„Niewidzialne dźwignie władzy w XXI wieku”. Podczas gdy Waszyngton spiera się z Europą o wolność słowa i regulacje cyfrowe, Chiny po cichu realizują strategię, która może zmienić DNA Internetu i skierować go w stronę autorytarnej kontroli – alarmuje DFRLab. – Czas ucieka, a Pekin podejmuje działania mające na celu kontrolę przepisów technicznych regulujących następną generację internetu – ostrzega w analizie starszy pracownik naukowy DFRLab Konstantinos Komaitis. Jak podkreśla, podczas gdy Waszyngton spiera się z Europą o wolność słowa i regulacje cyfrowe, Chiny po cichu realizują strategię, która może zmienić DNA Internetu i skierować go w stronę autorytarnej kontroli.CZYTAJ TAKŻE: Albo dobrze, albo wcale. Chińczycy nie mogą już narzekać w sieciChodzi o całą strukturę internetuKomaitis przestrzega, że nie chodzi tu o pojedynczą aplikację jak Tiktok, lecz o całą strukturę internetu. Wylicza w tym kontekście standardy techniczne, które decydują o tym, jak przesyłane są dane, jak łączą się sieci i kto ustala reguły rządzące światem cyfrowym. – Te standardy mogą wydawać się ogłupiającymi szczegółami inżynierskimi. Ale nimi nie są. To niewidzialne dźwignie władzy w XXI wieku. A teraz Pekin je pociąga, podczas gdy Stany Zjednoczone ledwo zwracają na to uwagę – podkreśla ekspert. Wizja ChinKomaitis pisze, że Chiny chcą zorganizować odbywające się raz na cztery lata spotkanie ONZ – Światową Konferencję Radiokomunikacyjną (WRC).Ekspert wskazuje, że WRC ustala zasady dotyczące wszystkiego, od widma 5G i 6G, przez internet satelitarny, łączność alarmową, po przyszłą architekturę globalnej łączności.– Wizja Chin nie dotyczy otwartej, zdecentralizowanej sieci. Chodzi o ściśle zarządzany, państwowy system, w którym inwigilacja nie jest błędem, lecz architekturą. Gdzie cenzura nie jest dodawana później, lecz jest wbudowana w sam kod – podkreśla.Zagrożenie nie jest teoretyczne. Chińczycy zalewają organizacje międzynarodowe inżynierami, dyplomatami i lobbystami, którzy mówią jednym głosem: Chin. Komaitis pisze, że w Międzynarodowym Związku Telekomunikacyjnym (ITU) – agencji ONZ zarządzającej Światową Konferencją Technologiczną – chińscy urzędnicy zajmują obecnie najwyższe stanowiska kierownicze.– Huawei, ZTE i inni chińscy giganci technologiczni pojawiają się uzbrojeni w projekty wniosków, skoordynowane komunikaty i głosy od zaprzyjaźnionych rządów – czytamy w analizie. Autor podkreśla, że Stany Zjednoczone są ledwo obecne i alarmuje, że mamy do czynienia z „katastrofą w powijakach”. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Koniec anonimowości w sieci. Unikalny numer zidentyfikuje internautę„Stracimy internet, jaki znamy”Przestrzega również, że grozi nam przejęcie kontroli nad przepływem informacji, tak aby dane przechodziły przez systemy zoptymalizowane pod kątem nadzoru, skłonienie światowych rynków do zwrócenia się w stronę chińskich gigantów technologicznych dzięki korzystnym standardom oraz eksportowanie cyfrowego autorytaryzmu poprzez nakłanianie innych rządów do stosowania tej samej scentralizowanej, odpornej na cenzurę architektury.– Jeśli Chiny wygrają tę grę, stracimy internet, jaki znamy (...). I jeśli USA się nie obudzą, następna generacja internetu będzie budowana na chińskich warunkach – konkluduje ekspert DFRLab.