Gerald Hauser nie zgadza się z argumentacją KE. Temat szczepionek na koronawirusa znów rozgrzał do czerwoności za sprawą rzekomej wypowiedzi Komisji Europejskiej. „Szczury laboratoryjne” to słowa Geralda Hausera, a nie unijnego organu. Portale internetowe obiegły nagłówki dotyczące stanowiska Komisji Europejskiej o szczepionkach na COVID-19. Sęk w tym, że nie pochodzą one od członków komisji, a od prawicowego austriackiego polityka. Artykuł szybko podchwycili internauci, szerząc swoje poglądy. „Jak się szczurki czujecie? Płaskoziemcy i foliarze byli inteligentniejsi”. „Sami się zgłaszali na bycie szczurem, jeszcze atakowali innych, mówiąc, że stanowią zagrożenie, jak się nie zaszczepią”.Nagłówek wywołał mieszane uczucia wśród internautów, przeważał negatywny odbiór. Do sytuacji odniosła się Justyna Socha – antyszczepionkowa działaczka, założycielka stowarzyszenia STOP NOP. W swoim wpisie na popularnym medium społecznościowych „Facebook” podchwyciła słowa austriackiego polityka. Jej post odbił się szerokim echem, udostępniono go ponad 10 tysięcy razy. CZYTAJ TEŻ: Cios w szczepionki na COVID. Bez rekomendacji resortu zdrowia"Zaszczepione osoby były szczurami laboratoryjnymi"Pierwotna sytuacja miała miejsce na posiedzeniu komisji odbywającym się 27 maja bieżącego roku. Austriacki polityk, Gerald Hauser pisemnie zadał pytania dotyczące zakupu szczepionek na koronawirusa. Swoje zapytanie oparł na dokumentach potwierdzających zakup szczepionek mRNA firm BioNTech/Pfizer, zawartych przez komisarz Stelle Kyriakides.W dalszej perspektywie domagał się wyjaśnień w sprawie niepoinformowania obywateli o wątpliwościach wynikających z zaszczepienia się. Jego pytanie brzmiało: „Dlaczego Komisja nie przestrzegała traktatu i nie poinformowała obywateli – jak zapisano w umowie – że skuteczność i bezpieczeństwo szczepionki genowej nie były gwarantowane?”.Komisja Europejska odpowiedziała Hauserowi 27 sierpnia, argumentując wprowadzenie leku do obiegu. Jego zarzuty dotyczące niesłusznego wprowadzenia szczepionki zostały odparte: „specjalny rodzaj pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, który ma ułatwić dostęp do leków zaspokajających niezaspokojone potrzeby medyczne, w tym w sytuacjach nadzwyczajnych, takich jak pandemia COVID-19, gdy pełna dokumentacja danych nie jest jeszcze dostępna”.Unijny organ wytłumaczył Austriakowi, iż owa procedura zezwoliła na autoryzacje medykamentów. KE podkreśliła, że uzyskała warunkowe pozwolenie. Z kolei producenci zobowiązani byli do przeprowadzenia dalszych badań oraz uzupełnienia danych dotyczących szczepionki na COVID-19.Pomimo otrzymania decyzji, europoseł ponownie uderzył w Komisję Europejską i temat szczepionek. W swojej wypowiedzi podkreślił „warunkowe dopuszczenie” leków oraz określił zaszczepione osoby mianem „królików doświadczalnych”. Austriakowi nie odpowiadały wyjaśnienia dotyczące testowania preparatów, argumentując to przyznaniem się unijnego organu do zatwierdzenia nieprzetestowanych wystarczająco medykamentów. Jego słowa mają manipulujący wydźwięk, podstawowe fakty się rozmywają. Jak faktycznie wyglądał proces wprowadzania szczepionek?Cały proces zatwierdzania szczepionek przez Unię Europejską zaczyna się od testowania leków w laboratorium. Następnie preparat sprawdzany jest na ochotnikach. W przypadku uzyskania dostatecznych danych Europejska Agencja Leków wydaje pozwolenie na wprowadzenie szczepionki do obrotu.Gerald Hauser zarzuca Komisji Europejskiej warunkowe wprowadzenie leku. Takie działania spełnia normy dotyczące jakości, skuteczności oraz bezpieczeństwa produktu. Sama KE w odpowiedzi na pytania polityka podkreśliła szereg wymogów, które muszą zostać spełnione przez producentów. W podobny sposób działano przy wprowadzaniu szczepionki na ptasią grypę czy leków onkologicznych.