Koszykarze powalczą o ćwierćfinał Eurobasketu. Polacy znów mają szansę awansować do ćwierćfinału EuroBasketu. Na ich drodze, w niedzielnej rywalizacji, staną Bośniacy. – Polska koszykówka stała się mocna. Pojawił się duży szacunek u rywali. Nikt nas nie lekceważy – mówi Jacek Łączyński, były reprezentant Polski, w rozmowie z TVP.Info. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 11:00. FILIP KOŁODZIEJSKI: – Zaczął się rok szkolny. Można wystawiać oceny. Jaką dałby pan Biało-Czerwonym po meczach w grupie?JACEK ŁĄCZYŃSKI: – Szóstki nie dam. Za wykonanie planu minimum należy się piątka. Polacy awansowali z grupy w dobrym stylu.Co najbardziej zaskoczyło pana na plus w kadrze prowadzonej przez Igora Milicicia?Panowie wytrzymali dużą presję w dwóch pierwszych meczach. Napięcie było ogromne. Oprócz fizycznego zmęczenia, dochodziło mentalne. Niby „ściany” pomagają, ale też dokładają oczekiwań. Kibice sprostali wyzwaniu. Pokazali, że nie zostawią ulubieńców bez pomocy. Świetnie oglądało się rywalizację w katowickim Spodku.Europejscy potentaci dostali sygnał od Polaków, że granie z nimi do najprostszych nie należy...I dobrze. Pierwsze poważne sygnały pojawiły się w 2022 roku, gdy zostaliśmy czwartą ekipą Starego Kontynentu. Wtedy dużo osób mówiło, że to przypadek, sensacja. Jak widać, niekoniecznie. Polska koszykówka stała się mocna. Widać to nawet po wypowiedziach graczy ze Słowenii czy Francji. Pojawił się duży szacunek. Nikt nas nie lekceważy.Kolejnym rywalem Polaków będzie Bośnia i Hercegowina. Czego możemy się po nich spodziewać?Nie mają łatwo. Największa gwiazda tej kadry – Jusuf Nurkić – występuje na co dzień w NBA w Utah Jazz. W jednym z wywiadów podkreślił, że awans z grupy to wielki sukces, ale dodał, że w ich federacji i całej koszykówce źle się dzieje. 31-latek oprócz wsparcia na parkiecie, pomaga reprezentacji też finansowo. Pomimo kłopotów drużyna zmotywowała się i jest w stanie wygrywać na międzynarodowym turnieju. Chcą więcej i więcej. Są zdeterminowani. Na pewno się nas nie przestraszą. Wyjdą i będą walczyć o zwycięstwo.Nasz gwiazdor z NBA wypadł ze składu na kilka dni przed startem turnieju. Kadra z nim wyglądałaby jeszcze lepiej?Nie ma co gdybać. Oczywiście szkoda, że Jeremy Sochan nie może grać. Byłby ważną postacią na parkiecie. Pomógłby w obronie i pokazałby jakość pod koszem. Zarówno naszym, jak i rywali. Trener nie może też skorzystać z Igora Milicicia juniora. Nie zmienia to jednak faktu, że już w fazie pucharowej w meczach decyduje wiele czynników. Mogą pojawić się niespodzianki i sensacje. My taką zrobiliśmy na poprzednim turnieju. Utrzymaliśmy poziom i pokazaliśmy w minionych meczach dużo dobrej koszykówki.Czytaj też: Znów horror na Eurobaskecie. Polacy wygrywają i awansują do fazy pucharowejCo mimo wszystko warto poprawić w naszej kadrze?Nawiązując do meczu z Belgią... panowie na pewno chcieli go wygrać. Niewiele zabrakło. Gdyby na ten mecz nie przyszło tylu polskich kibiców, skład mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Chodzi o to, że Jordan Loyd, Mateusz Ponitka czy Michał Sokołowski nie graliby po 30 minut. Dostaliby więcej odpoczynku. Szwankowała skuteczność. Polacy trafili tylko cztery trójki. To na pewno element do poprawy przed kolejnym meczem. Żałują, że pożegnali się z fazą grupową porażką. Fachowcy twierdzą jednak, że taka sytuacja dodatkowo ich zmotywuje. Przecież nikt nie lubi przegrywać.Powiedzmy kilka słów o Loydzie. Jordan spełnił pana oczekiwania?Zacznę od tego, że zawsze byłem przeciwny naturalizacji zawodników w reprezentacji. Nawet za czasów A.J. Slaughtera. Nie chodzi mi tylko o Polskę. Nie zmienia to jednak faktu, że gracze z USA robią różnicę. Dobrze, że Loyd trafił do nas. Jeśli mam się godzić na takie decyzje, to właśnie przy wsparciu zawodników o takim poziomie. Jordan jest wielką gwiazdą europejskiej koszykówki. Był członkiem zespołu Toronto Raptors, który został mistrzem NBA. Ma mocne, dobre CV. Bardzo nam pomógł. Trzeba się cieszyć. Nie dyskutujmy teraz o tym, czy to słuszny kierunek sprowadzania koszykarzy do kadr, czy nie. Co powie pan na temat gry Mateusza Ponitki?Ciągnie grę tej kadry. Walczak z mocnym charakterem. Z meczu na mecz gra lepiej i pewniej. Wszyscy na niego liczą. Wszędzie go pełno. Ma dobre statystyki. Jest bardzo mocnym punktem zespołu. A pozostali?Raz lepiej. Raz gorzej. Widać, że niektórzy potrzebują więcej czasu na parkiecie. Dużo w kolejnym meczu będzie zależało od dyspozycji Dominika Olejniczaka, Aleksandra Balcerowskiego czy „Dziadzi” – Kamila Łączyńskiego. Myślałem, że Milicić pozwoli pograć więcej rezerwowym. Nawet kosztem wyższej porażki z Belgią. Kibice na pewno by to wybaczyli. Miał jednak inny plan. Oby pojawił się ktoś, kto wyjdzie z cienia i pomoże wywalczyć awans.Czyta też: Zacięty bój z Francją. Pierwsza porażka Polaków w EuroBaskecieDopytam jeszcze o Łączyńskiego. Jedni mówią o nim „Dziadzia”, drudzy „Profesor”. Kamil jest pana synem. Jak na tę chwilę się prezentuje?O tym, jakim koszykarzem był i jest Kamil, wiem od 20 lat. Wielokrotnie sugerowano, że bronię syna na siłę. Nie. Po prostu bronię jego umiejętności. To, że nie był przez kilka lat w kadrze nic nie zmienia. Trafił na czasy trio: Krzysztof Szubarga, Robert Skibniewski, Łukasz Koszarek. Nie dostawał zatem wiele szans. Niby nie był pomijany na każdym kroku, ale jego rola w reprezentacji była bardzo mała. Teraz dużo osób zachwyca się jego podaniami. Warto jednak pamiętać, że robi tak od dwóch dekad. Cieszę się, że ma znakomitą przygodę na koniec reprezentacyjnej kariery. Zdrowie na szczęście mu dopisuje i z tego korzysta.W trakcie EuroBasketu był chory. Przed meczem z Francją miał wysoką gorączkę. Dlaczego mimo wszystko pojawił się na parkiecie?On nie umie odpuszczać. W czwartek wziął ostatnią dawkę antybiotyku. Jest lekko osłabiony, ale znając jego charakter, to pojawiłby się na parkiecie nawet bez... nogi. Sam też odradzałem mu grę z Francją. Nie poskutkowało. Usłyszałem, że nie potrafi odmawiać i rezygnować. Jest dorosły. Wie, co robi.Na koniec wybiegnijmy w przyszłość. Polacy znów mogą powalczyć o najlepszą czwórkę EuroBasketu?Wszyscy marzymy o kolejnych awansach i grze o medale. Na pewno jesteśmy w stanie pokonać Bośnię i Hercegowinę. Potem możemy wpaść na Turcję, która jest naprawdę mocna. Być może na tę chwilę poza naszym zasięgiem. Nie zniechęcajmy się. Mogą przytrafić się błędy sędziów, niechciane faule, kontuzje czy słabsza dyspozycja. Wszystko w nogach, rękach i sercach Polaków. Mamy doświadczoną i starą kadrę. Dla większości to jedna z ostatnich dużych imprez. Na pewno nie odpuszczą walki na parkiecie. EuroBasket 2025, mecz 1/8 finału: Polska – Bośnia i Hercegowina Kiedy mecz: 7 września (niedziela), godzina 11:00Gdzie oglądać: od 10:50 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTVKto skomentuje: Michał Regulski, Mirosław NoculakCzytaj też: Zacięty mecz Polaków na pożegnanie z Katowicami