„Niezwykle niebezpieczne i bezmyślne zachowanie”. Wyjątkową nieodpowiedzialnością wykazał się właściciel drona, który latał nad ratownikami po wypadku na Dolnym Śląsku. Ciężko rannych pasażerów rozbitego auta musiał zabrać śmigłowiec LPR. Start helikoptera był jednak utrudniony, właśnie z powodu fruwającego w miejscu akcji bezzałogowca. Wypadek wydarzył się w niedzielę na trasie Jawor-Strzegom. Tuż za miejscowością Niedaszów samochód osobowy, którym podróżowało pięć osób, uderzył w drzewo. Wszyscy pasażerowie auta odnieśli ciężkie obrażenia i wstępnie zostali zakwalifikowani do najwyższego priorytetu ratowniczego – poinformowała Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Jaworze. Pierwszej pomocy ofiarom wypadku udzielili świadkowie, potem na miejsce dotarli medycy i strażacy, którzy między innymi musieli wydostać z pojazdu uwięzionego w nim kierowcę.Wypadek na trasie Jawor-Strzegom. W pobliżu śmigłowca LPR latał dronStan rannych był na tyle ciężki, że pogotowie wysłało po nich śmigłowiec LPR. Niewiele brakowało, żeby maszyna nie wystartowała. Okazało się bowiem, że nad ratownikami, w pobliżu helikoptera krążył dron. Strażacy nie gryzą się w język i mówią, że takie zachowanie jest „niezwykle niebezpieczne i bezmyślne”.– W trakcie akcji ratowniczych kategorycznie zabrania się lotów dronami. Takie działanie mogło doprowadzić do opóźnienia startu śmigłowca, a nawet do katastrofy lotniczej – przypomina mł. bryg. Łukasz Starowicz, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jaworze.Strażacy poinformowali o problemie policję, ale nie udało się od razu ustalić właściciela urządzenia. Ratownicy ocenili, że to cywilny dron, być może należący do kogoś mieszkającego w okolicach.Strażacy przypominają. „Nie wolno latać dronami podczas akcji ratowniczych”Każdy lot drona powinien być zgłoszony w specjalnej aplikacji. Dzięki temu można natychmiast ustalić, do kogo należy dane urządzenie i w razie potrzeby skontaktować się z właścicielem. Tyle teorii, bo wielu posiadaczy dronów po prostu tego nie robi. Sama straż pożarna ma dodatkowo możliwość zgłoszenia specjalnej strefy zakazu lotów, ale taka opcja dotyczy zwykle dużych, zaplanowanych wydarzeń, a nie wypadków, które wymagają pilnej akcji ratowniczej. Służby apelują więc o zdrowy rozsądek i przestrzeganie przepisów.CZYTAJ TEŻ: NATO będzie strącać rosyjskie drony nad Ukrainą? „To korzystne”– Kiedy jesteśmy wzywani do takiego zdarzenia, priorytetem jest ratowanie ludzkiego życia. Strażacy czy medycy nie będą przecież spoglądać jeszcze w niebo i wypatrywać, czy przypadkiem nie latają nad nimi drony. Musimy się skupić na pomocy poszkodowanym, tu liczy się każda minuta – przypomniał Starowicz.