„Obowiązkiem Polski jest dotrzymanie słowa”. Prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy. Chce, żeby 800 plus było tylko dla tych osób z Ukrainy, które pracują w Polsce. W odpowiedzi na decyzję prezydenta powstał list otwarty, w którym polskie kobiety piszą: „Mówimy wprost: nikt w naszym imieniu nie ma prawa stawiać warunków kobietom uciekającym przed wojną. Niech Polska pozostanie domem, w którym matka nie musi pytać: dokąd teraz?”. „Chcemy podkreślić, jak wielkie znaczenie ma dla nas wolna i suwerenna Ukraina – nie tylko jako sąsiad i sojusznik, ale także jako fundament stabilności i pokoju w naszej części Europy” – takie słowa do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego skierował Karol Nawrocki w liście z okazji 34. Dnia Niepodległości Ukrainy. List Holland, Jandy, Tokarczuk i innychDzień później nie podpisał nowelizacji ustawy o pomocy dla obywateli Ukrainy. – Ja swojego zdania nie zmienię i uznaję, że 800 plus powinno przynależeć tylko tym Ukraińcom, którzy podejmują się wysiłku pracy w Polsce – powiedział w niedzielę prezydent.Co, jednak jeśli te wysiłki spełzają na niczym? Jeśli matka nie może zostawić w domu małego dziecka i iść do pracy? Jeśli opiekuje się schorowaną matką? Jeśli sama jest chora? Co wtedy?Protestuje wiele środowisk, powstał list otwarty, którego sygnatariuszki – między innym byłe pierwsze damy Jolanta Kwaśniewska i Anna Komorowska, Agnieszka Holland, Janina Ochojska, Krystyna Janda czy Olga Tokarczuk – piszą: „Wyobraźcie sobie, że to Wy jesteście na wojnie w obronie Ojczyzny, a sąsiedni kraj traktuje wasze żony, matki i córki jak zakładniczki polityki”.I dalej: „Po decyzji Prezydenta w tysiącach domów w całej Polsce nastał szok, rozgoryczenie i poczucie zawodu. Matki, które z dziećmi i chorymi rodzicami uciekły z miast i wsi obróconych w pył, dziś zadają sobie pytanie, gdzie mają teraz uciekać. Kobiety, które wybrały Polskę z miłości i zaufania, czują, że ta miłość nie została odwzajemniona”.Podpisują się jako polskie matki, siostry, żony i babcie. Podkreślają, że „decyzja prezydenta uderza w ukraińskie kobiety-uchodźczynie, w ich dzieci, w osoby starsze i chore, bo zamiast pewności, przynoszą lęk, zamiast spokoju – groźbę rozdzielania rodzin, wtórnej migracji i erozję zaufania do polskiego państwa”. Dodają, że Europa opowiedziała się za ciągłością ochrony cywilów uciekających przed agresją, a obowiązkiem Polski jest dotrzymanie słowa.Czytaj także: Wicepremier o wecie prezydenta: Wyłączył starlinki Ukrainie„W Polsce jest więcej dobra niż nienawiści”Joanna Mosiej-Sitek, redaktorka naczelna serwisu Sestry.eu, pisze, że „ten list polskich kobiet to głos sprzeciwu wobec wykorzystywania cierpienia w polityce. Cieszymy się, że podpisało go tak wiele kobiet – od byłych Pierwszych Dam, Jolanty Kwaśniewskiej i Anny Komorowskie, po noblistkę Olgę Tokarczuk, Krystynę Jandę i wiele innych wybitnych postaci życia publicznego, po zwykłe Polki, które chcą być solidarne”.„Chcemy pokazać, że w Polsce jest więcej dobra niż nienawiści i że solidarność z kobietami i dziećmi uciekającymi przed wojną to nasza wspólna odpowiedzialność. To również sygnał, że społeczeństwo obywatelskie mówi jasno: solidarność nie jest sezonowa” – dodaje.W Polsce mieszka ok. 1,5 mln osób z Ukrainy. Z raportu Deloitte dla Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców wynika, że 69 proc. z nich pracuje. I płaci tu podatki. W 2024 roku wygenerowali 2,7 proc. polskiego PKB.„Badanie pokazuje, że wejście ukraińskich uchodźców na polski rynek pracy nie wpłynęło negatywnie na gospodarkę, choćby poprzez np. wzrost bezrobocia lub spadek realnych płac; wręcz przeciwnie, przyczyniło się nie tylko do wzrostu zatrudnienia wśród Polaków, ale także do poprawy produktywności polskich firm i pracowników” – piszą autorzy raportu.Zaznaczają, że największą grupę wśród uchodźców i migrantów stanowią kobiety i dzieci. „Chociaż wielu z nich szybko się tu odnalazło, osoby z grup wrażliwych nadal potrzebują szczególnego wsparcia” – dodali, zaznaczając przy okazji, że włączenie ekonomiczne i celowana pomoc dla najbardziej potrzebujących są „niezbędne, aby zapewnić im bezpieczeństwo, ochronę i znaleźć trwałe rozwiązania”.Na to już liczyć nie mogą. I podczas gdy większość mieszkających w Polsce kobiet z Ukrainy, które przyjechały tu z dziećmi, uciekając przed wojną – choć niekonieczne ze stref walk – pracuje, są i takie, które pracować nie mogą. Dlaczego? Bo, na przykład, mają maleńkie dzieci. Część może liczyć na żłobki czy przedszkola, ale nie wszystkie. Nie zawsze są miejsca. Część opiekuje się starszymi członkami rodziny. Część choruje i pracować nie może. Co powiedział im prezydent? W dużym skrócie: won. Im i ich dzieciom, bo 800 plus to przecież świadczenie dla dzieci. Ukrainki w Polsce zostały więc ukarane za to, że są matkami. Kara jest podwójna, bo jeśli te, które pracują, stracą pracę, nie mogą liczyć na żadne wsparcie państwa, które miało być domem. „Dla dziecka i jego samotnej matki prawo ma być tarczą, a nie narzędziem wymuszania na nich lojalności i posłuszeństwa”.„Polityka ma być służbą, a nie widowiskiem” piszą autorki listu do prezydenta. Podkreślają, że to nie spór o „techniczne technikalia”, ale o oblicze Rzeczypospolitej.Czytaj także: Rozbieżności po Radzie Gabinetowej i „jedna bardzo dobra wiadomość”