Polska 2050 się rozpadnie? Być może jest to próba gry w fakty dokonane. Jeśli Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zostanie nominowana na wicepremierkę – właściwie nie będzie już innego wyjścia jak wybrać ją na szefową Polski 2050. A wtedy partia się rozpadnie. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wiceszefowa partii Polska 2050 Szymona Hołowni nie jest jeszcze wicepremierką. Została nominowana przez swoją partię wygrywając o zaledwie dwa głosy z Pauliną Hennig-Kloską ministrą klimatu i środowiska. Ostatni głos – decyzyjny – będzie należał do premiera Donalda Tuska, a funkcji wiceministra dla Polski 2050 nie ma zapisanej w umowie koalicyjnej w przeciwieństwie do rotacji marszałka Sejmu, która ma się odbyć 13 grudnia. Wiceministra Polska 2050 domaga się już od miesięcy, argumentując, że fotele rozdzielane były ze względu na ilość wprowadzonych posłów, Lewicy posłów ubyło, a mimo to będzie miała po rotacji i wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego i marszałka Włodzimierza Czarzastego.Gra się toczy, Polska 2050 nie jest łatwym koalicjantem, a jej notowania spadły ostatnio dodatkowo przez nagłą deklarację Szymona Hołowni, że odchodzi z polityki, wcześniej przez problemy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz z KPO, a jeszcze wcześniej nocne spotkania Szymona Hołowni z Adamem Bielanem i prezesem Kaczyńskim.Co ciekawe, obecność na tych samych spotkaniach Michała Kamińskiego nie zaszkodziła PSL-owi w podobny sposób. PSL wciąż jest przedstawiany jako solidny koalicjant, chociaż to on blokował progresywne, wyczekiwane przez młodszych wyborców Koalicji zmiany, chociaż to on wciąż zdaje się grać tak, by ewentualny układ z PiS był w przyszłości możliwy. Śladowe poparcie dla PSL nie budzi złośliwych reakcji, tak jak potknięcia Polski 2050. Ale na jej upadku też tak naprawdę nikomu nie zależy, choć wieszczy go i wielu polityków i komentatorów. Polska 2050 jest potrzebna w Koalicji, która po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach musi walczyć o konsolidację i nie może pozwolić sobie na stratę któregokolwiek partnera, bo straci większość, a zaraz za nią władzę. Polska 2050 musi się trzymać, mimo że właśnie straciła głowę – przywódcę, lidera, którego nazwisko jest w nazwie partii.BezhołowieWybory wewnętrzne w Polsce 2050 odbędą się dopiero 17 stycznia 2026 roku, za ponad trzy miesiące. Jak przetrwać to omen nomen bezhołowie? Czy posłowie i posłanki nie zaczną uciekać do innych partii? Są przecież posłanki, które wcześniej były w Platformie Obywatelskiej. – I dobrze pamiętają, dlaczego odeszły. PO to wodzowska, chadecka partia, której wciąż brakuje klarownego programu i nikt nie wie, jakie mają tam priorytety, bo nie jest nimi „100 konkretów” z 2023 roku – mówi Michał Kobosko, europoseł z ramienia Polski 2050.– Być może można sobie wyobrazić scenariusz, w którym jakaś grupa posłów odchodzi, ale nie widzę teraz takiej możliwości, nie ma takich nastrojów – mówi anonimowo posłanka Polski 2050. Koalicja jest stabilna, a w naszej partii są osoby zdolne ją zjednoczyć i wyprowadzić na kolejny obieg – dodaje.Kuszenie będzie się jednak zapewne odbywać, bo może lepiej mieć dziesięciu własnych posłów, niż trzydziestu labilnego koalicjanta. Nie umarł chyba jeszcze pomysł jednej listy, już mówi się o konieczności konsolidacji strony demokratycznej przed wyborami i partia, która próbuje utrzymać się na wąskiej krawędzi pośrodku spolaryzowanych stron, będzie miała zadanie trudne i niewdzięczne.Pokazało to już ostatnie głosowanie bez dyscypliny, gdzie dzięki głosom części posłów Polski 2050 do dalszego czytania przeszedł prezydencki projekt ustawy o CPK. PiS gra w polaryzację i PO gra w polaryzację, a jednak duży i mały pałac są sobie potrzebne, i być może próby uwikłania prezydenta w relację współpracy są testem możliwej taktyki w tych relacjach.Czytaj też: Nowy lider Polski 2050. „Oddam głos na kobietę”Jednocześnie głosowanie za projektem prezydenckim zostało odczytywane jako cios we własną koalicję. Michał Kobosko żałuje, że nie było dyscypliny w tym głosowaniu, ale przecież posłowie Polski 2050 bronią twierdzenia, że Polacy polaryzacji nie lubią, że chcą, żeby politycy potrafili się dogadać.Szymon Hołownia się stawiał, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest znacznie twardsza, gotowa stawiać wszystko na ostrzu noża. – Spór według mnie jest naturalny i korzystny, ale istotny jest sposób prowadzenia tego sporu – mówi Michał Kobosko. – Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz osiąga swoje cele i może uważać, że strategia, którą przyjęła, jest właściwa. Ja nie jestem zwolennikiem tego stylu. Czarzasty i Kosiniak ugrywają swoje, ale bez tych publicznych napięć. Z drugiej strony jeśli jest się klinem między PO i PiS, to trzeba oczywiście być wyrazistym.Przetrwać tę „strefę zgniotu” – jak to kiedyś barwnie określił Szymon Hołownia – będzie też zadaniem kolejnego lidera. Choć sytuacja w styczniu będzie już nieco inna, bo zmiany zachodzą nie tylko w Polsce 2050, ale i w pozostałych partiach, można założyć, że przed wyborami polaryzacja jednak będzie tylko rosła.Michał Kobosko, który sam nie chce jeszcze zadeklarować, czy będzie kandydował, przypomina, że szefowanie partii to praca na 200 procent, a on jako europoseł dzieli swój czas miedzy Warszawę i Brukselę. Nie ma jednak obaw, czy partia przetrwa do stycznia. – Jest mi bardzo przykro z powodu decyzji Szymona. Próbowaliśmy go zatrzymać. Ale to nie jest pierwszy kryzys, przetrwaliśmy poprzednie, przetrwamy i ten. Teraz będzie czas kampanii, będą wyłaniać się potencjalni liderzy, przynosić swoje pomysły – mówi Michał Kobosko.Jeśli ona wygra, partia się rozpadnieKandydatów na gorący jeszcze fotel po Szymonie Hołowni jest więcej. Pierwszy otwarcie zadeklarował się Ryszard Petru. Cóż, być może do trzech razy sztuka: pierwszą partię .Nowoczesną wpędził w koalicję z PO, wyjechał na wakacje na Maderę, kiedy społeczeństwo obywatelskie stało na mrozie pod Sejmem, protestując przeciw łamaniu konstytucji przez rząd PiS. Potem założył TERAZ!, partię efemerydę, tożsamą ze swoją nazwą, by wrócić przed wyborami 2023 jako ten „rozsądny liberał” – alternatywa dla libertariańskiego Mentzena, punktując jeden z elementów jego absurdalnej „piątki” – programu na Polskę bez Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej.Wymieniani są też Paweł Śliz, Paulina Hennig-Kloska i oczywiście Michał Kobosko. Jego nazwisko pojawiało się już latem, obok Adriany Porowskiej i Joanny Muchy – jako dobrych kandydatek na funkcję wicepremiera. I oczywiście Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która już została nominowana.Być może zbyt wcześnie. Być może, w sytuacji, w której Szymon Hołownia ogłosił swoje odejście, z wewnętrznym głosowaniem należało się wstrzymać. Do wyborów jeszcze daleko, tymczasem głosowanie ujawniło pęknięcie wewnątrz partii. Żeby dobrze pełnić funkcję wicepremierki, trzeba mieć mandat, a nie pół mandatu, trzeba wiedzieć, że ma się za sobą wszystkie szable. Dlatego wicepremierką powinna zostać ta, albo ten, kto połączy ludzi, pozwoli wytyczyć cele, które da się zrealizować, pchnie partię na nowe tory i poprowadzi do kampanii wyborczej. Ale być może jest to próba gry w fakty dokonane. Jeśli Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zostanie nominowana na wicepremierkę – właściwie nie będzie już innego wyjścia jak wybrać ją na szefową partii.Czytaj też: Wolta Hołowni. „To nawet koalicji może pomóc”Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz nie cieszy się ani powszechnym poparciem, ani powszechnym zaufaniem swojej partii. „Szara eminencja”, „jak czołg” „idzie po władzę” – tak jest przez wielu widziana. „Absolutnie i wyłącznie gra na siebie, na osobistą korzyść, nic więcej” – mówi nam – anonimowo – posłanka Polski 2050. „Jeśli to ona wygra wybory – partia najprawdopodobniej się rozpadnie” – dodaje.Łukasz Łazarko, partyjny działacz i radny Polski 2050 boleje nad odejściem Szymona Hołowni, ale po ludzku go rozumie, bo sam ma dzieci w podobnym co on wieku i wie, że polska polityka nie jest przyjazna dla młodych ojców. – Nie bez powodu większość wpływowych polityków jest w wieku emerytalnym – mówi ze śmiechem. Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz uważa za bardzo kompetentną, byłby gotów ją poprzeć, biorąc pod uwagę to jak sprawnie kieruje podległym jej ministerstem. Ale jednocześnie przyznaje, że Hołownia wysoko zawiesił poprzeczkę charyzmy, zdolności oratorskich i budowania relacji. – Potencjalna przyszła liderka powinna wypracować przyjaźniejszy, bardziej serdeczny wizerunek, jeśli chce przewodzić partii. I chyba już to robi, kiedy zobaczyłem na jej socjal mediach pieski, od razu zrozumiałem, że coś się święci – podsumowuje młody działacz.Ale posłanka, która chce pozostać anonimowa, jest pewna, że nie wystarczy zmiana wizerunku, a charakteru zmienić się nie da. Jeżeli tak by miało być, jeżeli wybór Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na liderkę partii przyniósłby jej rozłam, to premier, od którego teraz to zależy, ma o czym myśleć. Może mieć stawiającą się wicepremierkę na posiedzeniach, ale spróbować ostatecznie zjeść jej partię.Nowa liderka, nowy kierunekWiadomo, że wraz ze zmianą głowy partia zmieni i charakter. – Pewnych rzeczy nie dowieźliśmy w tej koalicji, musimy dookreślić nowe cele, i je dowieźć – mówi Michał Kobosko. Jakie będą te nowe cele? – Postulaty Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz brzmią jak postulaty partii Razem. Podatek katastralny, totalny atak na deweloperów, podatki cyfrowe – to wszystko są postulaty czysto lewicowe i populistyczne – zżyma się europoseł. – Do tej pory partia starała się utrzymać ścisłe centrum i tak powinno pozostać – dodaje Kobosko.Postulaty Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz dotyczące podatku katastralnego nie podobają się też radnemu Łukaszowki Nazarko. – Nie powinniśmy być kojarzeni wyłącznie z nowymi podatkami i zakazami – mówi, chociaż po chwili dodaje, że są luki prawne wykorzystywane przez nieuczciwych deweloperów. – Parki narodowe czy rezerwaty, choć dla partii ważne, nie zbierają masowego poparcia. Może lepiej inicjować rozwiązania proprzedsiębiorcze i deregulacyne. Uważam, że dobrym pomysłem byłoby zniesienie KSeF – Krajowego Systemu e-Faktur, który ma wejść w 2026 – zastanawia się.– Polska 2050 powstała z myślą o przyszłości – mówi Kobosko – ma to w swojej nazwie. Do tego powinniśmy wrócić.Przetasowanie nastąpi nie tylko w Polsce 2050. Wybory czekają też Lewicę. Platformę, Nowoczesną i Inicjatywę Polską scalenie i rebranding na KO, a być może i zmiana premiera. Obsadzanie wicepremierki teraz, będzie miało wpływ nie tylko na przyszłą grę, ale nawet na planszę, na której ta gra będzie się odbywać.