„Nie sądzę, żeby cokolwiek mi pomogło”. Donald Trump zaskoczył szczerością podczas rozmowy na pokładzie Air Force One. Dziennikarze zapytali prezydenta USA, który liczył na pokojowego Nobla, czy uważa, że za udział w rozwiązaniu konfliktu w Strefie Gazy, trafi do nieba. – Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło mi zapewnić miejsce w niebie – stwierdził z uśmiechem polityk. Tuż przed lądowaniem Trumpa w Izraelu Hamas uwolnił pierwszych spośród 20 izraelskich zakładników, którzy mieli być wypuszczeni w poniedziałek. To ostatnie z 251 osób porwanych 7 października przez Hamas, a ich uwolnienie jest częścią obowiązującej od piątku pierwszej fazy rozejmu w Strefie Gazy. Porozumienie zawarto pod patronatem Trumpa.Według służb prasowych Białego Domu prezydent USA oglądał na pokładzie Air Force One relację z przekazywania zakładników.Trump: „Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło mi zapewnić miejsce w niebie”Po wylądowaniu amerykański przywódca udał się do Jerozolimy. Nie zabrakło też rozmowy z dziennikarzami, podczas której Donald Trump zaskoczył reporterów. Polityk ocenił, że nawet zakończenie wojny w Strefie Gazy może nie wystarczyć, żeby trafił do nieba.– Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło mi zapewnić miejsce w niebie. Myślę, że chyba nie jestem przeznaczony do nieba – powiedział Trump, który – mimo swojej prognozy – był w wyjątkowo dobrym humorze. W izraelskim parlamencie, Knesecie, amerykański przywódca spotka się z rodzinami zakładników więzionych przez Hamas.Trump wygłosi też przemówienie przed zgromadzeniem Knesetu. Oprócz niego podczas uroczystej sesji głos zabierze premier Benjamin Netanjahu, przewodniczący izby Amir Ochana i lider opozycji Jair Lapid.Czytaj też: Katastrofa lotnicza w USA. Samolot spadł na parking pełen ciężarówek