Propaganda na najwyższym szczeblu. Co się stało na granicy? Utworzyły się kolejki. Co się dzieje, Polacy wygłupiają się? – lawina pytań Alaksandra Łukaszenki do szefa służby celnej wywołała poruszenie w białoruskich mediach. Dyktator kłamliwie oskarża przy tym Polskę o przyzwolenie na przemycanie narkotyków i materiałów wybuchowych. O rzeczywistych powodach zamknięcia granicy polsko-białoruskiej – milczy. Od 12 września polska zamknęła wszystkie przejścia graniczne z Białorusią. Władze w Warszawie nie ukrywają, jaki jest powód: prowokacyjne manewry Zapad-2025, które białoruski reżim prowadzi wespół z Władimirem Putinem. Tylko u nas: Zapad-2025 – wojskowo „śmiech na sali”, propagandowo dotkliwie bijący bicz Łukaszenka zdenerwowany ruchem PolskiZamknięcie granicy obowiązuje w obu kierunkach – zarówno dla wyjazdów z Polski, jak i wjazdów do naszego kraju. W poniedziałek Alaksandr Łukaszenka wezwał do siebie naczelnika służby celnej Władimira Orłowskiego i zażądał raportu z granicy. Tak relacjonuje to reżimowa agencja Biełta: „Co się stało na granicy? Mówią, że nie chcecie przepuszczać transportu samochodowego. Nie wiem, tam lub z powrotem. Utworzyły się kolejki. Co się dzieje, Polacy wygłupiają się? Ocena profesjonalna. Nie polityczna, ale profesjonalna. Co się z nimi dzieje? To pierwsze pytanie. Chcę, aby poinformowano mnie o sytuacji na granicy z punktu widzenia służb celnych” – mówił dyktator. Reżim wymyślił „wybuchową” historię i oskarża PolskęW kolejnym punkcie domagał się wyjaśnień na temat działań służb na granicy. „Wydaje się, że oni (sąsiednie kraje – red.) nie współpracują z nami, ale mimo to sprawiają nam sporo kłopotów. Przez granicę przemieszczają się narkotyki, materiały wybuchowe i inne substancje” – stwierdził Łukaszenka. Oskarżył przy tym m.in. Polskę o transport narkotyków i materiałów wybuchowych przez granicę białoruską. Od kilku miesięcy białoruska propaganda żyje zatrzymanego busa, którym z Polski rzekomo miały być transportowane materiały wybuchowe „produkcji NATO”. Konkretnie był to Pentryt. Rewelacje naczelnej propagandystki białoruskich służb„Wiarygodność tych doniesień podważa osoba prowadzącej program. Ksienija Lebiedziewa to propagandystka znana z realizacji materiałów telewizyjnych na zamówienie białoruskich służb specjalnych. To ona jako pierwsza rozmawiała z polskim dezerterem Emilem Czeczką i sędzią-zdrajcą Tomaszem Szmydtem” – wskazywał serwis Biełsat. Także polska Krajowa Administracja Skarbowa nie potwierdziła incydentu z wywozem z Polski na Białoruś 580 kg materiałów wybuchowych. KAS jednoznacznie oceniała komunikat białoruskich celników jako element „wysiłków propagandowych reżimu”. Fakt, że jest to dezinformacja białoruskiego reżimu, potwierdził także rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej Dariusz Sienicki.Zobacz także: Amerykańscy żołnierze na Białorusi. Przedostatni dzień Zapad-2025