Zmiany od pierwszego września. Rozumiem głosy drugiej strony, które mówią, że systematyczna nauka w domu jest potrzebna. Dlatego poprosiłam o ewaluację (...). Będziemy podejmować decyzje, w jaki sposób wesprzeć młodzież w efektywnym uczeniu się, nie wracając do przeładowania jej pracami domowymi – mówi w rozmowie z portalem TVP.Info ministra edukacji Barbara Nowacka. Paula Szewczyk, TVP.Info: W rozpoczynającym się pierwszego września roku szkolnym na uczennice i uczniów czekają dwa nowe przedmioty.Barbara Nowacka: Wprowadzamy potrzebne i oczekiwane zmiany. Przede wszystkim dwa nowe przedmioty: edukacja obywatelska w szkołach ponadpodstawowych i edukacja zdrowotna w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Oba przedmioty bardzo ważne, przygotowujące młodych ludzi do podejmowania wyzwań dzisiejszego świata.Edukacja obywatelska to przede wszystkim wzmocnienie postaw obywatelskich, patriotycznych, przygotowanie młodych ludzi do życia społecznego. Świetnie napisana podstawa z naciskiem na to, co będzie istotą Reformy26 Kompas Jutra, która wejdzie w życie od 2026 roku, czyli sprawczość, wykorzystywanie wiedzy w praktyce, skuteczna komunikacja.Edukacja zdrowotna to z kolei budowa odporności na różnego rodzaju zagrożenia – od chorób, przez uzależnienia, dezinformację, po te zagrożenia, które mogą dotknąć sfery intymnej. Edukacja zdrowotna to troska o zdrowie psychiczne, aktywność fizyczną, zdrowie seksualne, budowanie relacji, żywienie, higienę czy środowisko przyrodnicze. Eksperci podkreślają, że edukacja zdrowotna może uratować zdrowie i życie.Mimo tych zalet, ministerstwo podjęło decyzję, że nie będzie to przedmiot obowiązkowy.To pierwszy rok tego przedmiotu, Kościół z prawicą rozpętali wokół niego potężną kampanię dezinformacyjną, która wyzwala najgorsze emocje. Nie mogę dopuścić do tego, żeby nauczyciele i szkoły były narażone na ataki spowodowane czyimiś fobiami, żeby zakłócano prace szkół, dlatego zdecydowałam, że w pierwszym roku będzie to przedmiot nieobowiązkowy.Przeciwko przedmiotowi był kościół. To nie jedyny wątek, w którym Ministerstwu nie po drodze z hierarchami. Również, jeśli chodzi o lekcję religii.Jedna godzina religii na pierwszej lub ostatniej godzinie – to rozwiązanie o bardzo dużym poparciu społecznym. To było też nasze zobowiązanie, żeby relacje państwa i kościoła zostały uporządkowane, a szkoła była miejscem – gdzie owszem, każdy punkt widzenia jest szanowany – ale przede wszystkim była od tego, by kształcić, a nie po to, żeby formować religijnie.Czytaj także: Wkrótce powrót do szkoły. Tyle trzeba będzie wyłożyć na wyprawkęJakie są plany MEN-u wobec zadań domowych? Nie wyklucza ministra, że wrócą? Ja bardzo poważnie podchodzę do wyzwań, które stoją przed światem edukacji, myśląc jednocześnie o dobrostanie młodych osób. Poprosiłam Instytut Badań Edukacyjnych – Państwowy Instytut Badawczy o ewaluację nowych rozwiązań w dwóch obszarach. Po pierwsze o ocenę nauczycieli i całej społeczności szkolnej, w jaki sposób nowe zasady nieobowiązkowych i nieocenianych prac domowych są realizowane. Po drugie, o analizę wyników egzaminu ósmoklasisty. Tegoroczne wyniki egzaminu ósmoklasisty nie różnią od wyników z lat poprzednich, potrzebuję więc informacji od IBE, czy w ogóle brak obowiązkowych i ocenianych prac domowych wpłynął na te wyniki. Jeśli tak, to w jakim zakresie. Wszelkie decyzje będą podejmowane po analizach.Rozumiem, że nie mówimy na razie o jakimś konkretnym terminie, czekamy?Do końca września Instytut Badań Edukacyjnych przedstawi ministerstwu swoje analizy. MEN będzie rozmawiać ze środowiskami nauczycielskimi, a także rodzicami i uczniami. Podejmiemy decyzje, w jaki sposób wesprzeć młodzież w efektywnym uczeniu się, nie wracając do przeładowania jej pracami domowymi.Ministra nie żałuje swojej decyzji o zniesieniu obowiązkowych zadań domowych?Wiemy, jak młodzież była przeciążona i każdy, kto obserwował młodego człowieka, czy to nauczyciele, czy rodzice, widział, że to, co było za czasów PiS z przerośniętą podstawą programową, niemożnością zrealizowania podstawy programowej w wymiarze godzin lekcyjnych i przenoszeniem wszystkiego na dom, powodowało tylko nierówności i obniżało dobrostan uczniów i uczennic. Jedną z przyczyn tego złego stanu była likwidacja gimnazjów. Czytaj także: Młodzi nauczyciele rezygnują z pracy. Szkoły ściągają emerytówCo z dofinansowaniem bądź obcięciem dofinansowania na edukację domową? Edukacja domowa ma dużą wartość, ale wtedy, gdy jest realnie realizowana i odpolityczniona. Minister Czarnek, przyjął próg większego dofinansowania w zasadzie z sufitu. My porządkujemy tę sprawę. Szkoły prowadzące edukację domową oczywiście otrzymują wsparcie, ale adekwatne do potrzeb, a przecież zupełnie inne są potrzeby, szkoły stacjonarnej. Mówiąc o edukacji domowej zwracam też uwagę na wyniki egzaminów.Mogłaby ministra doprecyzować?W niektórych placówkach oferujących formy – chyba nie do końca słusznie – nazwane edukacją domową wyniki końcowe, wyniki egzaminów ósmoklasisty i wyniki egzaminów maturalnych są znacznie niższe. Małe szkoły prowadzące edukację domową mają dobre wyniki, nieodbiegające od średniej, tymczasem te duże, bardzo znane, wyniki edukacyjne mają po prostu słabe. A co jest naszym priorytetem? Dobro dzieci i młodzieży – w tym ich wyniki edukacyjne.Mimo że więcej nauczycieli niż przed rokiem decyduje się na pracę w zawodzie, nadal wolnych pozostaje 13 tys. wakatów.Porozmawiajmy pod koniec września, gdy ruch kadrowy się zakończy, bo teraz te dane codziennie się zmieniają. Zobaczymy wówczas, jaka będzie rzeczywista liczba brakujących etatów. To normalne, że nauczyciele zmieniają pracę, kontraktują się w innych szkołach. Wakatów w tym roku jest na pewno mniej. Pewnie za wcześnie jeszcze, by ogłosić sukces, ale patrzę z nadzieją, jak sytuacja nauczycieli w Polsce się poprawia. We wszystkich krajach OECD widać, że młodzi ludzie mniej chętnie przychodzą do zawodu nauczyciela, mamy do czynienia z kryzysem zawodów służby publicznej, to jest zauważalne wszędzie. To też wielkie wyzwanie dla państwa.Mówi ministra o swoim optymizmie na myśl o pierwszym września. Jednak nie każdy podchodzi do rozpoczęcia roku szkolnego z takim entuzjazmem. Choćby Związek Nauczycielstwa Polskiego, który planuje wtedy pod MEN manifestację.To oczywiste, że związki zawodowe przypominają o swoich postulatach, słusznych postulatach, dotyczących wynagrodzeń. Ja akurat pierwszego września będę na inauguracji roku szkolnego w Gdyni, nie zdołam spotkać się tego dnia z protestującymi, zrobi to ktoś w moim imieniu. Bo w MEN te postulaty rozumiemy. Zespół do spraw pragmatyki zawodowej nauczyciela wypracował wspólnie ze związkami rozwiązania w Karcie Nauczyciela, które były przyjęte bardzo pozytywnie przez wszystkie centrale związkowe i przez nauczycieli praktyków. Wiele jeszcze pracy przed nami, ale związkowcy widzą, że zmierzamy w dobrym kierunku.Czytaj także: Premier do nauczycieli: Przepraszam w imieniu państwaMoże za wolno? Może nie tak jak część nauczycieli czy osób zrzeszonych w związku by chciała? Bo podwyżka 150 zł od 1 stycznia 2026 roku, to niewiele.Wolę mówić o trzech procentach podwyżki. Nauczyciele zarabiają bardzo różnie, nauczyciel początkujący zarabia inaczej niż nauczyciel dyplomowany czy mianowany. To naprawdę spora rozpiętość, w zależności od stopnia awansu – od 5 do 10 tys. zł.Skupmy się na tych, którzy zarabiają najmniej, ich pensje oscylują wokół płacy minimalnej. Czy dla nich jest jakaś nadzieja, że podwyżki przyjdą?Po pierwsze, rozpoczęliśmy rządy od podwyżki 30 dla nauczycieli dyplomowanych i mianowanych i 33 procent dla nauczycieli początkujących, co wynosiło znacznie więcej niż inflacja, nawet zarządów PiS. Zwiększyliśmy nakłady na oświatę z 65 miliardów w 2023 roku do planowanych w przyjętym właśnie budżecie 115 miliardów. To jest gigantyczny skok. To też się przekłada na wynagrodzenia, i na warunki pracy nauczycieli.Wiem, że nauczyciele muszą zarabiać więcej. Dlatego projekt obywatelski, który został złożony przez rząd w parlamencie, ma wsparcie z naszej strony i moim celem jest, żeby wszedł w życie do 2027 roku.Nie wiem, czy pani minister widziała badania dla „Wprost”, które wskazały ministra Czarnka jako najgorszego ministra w Polsce? Na drugim miejscu, według ankietowanych, znalazła się pani.Dziwię się, że nie wskazano pani Zalewskiej, szybko znikła w mrokach niepamięci, a przecież likwidowała gimnazja, i to za jej urzędowania odbywały się w Polsce największe protesty oświatowe. Naturalne jest, że pamięta się i myśli o tych, którzy obecnie urzędują albo urzędowali niedawno.Czytaj także: Wiceminister edukacji zabrała głos w sprawie podwyżek dla nauczycieliRozumiem, że wynikiem badania ministra się nie przejmuje?Jesteśmy bardzo spolaryzowanym społeczeństwem. Episkopat toczy wojnę personalnie ze mną. Dla mnie najważniejsze jest to, że edukacja zmierza naprawdę w dobrym kierunku, dokonujemy potrzebnych, odważnych zmian. mamy wsparcie znakomitych ekspertów. Owoce tych prac będą dobre.MEN zastanawia się, jak systemowo radzić sobie z dezinformacją, fake newsami? Sama pani ministra mówiła o tym, że sztuczna inteligencja rozwiązywała zadania dla uczniów.Dezinformacja to jedno z największych zagrożeń naszych czasów. Uwzględniamy to w podstawach programowych chociażby edukacji zdrowotnej czy edukacji obywatelskiej. Na tym nie koniec, będziemy wzmacniać edukację medialną w podstawach programowych z języka polskiego, której istotnym elementem będzie także weryfikowanie źródeł informacji i odporność na dezinformację i fake newsy. Chodzi o wspólne bezpieczeństwo.Czytaj także: „Niebotyczna praca za darmo”. Poloniści apelują do ministry edukacji