Obalamy mity minionej epoki. Choć w czasach PRL nie było internetu ani mediów społecznościowych, plotek oraz sensacyjnych doniesień na temat znanych osobistości nie brakowało. Zgodnie z nimi Stanisława Gierek miała czesać się w Paryżu, a Kalina Jędrusik kąpać w szampanie. Pierwszy sekretarz miał jej nie znosić i rzucać kapciem w telewizor, gdy występowała w Kabarecie Starszych Panów. Jak było naprawdę? W czasach PRL, podobnie jak ma to miejsce dziś, nie brakowało plotek na temat gwiazd oraz osób publicznych. Nie przeszkadzał w tym brak kolorowych gazet, tabloidów oraz portali plotkarskich.Wszystkie barwne historie przekazywane były pocztą pantoflową. Przekazywali je ci, którzy byli blisko polityków i gwiazd – współpracownicy, przyjaciele oraz znajomi. Bywało, że oni sami prowokowali te plotki i doniesienia. Oto kilka z tych najgłośniejszych i najbarwniejszych. Były prawdą czy mitem?Stanisława Gierek czesała się w Paryżu i jeździła tam na zakupyTo była jedna z najgorętszych plotek czasów PRL, wręcz legendarna, powtarzana jeszcze długo po tym, jak Edward Gierek przestał być I sekretarzem KC PZPR. Anegdota ta narodziła się w drugiej połowie lat 70. To właśnie wtedy cała Polska zaczęła mówić o tym, że Stanisława Gierek raz w tygodniu lata do Paryża nie tylko na zakupy, ale i do fryzjera.Jak pisze w swojej książce „PRL. Po godzinach” Sławomir Koper plotka ta narodziła się, bo „Stanisława jako pierwsza żona przywódcy partii wyszła z jego cienia i często towarzyszyła mu podczas wizyt zagranicznych”.Kiedy więc tylko Gierkowie wyruszali w podróż, pojawiały się insynuacje, że żona I sekretarza rusza na podbój paryskich butików i po nowe loki. Jedni uważali, że ma do tego prawo, inni nie zostawiali na niej suchej nitki.Ci, a właściwie te, którym się to nie podobało, uważały, że Stanisława Gierek ma źle dobrane fryzury, nieadekwatne do jej wieku oraz pozycji. Plotka o wizytach u paryskich mistrzów była więc mitem, ale jak zaznacza Koper „u jej źródła leżał fakt, że pani Gierek faktycznie miała słabość do zagranicznych zakupów”. Ambasador w Wiedniu w rozmowie z Mieczysławem Rakowskim miał zauważyć, że żona Gierka zabiera na wizyty w sklepach niemal całą rodzinę.Kalina Jędrusik kąpała się w szampanieKalina Jędrusik uchodziła za seksbombę czasów PRL. Była aktorką, która nie tylko swoim talentem, ale także zachowaniem wzbudzała nie tyle zainteresowanie, ile kontrowersje.Świadczyć o tym może chociażby scena z filmu „Bo we mnie jest seks” z 2021 r. w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz. Wcielająca się w Kalinę Jędrusik Maria Dębska przepycha się w kolejce, a w dłoniach trzyma dwie butelki szampana. Oburzonym i komentującym jej zachowanie rzuca, że nie tyle pije ten wyskokowy napój, co się w nim kąpie.Czytaj też: „Bukiet dla pana z jednym jajem!”, czyli złota era barów mlecznychCzy rzeczywiście Kalina Jędrusik zażywała kąpieli w szampanie? Tę anegdotę gwiazda czasów PRL stworzyła na swój temat osobiście. Sytuacja wykorzystana w filmie miała miejsce w sklepie w Chałupach, gdzie celebryci poprzedniej epoki chętnie jeździli w sezonie letnim. Opowiedziała ją Krystyna Cierniak-Morgenstern, która była dobrą znajomą aktorki. To właśnie w lokalnym sklepie w Chałupach Kalina Jędrusik „zgorszyła” stojących w kolejce klientów opowieścią o kąpieli w szampanie.– Jesteśmy w Chałupach i zawsze około siódmej rano straszny ogonek do miejscowego małego sklepiczku. Wszystkie rybaczki tam przychodziły, wśród nich znalazła się Kalina, która tego dnia przyszła kupić szampan. Rybaczki w kolejce zaczęły się buntować: – Co to? Po szampana? O siódmej rano? My tutaj po chleb przychodzimy – i tak dalej. A Kalina: – Ale ja się w szampanie kąpię! – opowiadała pani Krystyna.Stanisława Gierek miała czesać się w Paryżu, Nina Andrycz ubierać u tamtejszych krawcówO ile Stanisława Gierek miała czesać się w Paryżu, o tyle Nina Andrycz, która była żoną Józefa Cyrankiewicza, miała być ubierana przez paryskich projektantów i to tych najsłynniejszych.Już samo małżeństwo Niny i Józefa było tematem plotek. Niektóre z opowiadanych historii jak chociażby ta, że Józef Cyrankiewicz miał słabość do kobiet i zdradzał swoje żony czy to, że Nina Andrycz usunęła trzy ciąże, były prawdą. Jak było z plotką o kreacjach od paryskich projektantów? Była prawdą.Gdy w 1960 Cyrankiewicz i Andrycz mieli jechać do Indii, polska prasa rozpisywała się o przygotowaniach do tej wizyty. Wśród szczegółowo opisywanych elementów podróży, były także stroje „pierwszej damy”. Dla obywateli PRL, którzy w tamtych czasach nie mieli często, co włożyć do garnka i ledwo wiązali koniec z końcem, było to pogłoską wzbudzającą złość oraz niechęć.Jak pisze Sławomir Koper „w zakładach pracy ostro atakowano tę rozrzutność”. Władysław Bieńkowski, który był wówczas ministrem i posłem, starał się uspokajać społeczeństwo i mówił, że „paryskie toalety pani Niny były tańszym wyjściem z sytuacji”. – Gdyby Cyrankiewicz pojechał sam, to kosztowałoby nie mniej, bo kontakty z paniami na świecie drogo kosztują – twierdził Bieńkowski. Jak zauważa Koper, aktorka i żona I sekretarza nie nosiła w Indiach sukni ze szczerozłotymi nitkami i kapeluszy zdobionych drogimi klejnotami.Władysław Gomułka na widok Kaliny Jędrusik rzucał kapciem w telewizorArtystyczna droga Kaliny Jędrusik, choć wydawała się wręcz karierą rodem z Hollywood, nie była usłana różami. Aktorka miała w swoim życiu taki czas, gdy nie zatrudniano jej do filmowych produkcji i pokazywała się na wizji jedynie w „Kabarecie Starszych Panów”. Dostała wówczas odgórny przepis, by była podczas występów ubrana skromnie. Ale pewnego dnia (a programy szły na żywo) skończyła swój numer w skromnej sukni i kiedy realizatorzy odetchnęli z ulgą, odwróciła się: miała dekolt prawie odsłaniający pośladki – wspominał w książce „Życie artystek w PRL” Jerzy Gruza.Czytaj też: „Kalina Jędrusik była i dowcipna, i przebojowa, ale się nie wywyższała”Plotkowano, co także powtórzyła w jednej ze swoich wypowiedzi Kalina Jędrusik, że Gomułka rzucał kapciem w telewizor. – Słyszałam, że pan Gomułka rozbił telewizor, kiedy zobaczył moje omdlewające spojrzenie – powiedziała po jednym ze swoich występów. Inna wersja sugerowała, że Gomułka rzucał popielniczką. Nie było to jednak prawdą. Powód? Po pierwsze był człowiekiem bardzo oszczędnym, więc nie zniszczyłby niczego a już na pewno wynalazku techniki, jakim w PRL był telewizor. Po drugie Gomułka nie nosił kapci, tylko buty ortopedyczne ze względu na to, że jedną nogę miał krótszą od drugiej.„A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia w d…”. Te słowa miały paść w dobranocce TVPNie da się ukryć, że to zdanie stało się wręcz legendą tamtych lat, a anegdota z nimi związana powtarzana jest do dziś i już mało, kto wie, jak było naprawdę.Słowa „A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia w d…” miały paść z ust Bronisława Pawlika, który pojawiał się na szklanym ekranie w wieczorynce „Miś z okienka”. Dobranocka ta była polskim odpowiednikiem angielskiej bajki „Whirligig”. W oryginale kukiełce, którą był Pan Rzepa, towarzyszył aktor Humphrey Lestocq. W polskiej wersji Bronisław Pawlik nie tylko rozmawiał z pluszakiem, ale też był powiernikiem jego sekretów i najlepszym przyjacielem.„Nie trzeba przedstawiać Bronka. Znają go bez wyjątku wszyscy telewidzowie. Każdy, kto ma telewizor choćby od miesiąca, na pewno oglądał ulubioną pozycję odbiorców w wieku od 3 do 103 lat – Misia z okienka. Bronek to przyjaciel Misia, opiekun, doradca – jednym słowem, taka bardzo bliska osoba, którą się kocha, lubi, szanuje... W czasie naszej rozmowy Misia nie było. Przeziębił się i niestety nie mógł przyjść. A może to i lepiej. Miś to mądralka, czasem i Bronka złapie na omyłce…” – pisał tygodnik „Radio i Telewizja” w 1960 r.Dobranockę „Miś z okienka” polskie dzieci i ich rodzice mogli oglądać w latach 1957-1973. Każdy odcinek nadawany był na żywo. Jak głosi plotka, która urosła do rangi legendy, to właśnie podczas jednego z nich Bronisław Pawlik miał wypowiedzieć słynne słowa: „A teraz, drogie dzieci, pocałujcie Misia w dupę, idę na wódkę". Była też druga wersja, według której „Bronek idzie na piwo”.Plotkowano, że te słowa sprawiły, że aktor musiał odejść z dobranocki. Tymczasem on sam tłumaczył, że zrezygnował, bo nie chciał być kojarzony tylko z misiem a brać udział w innych projektach filmowych, serialowych i teatralnych. Anegdota o tym słynnym zdaniu zaczęła jednak żyć własnym życiem. Niektórzy przypisywali tę wypowiedź nie Pawlikowi a Mieczysławowi Czechowiczowi, który też był misiem, bo użyczał głosu Uszatkowi. Sam Pawlik śmiał się w rozmowie z „Przekrojem”, że: „To wszystko robota Wicherka”. Tak nazywano Czesława Nowickiego, czyli prezentera pogody w dawnej TVP. Miał on opowiadać tę anegdotę podczas spotkań z publicznością. Bronisław Pawlik zmagał się wówczas z problemem alkoholowym, więc anegdota ta przylgnęła do niego na dobre.Czytaj też: Pochody, przemowy i czekolada z nyski. 1 maja, czyli „imieniny” PRL