Stalinizm, putinizm stronami tej samej monety. Bucza, Izium, Irpień, Mariupol – to nowe symbole rosyjskiego ludobójstwa. Dowód degeneracji nie tylko szarej masy ogłupionej przez propagandę Rosjan, ale też ewolucji reżimu Władimira Putina, ogarniętego neoimperialną manią. Nie jest to nowa kombinacja. Podobnie jak dziś Ukraińcy, doświadczyliśmy jej wraz z agresją z 17 września 1939 roku, dokonaną przez Rosjan ramię w ramię z wojskami Adolfa Hitlera. Podobnie jak dziś, bezprawnej napaści towarzyszyła fala zbrodni i politycznej bandyterki. Napaść sowieckiej Rosji na Polskę dokonana 17 września 1939 roku nie była wyłącznie konsekwencją paktu Ribbentrop-Mołotow, obecnie rehabilitowanego przez Władimira Putina. Sam bezprawny pakt był w znacznej mierze doraźną korzyścią zarówno dla Berlina, jak i Moskwy – mocarstwa zrealizowały po prostu swój interes w odpowiednim czasie i miejscu kosztem odpowiedniego przeciwnika. Korzenie paktu sięgały dziesiątek, a nawet setek lat w głąb i były wypadkową dwóch wrogich Polsce sił.Sprowadzał się do tego, że Adolf Hitler zyskał nowe terytoria na wschodzie, gdzie miała kierować się niemiecka kultura w ramach nazistowskiej idei „Drang nach Osten”. Do tego otrzymywał neutralność Józefa Stalina, wobec czego nie musiał się przejmować podczas podbojów na zachodnie Europy ewentualną wojną na dwa fronty.Kreml dostawał w zasadzie za darmo znaczne terytoria, o które prędzej czy później i tak by się upominał, gdyż tak funkcjonuje rosyjski imperializm. Dlatego Władimir Putin rozpętał wojny zaborcze w Gruzji i Ukrainie. Dlatego, dopóki żyje, będzie straszył albo atakował sąsiadów, których kraje miały kiedyś pecha być częścią Imperium Rosyjskiego albo Związku Sowieckiego.Kontynuacja agresji z 1918 rokuRosyjska napaść z września 1939 roku, nazwana eufemistycznie „wyzwoleńczym pochodem Armii Czerwonej”, była kontynuacją nieudanej agresji z 1918 roku i próby implementowania komunizmu w krajach Europy Zachodniej. W przypadku Rosji wyraz komunizm nie wiele wspólnego z ideami Karola Marksa, to wyłącznie jeszcze jedna wersja rosyjskiego imperializmu, znacznie bardziej ludożercza niż carat. Podobnie jest z putinizmem.Kreml chciał dokonać napaści na Polskę, żeby zmazać hańbę klęski doznanej ze strony dopiero formującego się państwa, które odzyskało niepodległość po 123 latach zaborów. Traktat ryski, podpisany w 1921 roku był nie mniejszym policzkiem dla Moskwy, wykazał bowiem słabość komunistycznego tworu, który przecież miał być jutrzenką swobody dla uciśnionych mas.Traktat ryski ustalał przebieg granic między II Rzeczpospolitą i Związkiem Sowieckim oraz zobowiązał strony do nieingerowania w sprawy wewnętrzne drugiego państwa. Ale o jakich granicach może być mowa, jak można nie ingerować gdy buduje się imperium? Państwo totalitarne nie uznaje ograniczeń, bo wtedy przestaje być hegemonem. Także więc z tej perspektywy Rosja Putina jest krajem totalitarnym.Faktem jest, że 17 września 1939 roku Rosja złamała Pakt o nieagresji między Polską a ZSRR, zawarty w Moskwie 25 lipca 1932 roku, a następnie przedłużany. Preambuła powoływała się na traktat ryski jako podstawę wzajemnych stosunków i zobowiązań między stronami. Warto przyjrzeć się zapisom, które potem Stalin perfidnie złamał.Pakt o nieagresji złamany przez RosjanArtykuł 1 zabraniał każdej ze stron napaści na drugą zarówno samodzielnie, jak i w porozumieniu z trzecią stroną. Za napaść uznawano wszelki akt gwałtu, naruszający całość i nietykalność terytorium lub niepodległość polityczną drugiej Umawiającej się Strony, nawet gdyby te działania były dokonane bez wypowiedzenia wojny i z uniknięciem wszelkich jej możliwych przejawów.W razie napaści państwa trzeciego na jedną ze stron artykuł 2 zobowiązywał drugą stronę do nieudzielania pomocy czy poparcia napastnikowi, choćby pośredniej. Napaść strony paktu na państwo trzecie dozwalał drugiej stronie na wypowiedzenie go bez uprzedzenia. Stoi to oczywiście w sprzeczności z tajnym protokołem do paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku.Uzgodnionych porozumień Rosjanie złamali więcej. To choćby także protokół Litwinowa – wielostronny układ międzynarodowy o charakterze paktu o nieagresji, podpisany 9 lutego 1929 roku w Moskwie przez Polskę, ZSRR, Rumunię, Estonię i Łotwę. Była też konwencja o określeniu napaści, podpisana w Londynie 3 lipca 1933 roku, zresztą do dziś obowiązującą, czy wreszcie pakt Ligi Narodów.Obecna narracja Moskwy to kłamstwo o moralnej konieczności ratowania uciśnionych narodów. „Oczywiście, nie było żadnej alternatywy. W innym wypadku ZSRR stanąłby przed wielkim ryzykiem (…)” – to bajania Putina z 2020 roku w tekście „The Real Lessons of The 75th Anniversary of World War II” („Prawdziwe lekcje 75. rocznicy II wojny światowej”) dla wersji angielskiej w „The National Interest”.Kłamstwa Putina„Kraj musiałby wejść do nieuchronnej wojny z nazistami z bardzo niekorzystnych strategicznie pozycji, kiedy miliony osób różnych narodowości, w tym Żydzi, w okolicach Brześcia, Grodna, Przemyśla, Lwowa i Wilna zostaliby pozostawieni na śmierć z rąk nazistów i ich lokalnych wspólników – antysemitów i radykalnych nacjonalistów” – dalej bredził zbrodniarz Putin.To oczywiste kłamstwo. Wspólnikiem nazistów był Stalin, do tego podobnie jak Hitler był zagorzałym antysemitą. Jesienią 1939 roku Rosja odmawiała przyjmowania tysięcy żydów wydalanych przez III Rzeszę przez linię demarkacyjną. Rosyjscy dyplomaci składali noty protestacyjne, byle nie przyjmować uchodźców. Warto nadmienić, że gdy Niemcy wypchnęli w kierunku polskiego Zbąszynia tysiące żydów w październiku i listopadzie 1939 roku w ramach „Polenaktion”, nasz kraj przyjął ich i zapewnił dach nad głową.Obecna agresja na Ukrainę też jest złamaniem międzynarodowych porozumień. Wymienić można choćby Memorandum budapeszteńskie. Na jego mocy Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka Brytania zobowiązały się do respektowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy, Białorusi i Kazachstanu, oraz powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko ich niepodległości i integralności terytorialnej.Zaatakowanie przez sowietów Polski już broniącej się przed niemiecką agresją było bez wątpienia nożem w plecy. Od razu towarzyszyła temu kampania — nazwijmy ją dyplomatyczną, nie miała jednak nic wspólnego z dyplomacją, raczej była jeszcze jednym z elementów napaści.Kłamliwy pretekst MoskwyJuż 17 września rząd ZSRR jednostronnie uznał pakt o nieagresji z 1932 roku i wszystkie umowy zawarte z rządem lub z udziałem rządu RP za nieistniejące. Pretekst – „zaprzestanie istnienia państwa polskiego”. Sęk w tym, że wtedy jeszcze nasze państwo, choć mocno osłabione, istniało.Legalny rząd opuścił granice Polski dopiero późnym wieczorem 17 września, po otrzymaniu wiadomości o napaści Armii Czerwonej. Odbyło się to po potwierdzeniu informacji o zbliżaniu się sowieckich oddziałów pancernych do miejsca przebywania polskich władz.Prezydent Ignacy Mościcki w wydanym w Kossowie orędziu do narodu określił jednoznacznie sowieckie działania wojskowe jako akt agresji. „Gdy armia nasza z bezprzykładnym męstwem zmaga się z przemocą wroga od pierwszego dnia wojny aż po dzień dzisiejszy, wytrzymując napór ogromnej przewagi całości bezmała niemieckich sił zbrojnych, nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązujące umowy i odwieczne zasady moralności” – przekazał w orędziu prezydent.„Z przejściowego potopu uchronić musimy uosobienie Rzeczypospolitej i źródło konstytucyjnej władzy. Dlatego, choć z ciężkim sercem, postanowiłem przenieść siedzibę Prezydenta Rzeczypospolitej i Naczelnych Organów Państwa na terytorium jednego z naszych sojuszników. Stamtąd, w warunkach zapewniających im pełną suwerenność, stać oni będą na straży interesów Rzeczypospolitej i nadal prowadzić wojnę wraz z naszymi sprzymierzeńcami” – zapewniał prezydent.Wybielanie StalinaDziś Kreml kontynuuje kłamstwo Stalina. „Dopiero wtedy, gdy stało się absolutnie jasne, że Wielka Brytania i Francja nie mają zamiaru pomóc swemu sojusznikowi (...) Związek Radziecki zdecydował się przysłać, rankiem 17 września, oddziały Armii Czerwonej na tak zwane Kresy Wschodnie, które teraz tworzą część terytoriów Białorusi, Ukrainy i Litwy” – to dalej Putin z pełnego przekłamań artykułu dla „The National Interest”. Prawda jest taka, że Berlin już naciskał partnera, by ten zaatakował, nie chcąc wykrwawiać dalej Wehramchtu ponoszącego znaczne straty w walce z polskimi oddziałami.Putin dowodził przy tym, że „w oczywisty sposób nie było alternatywy”. Bronił naturalnie paktu Ribbentrop-Mołotow, nie uznając go za główną przyczyną II wojny światowej. Ostatnio dalej ewoluował w dziedzinie historiografii i tą przyczyną jest już dla niego Konferencja w Monachium. „Wszystkie główne kraje są do pewnego stopnia odpowiedzialne za ten wybuch. Wszystkie one poczyniły fatalne błędy” – twierdził. Zrównał przy tym państwa-agresorów, jak III Rzesza i Związek Sowiecki, z ofiarami wojny.Podobnie obecnie ewoluuje jego światła myśl historyczna w kontekście Ukrainy. Winne tragedii narodu ukraińskiego jest już NATO razem z Polską, które – jak twierdził Putin w rozmowie z ofiarą demonów Tuckerem Carlsonem – ustanowiło bazy w Ukrainie, choć oczywiście ich tam nie ma i nie było.Czytaj więcej: Broń propagandowa Putina. Tak Rosja zakłamuje historię II wojny światowejO godzinie 3 w nocy 17 września 1939 roku zastępca komisarza ludowego spraw zagranicznych Władimir Potiomkin (nie miał tyle honoru co jego imiennik okręt i dać się zezłomować) polskiemu ambasadorowi Wacławowi Grzybowskiemu notę dyplomatyczną, w której oprócz wspomnianej rzekomej ucieczki pojawił się postulat konieczności ochrony mienia i życia zamieszkujących wschodnie tereny polskie Ukraińców i Białorusinów oraz uwalnianiu ludu polskiego od wojny.Warto dodać, że kłamstwa tego użył szef sowieckiej dyplomacji Wiaczesław Mołotow w rozmowie z ambasadorem niemieckim w Moskwie Friedrichem-Wernerem von der Schulenburgiem 16 września o godzinie 18. Oświadczył, że rząd radziecki nie widzi możliwości użycia innego pretekstu, niż ochrona ludności białoruskiej i ukraińskiej.A tak wyglądał ten humanitaryzm w wersji sowieckiej. 17 września był początkiem nie tylko agresji militarnej, ale również straszliwych represji. W walce z czerwonoarmistami zginęło niemal 2,5 tysiąca polskich żołnierzy, co świadczy, że obrońcy byli w stanie stawić mężny opór. Nie wszędzie jednak podejmowano walkę, co wynikało z „dyrektywy ogólnej” wydanej 17 września w Kołomyi (obecnie na terytorium Ukrainy) przez marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza.„Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii” – sugerował Naczelny Wódz.Chaos w szeregach obronnychDokument ten w połączeniu z brakiem publicznego formalnego ogłoszenia przez prezydenta i rząd RP faktu istnienia stanu wojny pomiędzy ZSRR a Polską sprawił, że w szeregi obronne wdarł się chaos. Na przykład Brześciu nad Bugiem 29. Brygada Pancerna Armii Czerwonej kombryga Siemiona Kriwoszeina bez żadnej bitwy wzięła do niewoli 1030 polskich oficerów, 1220 podoficerów i 34 tys. szeregowych żołnierzy. Zwyczajnie przejmowano kolejne składy polskich transportów wojskowych.Sowieci stawiali też na oszustwa. Były przypadki, że oficerowie Armii Czerwonej przedstawiali się jako sojusznicy w wojnie z Niemcami i nawet dekorowali sowieckie czołgi flagami ZSRR oraz polskimi. Następnie zawierano z Polakami lipne porozumienia o zgodzie na ewakuację, potem otaczano, rozbrajano i transportowano do obozów jenieckich. Taki los spotkał między innymi polskie oddziały w Zaleszczykach. Nazwiska wielu oficerów znalazły się na listach katyńskich.Opór Polaków wywoływał tradycyjne rosyjskie bestialstwo, choć i on nie był potrzebny, żeby wydobyć z czerwonoarmistów pokłady okrucieństwa. Rosyjscy oficerowie wprost wzywali ludność cywilną do dokonywania mordów. Dowódca Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej komandarm I rangi Siemion Timoszenko tak napisał w odezwie do Ukraińców: „Bronią, kosami, widłami i siekierami bij swoich odwiecznych wrogów – polskich panów”.Dochodziło oczywiście do oddolnych rzezi. Spośród tych przeprowadzonych bezpośrednio przez sowietów, największą była masakra Polaków dokonana w Rohatynie. Mordowano zarówno żołnierzy jak i cywilów. W rejonie Sarn rozstrzelano całą wziętą do niewoli kompanię z Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Sarny” – łącznie 280 żołnierzy i oficerów.Związani żołnierze obrzuceni granatamiW Mostach wymordowano przy użyciu karabinów maszynowych około tysiąca policjantów i słuchaczy szkoły policyjnej zgromadzonych na placu apelowym. W Grodnie doszło do wiązania polskich jeńców i ciągnięcia ich czołgami po bruku. W nocy z 26 na 27 września w Niemirówku w Chełmskiem Rosjanie zaskoczyli oddział podchorążych. Śpiący Polacy nie postawili oporu. Związano ich drutem i obrzucono granatami.Prof. Wojciech Roszkowski w „Najnowszej historii Polski 1914-1945” wymieniał również „dramatyczne sceny maltretowania jeńców polskich” które „rozegrały się w Grodnie, Wołkowysku, Oszmianie, Mołodecznie, Nowogródku, Sarnach, Kosowie Poleskim i Tarnopolu”. Miejscami kaźni były też Świsłocz, Chodorów, Złoczów, Stryj, wymieniać można długo. To był wstęp do zbrodni katyńskiej.17 września miał polityczny ciąg dalszy, który i dziś widzimy w działaniach Kremla. Po agresji sowieci brnęli w kłamliwą narrację o konieczności ochrony ludności ukraińskiej i białoruskiej. 22 października Rosjanie zorganizowali na okupowanych terytoriach nielegalne z punktu widzenia prawa międzynarodowego wybory do Zgromadzeń Ludowych Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy.„Wybory” mające być swoistym referendum, które wyrazi wolę ludu, były oczywiście tragifarsą. Głosowanie pod lufami karabinów, aresztowania, wywózki, kandydatami byli wyłącznie komuniści wyznaczeni przez Rosjan. Do tego powszechne fałszerstwa.PseudowyboryZgodnie z oficjalnymi danymi, w „wyborach” w Zachodniej Ukrainie wzięło udział 92,83 proc. uprawnionych, zaś na Zachodniej Białorusi aż 96,7 proc. Podstawieni kandydaci otrzymali ponad 90 proc. głosów. W dniach 26-30 października pokorni deputowani zgodnie podjęli uchwały o włączeniu Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy do Związku Sowieckiego, „na prośbę delegatów”.Rada Najwyższa ZSRS wzruszona tym aktem zaufania pochyliła się nad „prośbami” i formalnie włączyła te obszary do Związku Sowieckiego w dniach 1-2 listopada 1939 roku. A teraz przypomnijmy sobie „referenda” na Krymie i wschodzie Ukrainy wiosną 2014 roku i pokorne prośby o włączenie do Federacji Rosyjskiej. Ten sam polityczny bandytyzm reżimów Stalina i Putina.A tak sytuację reguluje rozdział 45 Konwencji haskiej z 1907 roku – z chwilą faktycznego przejścia władzy z rąk rządu legalnego do rąk okupanta, tenże poweźmie wszystkie będące w jego mocy środki, celem przywrócenia i zapewnienia, o ile to jest możliwe, porządku i życia społecznego, przestrzegając, z wyjątkiem bezwzględnych przeszkód, prawa obowiązujące w tym kraju.Pod względem militarnym, politycznym, społecznym, ekonomicznym rosyjska agresja z 17 września 1939 roku była zbrodnią, tym bardziej zuchwałą, że dokonaną zdradziecko i tchórzliwie, we współpracy z innym agresorem. Kolejną zbrodnią jest kłamstwo historyczne budowane od samego początku przez Moskwę. Wszystkie te mechanizmy putinizm stosuje teraz w Ukrainie. Zresztą nazwa zbrodniczej ideologii nie ma znaczenia, to tylko kolejna maska rosyjskiego imperializmu, który zawsze będzie się karmił ludobójstwem i dążył do ekspansji. Do takiego upodlenia doszli Rosjanie.