W 19. rocznicę jej śmierci Putin świętuje kolejne urodziny. Borys Niemcow, Aleksiej Nawalny, Aleksandr Litwinienko, Andriej Ługowoj – lista ofiar zbrodniczego reżimu Władimira Putina wydłuża się z każdym rokiem. Jednym z najgłośniejszych i najbardziej wymownych było zamordowanie niezależnej dziennikarki Anny Politkowskiej, która otwarcie mówiła o postępującej degeneracji Kremla. 7 października mija 19. rocznica śmierci niezłomnej bohaterki walki o wolność słowa i uczciwość w Rosji. Znamienne, że tego dnia urodziny obchodzi nie kto inny jak Władimir Putin. Elementem budowy neoimperialnej dyktatury Władimira Putina jest tłumienie wszelkich demokratycznych mechanizmów w Rosji. Jednym z kluczowych jest zniszczenie wolnych mediów. Reżim postawił na cenzurę, nie cofa się przed zamykaniem niepokornych mediów czy nawet zabójstwami.W 2018 roku Maksim Borodin wypadł z okna mieszkania na piątym piętrze w Jekaterynburgu, bo pisał o zbrodniarzach najemników Grupy Wagnera wysłanych do Syrii, by walczyli dla Baszszara Al-Asada. Ostatni artykuł nigdy nie dotarł do agencji informacyjnej Nowyj Dień.Śmierć Borodina wpisuje się na długą listę ofiar ludzi mediów, za które przynajmniej pośrednio odpowiada Kreml. Są na niej Jurij Szczekoczichin, Igor Dominikow, Wiktor Popkow, Anastazja Baburowa i Natalia Estamirowa. Liczy ona już około 40 nazwisk. Zabójstwo Anny Politkowskiej odbiło się najgłośniejszym echem w świecie, stało się symbolem totalitarnych zapędów Putina.Egzekucja obok windy7 października 2006 roku znaleziono ją zastrzeloną w jej bloku przy ulicy Leśnej 8/12 koło Dworca Białoruskiego w centrum Moskwy. Kule egzekutora dosięgły ją, gdy czekała na windę. Na miejscu znaleziono porzucony pistolet i łuski. Wcześniej wielokrotnie grożono jej śmiercią.Jej ostatnia publikacja, jaka ukazała się w niezależnej „Nowej Gaziecie” (gnębiony przez reżim dziennik przestał się ukazywać po agresji na Ukrainę) poświęcona była oddziałom czeczeńskim walczącym po stronie rosyjskich sił rządowych.Właśnie wojna w Czeczenii i sytuacja na Kaukazie były w centrum jej zainteresowań. Jeździła tam bez obstawy, zawsze zatrzymywała się w domach zwykłych ludzi. „Niczego nie tłumaczę, bo jak można powiedzieć skazanemu, że po pierwsze moje wyjaśnienia Kreml ma absolutnie gdzieś. Po drugie sytuacja w Moskwie w związku z wojną na Kaukazie jest tak zagmatwana, że tak naprawdę nikt nic nie wie, dlatego że wiedzieć nie chce” – pisała w książce „Druga wojna czeczeńska”.Ujawniła liczne przypadki łamania praw człowieka i nadużyć popełnionych podczas konfliktu rozpętanego przez Putina, który dzięki wojnie – nazywanej eufemistycznie „operacją antyterrorystyczną” (analogia do agresji na Ukrainę nasuwa się sama) – chciał umocnić swoją pozycję. Wymagało to ogromnej odwagi i uporu w dążeniu do prawdy.Putin i zamachy w RosjiPrawda była bardzo niebezpieczna. We wrześniu 1999 roku doszło w Rosji do serii ataków terrorystycznych i prób ich dokonania. W Moskwie, Wołgodońsku i Bujnaksku zginęło wówczas ponad 300 osób. Litwinienko oskarżył reżim Putina o przeprowadzanie zamachów i próbę zrzucenia odpowiedzialności na czeczeńskich separatystów, żeby rozpętać kolejną wojnę w Czeczenii.Dowody były mocne. 22 września 1999 roku w Riazaniu jeden z mieszkańców bloku zwrócił uwagę na nieznanych mu ludzi, którzy do piwnicy wnoszą worki o dużych gabarytach. Na miejscu pojawia się policja, która natychmiast ewakuowała wszystkie lokale.Okazało się, że w trzech 50-kilogramowych workach znajdował się heksogen (substancja wybuchowa) oraz detonator. W podsłuchanych przez pracownika rozmowach telefonicznych ktoś ostrzegł rozmówców przed milicyjnymi patrolami. Co ciekawe, numer należał do centrali Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Kierujący FSB Nikołaj Patruszew, obecnie jeden z kremlowskich „jastrzębi”, tłumaczył potem, że były to „ćwiczenia”.Politkowska przeprowadziła swoje śledztwo. Ustaliła, że to rosyjskie specsłużby poświęciły życie kilkuset osób, by wzmocnić mandat ówczesnego premiera Putina, człowieka dotąd nieznanego szerzej, byłego pośledniego i nieudolnego agenta KGB, który szykował się do przejęcia władzy po stojącym nad grobem Borysie Jelcynie.Groźby śmierciDzięki tropieniu zbrodni popełnianych w Rosji i Czeczenii wyrosła na czołową obrończynię praw człowieka w kraju, w którym dyktatura dopiero się rozpędzała. Otwarcie krytykowała Putina i prorosyjskiego przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa, obnażała ich wynaturzenia. Zaczęto ją straszyć, grozić jej śmiercią, marginalizować.Była też próba otrucia w 2004 roku. Być może było to ostrzeżenie ze strony Kremla albo próba wyłączenia z ważnej sprawy, ale wydaje się, że była to już próba fizycznej eliminacji niewygodnej osoby. Dmitrij Muratow, były redaktor naczelny „Nowej Gaziety”, wspominał, że w czasie podróży do Biesłanu na Kaukazie Politkowska zadzwoniła do redakcji z informacją, że umiera.Muratow natychmiast ruszył do Rostowa, by jej pomóc. Relacjonował, że ciśnienie kobiety wynosiło 60 na 40. Lekarze w szpitalu zdołali uratować dziennikarkę, gwałtownie podwyższając jej temperaturę ciała butelkami z gorącą wodą. On sam również wyruszył na bazar, by gromadzić odpowiednie butelki na ich polecenie.Dziennikarka, doskonale zdawała sobie sprawę, że jest solą w oku reżimu i grozi jej niebezpieczeństwo. Podczas podróży takich jak ta do Biesłanu woziła z sobą własne jedzenie w pojemniku – zazwyczaj kaszę owsianą, a prosiła tylko o wrzątek. Specsłużby musiały to wiedzieć.Próba otrucia w samolocieZdaniem Muratowa w wodzie albo w wilgotnej chusteczce była zawarta trucizna. Wskazał, że tuż przed odlotem samolotu z lotniska Wnukowo do Biesłanu na pokład wsiadło dwóch mężczyzn o „sportowej sylwetce”, którzy usiedli na pierwszych miejscach.Politkowska poleciała do Biesłanu, gdzie czeczeńscy terroryści wzięli w szkole zakładników. Chciała pośredniczyć w wymianie Asłana Maschadowa, przywódcy czeczeńskich separatystów i nie uznawanego przez świat prezydenta tej kaukaskiej republiki, na zgromadzonych zakładników. Wcześniej brała już udział w negocjacjach dotyczących uwolnienia porwanych, między innymi w październiku 2002 roku, gdy terroryści zajęli teatr na Dubrowce.W sprawie wymiany Maschadowa porozumiewała się z nim przez Ahmeda Zakajewa, byłego aktora i dowódcy osobistych odwodów Maschadowa. Chciała mu towarzyszyć w drodze, by nie został zatrzymany w drodze do Biesłanu i „przypadkowo” nie zginął.Do wymiany oczywiście nie doszło. Putin wolał przeprowadzić szturm, niż prowadzić negocjacje z zakładnikami. Zginęły wówczas 334 osoby. W teatrze na Dubrowce też nie było poważnych negocjacji, tylko tępa siła, gdyż najwyraźniej Moskwa innych metod nie rozumie i nie uznaje. Tam zginęło 132 zakładników zaś ponad 700 zostało rannych.Politkowska zamordowana w dniu urodzin PutinaSama Politkowska też stała się ofiarą Kremla. Zginęła dokładnie w dniu 54. urodzin Putina. Zabójstwo nigdy nie zostało wyjaśnione, co nie dziwi, gdyż demontaż niezależnego wymiaru sprawiedliwości przy wzmocnieniu roli tajnych służb również były kamieniami milowymi w tworzeniu dyktatury Putina. Śledczy nie dotarli do zleceniodawców zamachu, choć udało się namierzyć i skazać wykonawców. Albo raczej – kozły ofiarne.Po morderstwie kilka osób zostało zatrzymanych, ale w 2009 roku sąd wydał wyroki uniewinniające. W 2014 roku wyrok ten uchylił Sąd Najwyższy. Powtórne, trwające kilka lat dochodzenie. Na ławie oskarżonych zasiadło dwóch byłych oficerów moskiewskiej milicji oraz kilku mężczyzn pochodzących z Czeczenii.Ten proces był możliwy, gdyż były podpułkownik milicji Dmitrij Pawluczenkow przyznał się do winy i zobowiązał do współpracy z Komitetem Śledczym. Jak podała „Nowaja Gazieta”, to on miał przyjąć zlecenie zabójstwa, zaangażował podwładnych do śledzenia Politkowskiej i znalazł wykonawców zamachu.Pawluczenkow był kluczową osobą w sprawie. W pierwszym procesie miał jedynie status świadka oskarżenia, a jego zeznania zaważyły na tym, że sąd nikogo nie skazał. Dopiero pojawienie się zeznań innej osoby, która zgłosiła się do „Nowej Gaziety”, sprawiło, iż po kilku latach funkcjonariusz zaczął mówić prawdę.„2 miliony dolarów za zabójstwo”Oskarżeni zostali między innymi trzej bracia Machmudowie – Rustam, Ibrahim i Dżabrail – oraz ich starszy krewny Łom-Ali Gajtukajew, związany ze światem przestępczym szemrany biznesmen, jakich nigdy w Rosji nie brakowało. Jak ujawnił ich adwokat Aleksiej Czernikow, Gajtukajew zeznał, że „od grupy śledczych dowiedział się, iż za zabójstwo Politkowskiej zapłacono 2 miliony dolarów”.W końcu 9 czerwca 2014 roku zapadły wyroki skazujące. Za zabójcę, który oddał śmiertelne strzały, sąd uznał Rustama Machmudowa, zaś za organizatora zamachu – Gajtukajewa. Czeczeńcy zostali skazani na dożywocie. Kary 12 i 14 lat łagru otrzymali bracia Ibrahim i Dżabrail Machmudowowie.Na 20 lat więzienia za organizację morderstwa skazano w 2012 roku byłego milicjanta Siergieja Chadżikurbanowa. Podczas rozpraw odmawiał składania zeznań i do samego końca utrzymywał, że jest niewinny. Ta taktyka sprawdziła się w trakcie pierwszego procesu – został wówczas uniewinniony.Czytaj więcej: Pijany Borys i silny Władimir. Jak Putin przejmował RosjęJego szef, Pawluczenkow, usłyszał wyrok 11 lat kolonii karnej o podwyższonym nadzorze. Był sądzony w trybie specjalnym i skazany w odrębnym postępowaniu, a więc bez badania dowodów i przesłuchiwania świadków. Wszystko w Rosji jest tajne albo w trybie specjalnym.Otrzymał względnie niski wyrok, gdyż w ramach współpracy ze śledczymi miał ujawnić, kto kazał zabić Politkowską. Oczywiście to kraj Putina – prawda nie jest tu wartością. „Nowaja Gazieta” wskazała, że Pawluczenkow podał nazwisko „odgórnie wyznaczonego” zleceniodawcy. Padło na oligarchę Borysa Bieriezowskiego, byłego bliskiego współpracownika Jelcyna, który podpadł Putinowi i potem znaleziono go martwego. Prawdziwych zleceniodawców nigdy oczywiście nie wykryto.Gajtukajew, najpewniej wieloletni współpracownik FSB, już nie żyje. Zmarł w 2017 roku w szpitalu więziennym, niektóre źródła podają, że został skatowany. Chadżikurbanow został ułaskawiony przez Putina po tym jak pod koniec 2022 roku zgłosił gotowość wzięcia udziału w agresji na Ukrainę. Kremlowi już wtedy zaczęło brakować mięsa armatniego.Były milicjant miał walczyć jako dowódca grupy rozpoznawczej, a potem awansować na dowódcę batalionu. Według serwisu Baza po sześciu miesiącach walk w okupowanej Ukrainie przedłużył kontrakt z Ministerstwem Obrony, wobec czego nie będzie musiał odbywać reszty kary.Z łagru na front„Chadżikurbanow na pierwszym kontrakcie służył w SMO (Specjalna Operacja Wojskowa, eufemistyczna nazwa napaści na Ukrainę – przyp. red.) jako skazany, następnie został ułaskawiony, a teraz służy w SMO jako cywilny wojskowy, po podpisaniu kontraktu z Ministerstwem Obrony. Służył w siłach specjalnych w latach 90., ma doświadczenie, prawdopodobnie dlatego od razu zaproponowano mu stanowisko dowódcze” – przekazał jego prawnik Aleksiej Michalczik.Również Pawluczenkow zgłosił się do walki i został ułaskawiony przez Putina. We wspólnym oświadczeniu „Nowaja Gazieta” i dzieci Politkowskiej – Ilja i Wiera – podkreśliły, że ułaskawienie Pawluczenkowa było „potworną niesprawiedliwością, obrazą pamięci o osobie zamordowanej za przekonania i wykonywanie obowiązków zawodowych”. Nie ma dalszych informacji o dalszym losie byłego milicjanta. Zwykle byli skazańcy nie przeżywają długo na froncie, wysyła się ich na „mięsne szturmy”.Anna Politkowska zapłaciła najwyższą cenę za ujawnianie prawdy o zbrodniach reżimu i mechanizmach funkcjonowania rosyjskich władz. Jej książki „Rosja Putina” (2005) i „Druga wojna czeczeńska” (2006) przetłumaczono na wiele języków. Za swoje materiały w 1999 i 2000 roku otrzymała najwyższe nagrody Związku Dziennikarzy Rosji – Złote Pióro Rosji i Dobry Uczynek – Dobre Serce.Była też laureatką wielu wyróżnień międzynarodowych. Była też laureatką wielu wyróżnień międzynarodowych. Za swoją rzetelną pracę otrzymała nagrodę Lettre Ulysses 2003 z rąk Ryszarda Kapuścińskiego. W 2003 roku została uhonorowana nagrodą dziennikarską OBWE „za odważną i profesjonalną pracę, służącą popieraniu praw człowieka i wolności prasy”.Ofiary samowoli i okrucieństwa„Politkowska była więcej niż dziennikarką – była publicystką, której teksty wypełnione były bólem i goryczą z powodu tego wszystkiego, co działo się w Rosji i na świecie” – wskazał w artykule wspomnieniowym portal Gazeta.ru. Przypomniał, że tematami tej odważnej dziennikarki były tragedie zwykłych ludzi, którzy stali się ofiarami samowoli i okrucieństwa.Putin jest dziś otoczony w Rosji kultem jednostki. Jego 73. urodziny to niemal święto państwowe. Życzenia pomyślności spływają od ogłupionych przez propagandę i zdyscyplinowanych terrorem Rosjan z całego kraju. W rocznicę śmierci Politkowskiej tylko pojedynczy ludzie mają odwagę położyć kwiaty na schodach kamienicy, w której mieszkała i została zamordowana.Czytaj więcej: Dyktator do dyktatora. Kim napisał do Putina na urodzinyKwiaty natychmiast znikają, a składający je są spisywani przez milicję. To stały mechanizm. Podobnie dzieje się w rocznicę śmierci Niemcowa – kwiaty są od razu zabierane z Mostu Moskworeckiego obok murów Kremla, gdzie zamordowano wroga Putina. Zbrodniczy reżim zabija podwójnie – najpierw swoich przeciwników politycznych, a potem pamięć o nich. Putinizm osiągnął już więc poziom mrocznych czasów stalinizmu. Właśnie przed tym ostrzegała Politkowska. I dlatego zginęła.