Raport Polskiej Akademii Nauk. Wstyd, obciach i dowód, że sobie nie radzę – wciąż często właśnie tak postrzegamy korzystanie z pomocy psychologicznej. – Część pacjentów boi się samej wizyty, ale jeszcze bardziej tego, co mogłaby przynieść – mówi dr Marta Marchlewska z PAN, jedna z autorek badania „Korzystanie z pomocy psychologicznej. Co zachęca, a co powstrzymuje?”. Strach. To jedno z największych wyzwań. 37 proc. z nas boi się, że zostanie uznanych za „niezrównoważonych psychicznie”, a rodzina, znajomi i przyjaciele nie będą w stanie zrozumieć ani kryzysu, ani konieczności skorzystania z pomocy. Niektórzy obawiają się też, że wizyta u psychologa może zaszkodzić im w pracy. Ponad połowa, bo aż 58 proc. uważa, że problemy w końcu rozwiązują się same. Po co więc szukać pomocy u psychologa czy psychiatry? Jak podkreślają eksperci, brak wiedzy co do roli psychologa, psychoterapeuty i psychiatry to kolejna istotna bariera. Ogromną przeszkodą jest wstyd.Psycholog? Ostateczność„Łatwiej iść do ginekologa niż do psychologa? Tak! Gacie łatwiej zdjąć, niż otworzyć się! Tak, mówienie o sobie, o swoich problemach jest jednak bardziej intymne” – stwierdziła jedna z respondentek, która wzięła udział w badaniu dotyczącym barier przed szukaniem pomocy psychologicznej.– Wydaje się, że Polki i Polacy rozumieją to, że terapia może być skuteczna. Natomiast ta wiedza niekoniecznie przekłada się na realną chęć skorzystania z usług terapeuty. Pójście do psychologa to ostateczność – ci, którzy z niej korzystają, są postrzegani przez ponad połowę badanych jako osoby słabe. A kiedy już decydujemy się na terapię, okazuje się, że nie wygląda ona do końca tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Oczekujemy, że terapeuta wyciągnie magiczną różdżkę i rozwiąże wszystkie nasze problemy. Brakuje zrozumienia, że terapia wymaga czasu i zaangażowania nie tylko ze strony terapeuty, ale także pacjenta – mówi dr Dominika Adamczyk, badaczka z Instytutu Psychologii PAN.Paulina: „Szczerze? Nie wierzę z żadnych psychologów. Czy próbowałam? Tak, kilka razy. Może źle trafiłam, ale uzewnętrznianie się przed obcą osobą jakoś do mnie nie przemawia. Pani siedziała, słuchała, kiwała głową i pisała coś w zeszyciku. Kosztowało to 200 złotych, byłam dwa razy, nie dowiedziałam się nic nowego. Strata czasu. Ostatecznie ogarnęłam to sama”. Psycholog jak fast foodPaulina nie jest odosobniona w swoich opiniach. Wiele osób uważa, że psycholog ma być jak fast food: szybki, skuteczny i dostępny „na już”. Dominuje przekonanie, że psycholog czy terapeuta użyje swoich tricków, machnie magiczną różdżką, a problemy znikną. Jeśli tak się nie dzieje, pojawia się zniechęcenie i rozczarowanie – miało pomóc, a nie pomogło. Może dlatego ostatecznie wiele osób stwierdza – jak Paulina – że poradzi sobie sama. Aż 58 proc. z nas deklaruje, że skorzysta z pomocy psychologicznej jedynie w ostateczności, a 65 proc. proc. podziwia osoby, które radzą sobie same z problemami. Czytaj też: Nie wartościujmy dziecięcego cierpienia. Każde zasługuje na uważność i troskęMichał: „Jakbym chciał nawet pójść do psychologa, to niestety to dla mnie za droga impreza. Wizyta kosztuje dwie i pół stówy, gdybym chciał chodzić raz w tygodniu, to kosztowałoby to mnie tysiąc złotych. Nie stać mnie, trudno”. Wysokie koszty to kolejny element, który sprawia, że rezygnujemy z pomocy. – Barier jest wiele, ale tym, co najczęściej zniechęca do korzystania z pomocy psychologicznej, nie są wcale kwestie organizacyjne, takie jak niska dostępność specjalistów, kolejki albo ceny. Najsilniejsze okazują się te bariery, które są w nas samych. Wciąż powszechne jest przekonanie, że „powinnyśmy/powinniśmy radzić sobie same/sami”, że psychoterapia jest „dla ludzi słabszych” albo „dla tych, którzy naprawdę mają problem (w domyśle: nie dla nas)”. Diagnoza psychologiczna czy psychiatryczna bywa postrzegana jako coś ostatecznego – jak sytuacja, która może zrujnować życie zawodowe, zburzyć relacje rodzinne, a przede wszystkim na trwałe zmienić sposób, w jaki jesteśmy postrzegani przez otoczenie – mówi dr Marta Marchlewska, jedna ze współautorek badania.Wstyd, wstyd, wstydZ badania wynika, że tylko 8 proc. badanych kiedykolwiek korzystało z pomocy psychologicznej, podczas gdy, jak się szacuje, ok. 4 mln dorosłych Polek i Polaków doświadczyło epizodów depresyjnych lub lękowych. O czym świadczy ta dysproporcja? – Gdybyśmy przyjęły czysto hipotetyczne założenie, że z pomocy psychologicznej korzystają (lub powinny korzystać) wyłącznie osoby doświadczające epizodów depresyjnych lub lękowych, to przytoczone dane nie wyglądałyby aż tak pesymistycznie. Ale wiemy przecież, że pomoc psychologiczna obejmuje znacznie szerszy zakres niż tylko epizody depresyjne i lękowe. Problemy psychiczne mają różne twarze – od kryzysów życiowych, problemów relacyjnych, przez stres zawodowy, po zaburzenia osobowości. Tymczasem nasze badania pokazują, że Polki i Polacy nadal odczuwają wstyd związany z sięganiem po pomoc psychologiczną – oceniła dr Marchlewska. Czytaj też: Przedszkola czynne do godz. 22. „Potrzeba innych rozwiązań”Część z nich boi się samej wizyty, ale jeszcze bardziej tego, co mogłaby przynieść. Diagnoza psychologiczna bywa odbierana jako piętno, coś, co może zmienić życie na gorsze. Dlatego kluczowe jest oswajanie tematu zdrowia psychicznego i pokazywanie, że wizyta u psychologa to nie wyrok, tylko wsparcie.Radź sobie samPsycholog i psychoterapeuta Sebastian Antonowicz, który pracuje głównie z mężczyznami, podkreśla, że do jego gabinetu pacjenci trafiają w ostateczność, kiedy objawy, które mają, i stan, w którym się znajdują, nie tylko utrudniają codzienne funkcjonowanie, ale w ogóle je uniemożliwiają. – Przychodzą i mówią, że to już ostatnia deska ratunku. A dlaczego nie przyszli wcześniej, mimo że źle się czuli, mieli objawy somatyczne i po prostu cierpieli? Bo chłopców wychowuje się do bycia twardym zawsze i za wszelką cenę, przez co uczą się tłumić emocje. Boją się, że jeśli je pokażą, inni faceci negatywnie ich ocenią. Ale obawiają się także oceny przez kobiety - co one o mnie pomyślą, skoro sobie „nie radzę”? W końcu – boją się tego, jak sami siebie ocenią. Pytam, czy się wstydzą?Antonowicz: Jasne. Wstyd to ogromna bariera. Bo wielu z nas – ja sam tego doświadczyłem – ma narzucone, że musimy sobie radzić sami – z naciskiem na „sami”, zarobić na rodzinę, ochronić ją, ginąć za ojczyznę. A prosić o pomoc nie wolno.„Chodzi do psychologa? Niezrównoważony jakiś”Pojawia się i inny lęk. Przed tym, że ktoś się dowie, ktoś pomyśli, że coś z nami „nie tak”, że jesteśmy „niezrównoważeni”. Dr Marta Marchlewska wyjaśnia: – Stygma społeczna wokół zdrowia psychicznego utrudnia sięgnięcie po pomoc i podtrzymuje milczenie i samotność osób, które pomocy najbardziej potrzebują. Dlatego jedną z najważniejszych interwencji w tym obszarze musi być nie tylko edukacja, ale też realna zmiana kulturowa: odejście od narracji o słabości na rzecz mówienia o odpowiedzialności. Odejście od „etykietowania” na rzecz empatii. Ważna jest także świadomość, że wszystkich nas na pewnym etapie życia mogą dotknąć kryzysy psychiczne – dobrze wtedy wiedzieć, jak sobie z nimi poradzić w sposób efektywny, do kogo się zgłosić i nie rezygnować, czy nie zwlekać z tym, by sięgnąć po profesjonalne wsparcie. Co robić, by obalić fałszywe przekonania, oswoić lęk i pokonać wstyd? Eksperci są zgodni: edukować.CZYTAJ TEŻ: „Mnie też bili”. Dlaczego rodzice stosują przemoc wobec swoich dzieci?