliskiej cukierni na ciastka albo wybrać się na krótką wycieczkę. Tak, by wszyscy tego dnia odpoczęli i mieli po prostu miłe wspomnienia – mówi Przylipiak.Czytaj też: Fiat, amant i polski Bond, czyli alfabet porucznika Borewicza