„Chciałbym pewne sprawy przyspieszyć”. Bycie pełnomocnikiem osób z niepełnosprawnościami w Sejmie to praca na styku wielu ministerstw. Nie mówimy tylko o mojej decyzji, bo ja pewnie bym ją bez problemu podjął – mówi o ustawie o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, Łukasz Krasoń. Paula Szewczyk, portal TVP.Info: Skąd w pana życiu polityka? Przez długi czas funkcjonował pan w opinii publicznej jako społecznik, mówca motywacyjny, a tu nagle start w wyborach parlamentarnych?Łukasz Krasoń: No tak. Sam, gdy ta przemiana się w moim życiu odbywała, długo nad tym myślałem. Dlaczego skręcam w tę stronę? Ale to się wszystko zaczęło od tego, że urodził się mój syn. Wtedy priorytety u każdego człowieka się zmieniają. Nagle z osoby, która buduje swoją karierę, która chce spędzać czas z żoną, podróżować – a wtedy miałem takie możliwości – człowiek zaczął myśleć o tym, że chciałby zostawić świat dla swojego dziecka trochę lepszym.I te wszystkie moje aktywności społeczne, bo przecież wcześniej byłem społecznikiem, się zintensyfikowały. Postanowiłem zająć się tym tematem nie tylko od strony Facebooka, że czasem sobie napiszę jakiś cierpki post czy wrzucę coś na Instagramie, tylko że spróbuję zmienić ten system trochę od drugiej strony. Wtedy zdecydowałem się na taką na zmianę.Dołączyłem do ekipy Szymona Hołowni, kiedy w roku 2020 ogłosił swój start w wyborach prezydenckich. Stałem się jego ekspertem od spraw osób z niepełnosprawnościami, dołączyłem także do partii. Aż w 2023 roku dostałem się na listę i kandydowałem. Tej ścieżki bym pewnie nie przewidział w roku 2012 roku, kiedy rozpoczynałem bycie mówcą. Ciekawe, co wydarzy się w 2030!Czytaj także: Paula Szewczyk z portalu TVP.Info z nagrodą NGO Hero„Nie jesteśmy tylko osobami, które wyciągają ręce po pomoc”Kandydował pan do Sejmu dwa razy, za drugim razem już z czwartego miejsca listy Polski 2050. Dostał pan 11 tysięcy głosów, niestety za mało, by dostać się do Parlamentu. Myśli pan, że wyborcy nie byli gotowi na osobę z tak widoczną niepełnosprawnością w Sejmie?Myślę, że to mogło mieć znaczenie. Pamiętam wiele rozmów gdzieś na ulicach Warszawy, kiedy podchodzili do mnie ludzie, brali ulotki, mówili: „No fajne to, co pan wszystko tutaj opowiada, ale nie wierzę, że pan fizycznie da radę”. Czy że w polityce trzeba mieć twardych graczy, którzy będą się rozpychać i tak dalej. Jest w nas coś takiego, co sprawia, że traktujemy osoby z niepełnosprawnością jako tych, którzy nie dają rady. Po to też poszedłem do polityki, by pokazać, że możemy naprawdę realizować ważne zadania społeczne, także w polityce. Możemy brać odpowiedzialność za własne życie. Nie jesteśmy tylko osobami, które wyciągają ręce po pomoc. Możemy być oparciem dla innych. A nie ma osób z widocznymi niepełnosprawnościami w Sejmie. To pokazuje, ile jeszcze pracy przed nami, ale wierzę, że z każdym rokiem będzie lepiej.Za miesiąc minie dwa lata odkąd uformował się nowy rząd, w którym jest pan wiceministrem i rzecznikiem ds. osób z niepełnosprawnościami. Jest pan traktowany przez osoby ze społeczności OzN, jak ktoś już z drugiej strony barykady?Są i takie głosy, ale przeważają te, że jednak pewne rzeczy udaje się zrobić. Środowisko osób z niepełnosprawnościami nie jest jednorodne. Mamy różne niepełnosprawności, są różne grupy interesu, różne potrzeby, potencjał i doświadczenia. Ja też mam świadomość tego, że klasa polityczna przez tyle lat rozstawiała nas gdzieś na boki, że ludziom dzisiaj jest bardzo trudno uwierzyć, że może być inaczej. To naprawdę będzie wymagało dużo czasu, aby ta wiara, poczucie, że klasa polityczna chce dla osób z niepełnosprawnościami dobrze, wróciła. Musi naprawdę trochę jeszcze tej pracy minąć, ale my ją wykonujemy. Ja się cieszę, że przez te dwa lata już się udało tyle zrobić, bo ucywilizowaliśmy trochę system orzecznictwa w Polsce. Projekty, które teraz ruszają, to co już się udało zrobić w kontekście chociażby wsparcia osób z niepełnosprawnościami w edukacji czy w obszarze asystencji osobistej, tym obszarze projektowym. Przecież udało się te projekty mocno poprawić. No i obszarze ustawowym, może ustawa nie jest na biurku prezydenta, ale już jesteśmy tego wszystkiego bardzo blisko. To są rzeczy, które będą miały odzwierciedlenie w przyszłości.Część środowiska jest niezadowolona z tego, że prace nad ustawą przebiegają wolno. Życzyłaby sobie, żeby ta była już procedowana, by podpisywał ją prezydent.Poczucie, że jestem w Sejmie, a sprawy nie dzieją się szybko, jest zupełnie zrozumiałe. Tu chodzi też przecież o ludzkie życie. To czy ustawa wejdzie w życie dzisiaj czy za rok, czy powinna wejść cztery lata temu, ma wpływ na realne życie ludzi tu i teraz i zniecierpliwienie jest normalne. Ale to też jest praca na styku wielu ministerstw, żeby zabezpieczyć potrzeby osób z niepełnosprawnościami. Nie mówimy tylko o mojej jednej osobistej decyzji, bo ja pewnie bym ją bez problemu podjął. To jest zawsze dyskusja na styku Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Edukacji czy nawet MSWiA, bo są i takie rzeczy, które musimy dogrywać wspólnie. Ale nawet jeśli zmiany nie zachodzą tak szybko, jak każdy by chciał, bo są jakieś czynniki, o których też nie każdy wie, to ważne, że praca idzie do przodu.Czytaj także: Od narodzin dwumiesięczny Staś czeka w szpitalu na rodzinę zastępcząDla osoby, której hasłem jest „żyć szybko”, nie bywa frustrujące, że nie wszystko zależy od niej, a zmiany zachodzą wolno i niewiele można zrobić?Chciałbym pewne sprawy przyspieszyć, ale mam związane ręce. To uczy cierpliwości. Praca w ministerstwie uczy mnie pokory, uczy mnie tego, jak wiele elementów trzeba dograć, zanim w ogóle się o czymś powie i jak wiele rzeczy może pójść nie tak. Ale funkcja pełnomocnika to jest takie miejsce, które naprawdę potrafi odmienić życie ludzi i za każdym razem, kiedy dostaję maila czy list, czy ktoś przychodzi osobiście, lub spotykamy się gdzieś w terenie – bo przecież też często jeżdżę do ludzi – każde słowo, że jakaś część czyjegoś życia się poprawiła, albo pojawia się pewne światełko w tunelu, jest bardzo, bardzo budująca.