Zmodernizowany pocisk Flamingo FP-5. Po latach niezdecydowania rząd USA zgodził się na wykorzystanie przez Ukrainę amerykańskich pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk. Pociski te rzeczywiście mogą wyrządzić wielkie szkody w Rosji, ale na razie do Kijowa nie dotarły. Tymczasem Ukraińcy zdążyli już zmodernizować swoją rakietę Flamingo, która... ma lepsze parametry. Według „The Economist” Ukraina nie tylko zmodernizowała Flamingo, ale rozpoczęła jego produkcję, a nawet wykorzystała go już w atakach na terytorium Rosji.Rakieta, która może wpłynąć na przebieg wojnyNowa wersja Flamingo – FP-5 może latać 50 metrów nad ziemią, ma zasięg około 3000 km i ogromną moc rażenia dzięki głowicy bojowej o masie 1150 kg. Obecnie na Ukrainie produkowanych ma być ok. dwóch/trzech pocisków dziennie, ale do końca miesiąca liczba ta ma wzrosnąć do siedmiu. Koszt jednego pocisku wynosi około 500 000 dolarów, co przy tego typu uzbrojeniu jest ceną symboliczną.Jeśli Flamingo okaże się skuteczny i zdoła przebić się przez rosyjską obronę powietrzną, ukraińskie uderzenia w strategiczne obiekty położone w głębi Rosji staną się możliwe. Zasięg pocisku pozwala mu oszukiwać rosyjskie systemy obrony powietrznej i stale zmieniać trajektorię lotu. Taka rakieta znacząco mogłaby wpłynąć na przebieg wojny. Zobacz także: Zachód wreszcie pozwolił na użycie superbroni. „Żadnych ograniczeń”O pociskach tego typu od dawna mówiło się w kręgach wojskowych, ale nie było politycznej zgody na ich przekazanie Ukraińcom. Przywódcy Zachodu nie chcieli „drażnić” Kremla.Amerykanie i Niemcy przekazują pociski, ale...W maju informację o możliwości przekazania Ukrainie niemieckich pocisków Taurus (zasięg 500 km) ogłosił kanclerz Friedrich Merz. W wywiadzie dla telewizji ZDF, polityk zaznaczył jednak, że operacja „wymagałaby miesięcy szkoleń”. Ostatecznie Taurusy do Kijowa nie dotarły.28 września wiceprezydent USA J.D. Vance potwierdził w wywiadzie w Fox News wcześniejsze doniesienia prasy oraz słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który powiedział, że poprosił Trumpa o sprzedaż Tomahawków, na co otrzymał odpowiedź „popracujemy nad tym”.Zobacz także: Ukraina radzi sobie bez rakiet dalekiego zasięgu z USA. „Mamy własną broń”Przekazanie Ukrainie przez administrację USA pocisków dalekiego zasięgu Tomahawk może jednak okazać się niewykonalne, bo obecne zapasy są przeznaczone dla amerykańskiej marynarki wojennej i na inne cele – podała kilka dni później agencja Reutera, powołując się na swoje źródła.Flamingo FP-5 trzy razy tańszy od TomahawkaZ dokumentów Pentagonu wynika, że amerykańska marynarka wojenna, która jest głównym użytkownikiem Tomahawków, kupiła dotychczas 8959 tych rakiet po średniej cenie 1,3 mln dolarów za sztukę.Tomahawki są produkowane od połowy lat 80. W ostatnich latach średnio produkowanych jest od 55 do 90 sztuk rocznie. Według danych budżetowych Pentagonu w 2026 roku planowany jest zakup 57 tych pocisków. Zobacz także: Pocisk z napędem jądrowym. „Latający Czarnobyl” Putina prawie gotowyWersja Tomahawka o największym zasięgu (TLAM-N) może pokonać w powietrzu 2500 km, a jego głowica bojowa waży 454 kg. Parametry te ustępują więc znacznie Flamingo FP-5, tym bardziej że amerykański pocisk jest trzy razy droższy od ukraińskiego.