Była kanclerz rozpaliła opinię publiczną. Słowa Angeli Merkel o przyczynach wybuchu wojny w Ukrainie wywołały prawdziwą burzę. I nawet po „wyprostowaniu” jej wypowiedzi dla węgierskiego portalu wśród komentatorów i ekspertów panuje przeświadczenie, że była kanclerz Niemiec zaszkodziła przede wszystkim… sobie. Wiele wskazuje na to, że wydana jeszcze w 2024 roku książka „Freedom” nie sprzedaje się najlepiej. Promując ją Angela Merkel w wywiadzie dla węgierskiego kanału „Partizán” zasugerowała, że pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę można było uniknąć, gdyby nie ograniczenia pandemiczne w 2021 roku i niechęć niektórych krajów Europy Wschodniej, w tym Polski i państw bałtyckich, do organizacji szczytu z Władimirem Putinem.Owszem, interpretacja dziennikarzy „Bilda” o tym, że Merkel uznała Polskę i kraje bałtyckie za „współwinnych” agresji Putina, była zdecydowanie na wyrost, bo słowa o „winie” Polaków i Bałtów z jej ust nie padły. Jednak jej wypowiedzi na temat postawy Europy Środkowej – uniemożliwiającej, jej zdaniem, dialog z Moskwą – wielu komentatorów zgodnie uznaje za próbę przerzucenia odpowiedzialności na wschodnich sąsiadów Niemiec. Tych samych, którzy od lat ostrzegali Berlin przed imperialnymi ambicjami Moskwy.Wszystko przez Nord StreamSłowa Merkel wywołały oburzenie w wielu europejskich stolicach, w tym – rzecz jasna – Warszawie. Polscy komentatorzy zarzucali jej „przerzucanie winy na ofiary” i próbę wybielania własnej polityki z czasów, gdy Berlin forsował budowę gazociągów Nord Stream mimo ostrzeżeń ze Wschodu. Mateusz Morawiecki napisał w mediach społecznościowych, że „budowa Nord Stream 2 po aneksji Krymu była katastrofalnym błędem, który dziś kosztuje Europę bezpieczeństwo” i przypomniał, że to Polska i państwa regionu najwcześniej dostrzegały imperialne ambicje Kremla. W podobnym tonie, choć w nieco innym kontekście, wypowiadał się również m.in. premier Donald Tusk. – Od samego początku, i to niezależnie kto rządził w Polsce, także ja w roli szefa Rady Europejskiej, od początku tłumaczyliśmy i stanowczo oponowaliśmy przeciwko budowie Nord Stream 2. Polska była tutaj bardzo jednolita w swojej opinii i bardzo konsekwentna – mówił premier podczas wizyty w Wilnie.Czytaj więcej: Sikorski komentuje słowa Merkel. „Pani kanclerz widocznie zapomniała”Historia pisana na nowoGabrielius Landsbergis, minister spraw zagranicznych Litwy, uznał wypowiedź Merkel za „rozczarowującą” i „rozmywającą odpowiedzialność za błędną politykę Zachodu”. Podkreślił, że „to nie brak rozmów w 2021 roku, lecz wieloletnia strategia Kremla doprowadziła do wojny”. Jego poprzednik, Linas Linkevicius, skonstatował natomiast, że „Merkel nie wykorzystała okazji, by milczeć”. Ostro zareagował m.in. Julius von Freytag-Loringhoven, szef Fundacji Friedricha Naumanna w Wilnie. W komentarzu dla T-online ocenił, że Merkel wciąż tkwi w „niebezpiecznym założeniu, iż autorytarne reżimy kierują się racjonalną logiką interesów znaną z demokracji”. – To ujawnia uprzedzenia polityczne, które przez dekady utrwalały zachodnią ślepotę wobec Rosji – napisał ekspert, przypominając, że to Polska i państwa bałtyckie od 2014 roku dostrzegały realne zagrożenie i pomagały Ukrainie, gdy Berlin i Paryż wciąż stawiały na dialog i biznes.Von Freytag-Loringhoven wskazał też, że retoryka Merkel pozwala uniknąć przyznania, iż wieloletnia polityka „Wandel durch Handel” – zmiany poprzez handel – zawiodła, a niemiecka zależność od rosyjskiego gazu (m.in. Nord Stream 1 i 2) w praktyce wzmocniła agresora.Także Stefan Meister z Niemieckiej Rady Spraw Zagranicznych (DGAP) w rozmowie z Politico stwierdził, że Merkel „próbuje pisać na nowo własną rolę w historii, zamiast przyznać się do błędów”, co – jego zdaniem – szkodzi poważnej debacie o polityce Berlina wobec Kremla.W Rosji się ciesząAle nie wszędzie wywiad Merkel spotkał się z krytyką. Cieszą się przede wszystkim w Moskwie, bo była kanclerz – świadomie lub nie – bezbłędnie utrwaliła kremlowską retorykę na temat wydarzeń ostatnich lat.Tabloid „Komsomolskaja Prawda” pisał, że Merkel „przyznała, kto naprawdę sprowokował konflikt na Ukrainie”. Dla Kremla jej słowa stały się potwierdzeniem tezy, że to Zachód ponosi winę za wojnę.Jednak nawet w Rosji niektórzy wyśmiewali twierdzenie Merkel, że dalsze rozmowy w 2021 r. mogłyby zmienić plany Putina. „Każdy, kto jest w miarę dobrze poinformowany, od dawna wie, że nieporozumienia między Rosją a Zachodem były w tamtym momencie już zbyt głębokie” – napisał Aleksiej Chesnakow, były doradca Kremla.Czytaj też: Trump myślał, że wojna w Ukrainie „będzie łatwa do rozwiązania”