Katarzyna Lubnauer w „Gościu poranka”. – Dwa wnioski z ewaluacji dotyczącej zniesienia obowiązkowych prac domowych przez MEN: Obciążenie i stres u uczniów zmalał. Brak obowiązkowych zadań w domu nie wpłynie negatywnie na wyniki egzaminu ośmioklasisty – mówiła w programie „Gość poranka” Katarzyna Lubnauer, wiceministra edukacji narodowej. Prowadzący poranny program Mariusz Piekarski pytał gościnię między innymi o ewaluację prac domowych. Katarzyna Lubnauer potwierdziła, że właśnie się z nią zapoznała i że wypływają z niej dwa wnioski.Pierwszy, że obciążenie i stres u uczniów zmalał oraz że zniesienie obowiązkowych prac domowych nie wpłynęło negatywnie na wyniki egzaminu ośmioklasisty.To, co jednak powinno się zmienić, a co wynika z ewaluacji: 80 procent nauczycieli nie dawało uczniom informacji zwrotnej w przypadku zadanych przez nich nieobowiązkowych zadań domowych. – Nie mówili uczniom, co zrobili dobrze, a co źle. Nad tym musimy pracować, żeby nauczyciele to robili – mówiła wiceministra w programie „Gość poranka”.Czy prace domowe obowiązkowe wrócą? Dopytywał prowadzący. – Zespół w tej chwili kończy prace. Nie ma powrotu do prac domowych w wersji przed zmianami. Nie może być tak, że rodzic wieczorem buduje dla dziecka karmik.Czytaj także: Wrócą obowiązkowe prace domowe? Ministra podała datęMoże w takim razie praca nieobowiązkowa, nie na ocenę, ale opisowa? Pytał Piekarski. – To właśnie jest. Nad tym musimy pracować, wskazaniem, co uczeń zrobił dobrze, a co źle. Informacja zwrotna musi być. Temu służyła ta zmiana, żeby uczeń wiedział, z czym sobie radzi. My nie zachęcamy do omijania prac, tylko do omijania wykorzystywania do niej AI.Sukces czy porażka edukacji zdrowotnej?W programie poruszono także kwestię edukacji zdrowotnej. Z zebranych dotąd informacji wynika, że jedynie 50 proc. dzieci na nią uczęszcza. To sukces czy porażka?Jak przyznała wiceministra, nie wiadomo, ile dzieci zostało na przedmiot ostatecznie zapisanych, bo nie spłynęły na ten temat jeszcze dane z całej Polski. Może być to nawet mniejszy wskaźnik. – Wprowadziliśmy przedmiot, który powinien być obowiązkowy, bo zaopatrza młodych w umiejętności, które zostaną z nimi na całe życie. Ale wielu rodziców zostało przestraszonych przez Kościół katolicki, edukacja stała się obiektem ataku i część rodziców nie dokonywała wyboru merytorycznie, ale przez zastraszenie.Czy ten wynik raptem połowy uczniów zapisanych na nowy przedmiot to zatem porażka MEN-u? Pytał gospodarz programu. Zdaniem Lubnauer, odpowiada za ten wskaźnik także fakt, że wielu dyrektorów szkół, w tym część celowo, ustawiało godzinę edukacji zdrowotnej na siódmą rano, bądź w piątek na ósmej lekcji, nawet po okienku. – Rodzice decydowali więc w części ze względu na czas dzieci, nie dlatego, że uważali przedmiot za zły – przekonywała polityczka.Czytaj także: Edukacja zdrowotna – szansa czy zagrożenie? „Nie odbierajmy dzieciom tej wiedzy”Może dowolność to był błąd? Może powinna być przedmiotem obowiązkowym? Zastanawiał się Mariusz Piekarski. Zasugerował także, że ministerstwo nie zdecydowało się na ten krok, by nie szkodzić Rafałowi Trzaskowskiemu w kampanii prezydenckiej. – To prawica zrobiła z edukacji zdrowotnej przeciwnika wbrew interesom dzieci (...). Nie wprowadziliśmy jej jako przedmiot obowiązkowy, bo nie chcieliśmy w szkołach wojny polsko-polskiej, a nie ze względu na kampanię.Katarzyna Lubnauer zwróciła uwagę, że 54 procent Polek i Polaków pozytywnie oceniło przedmiot. Dlatego ministerstwo liczy, że za rok, kiedy będzie jasne, że przedmiot nie niesie ze sobą żadnych zagrożeń, część rodziców zmieni zdanie.