„To był ostatni moment, aby ich dopaść”. Ćwierć wieku temu 500 policjantów Centralnego Biura Śledczego uderzyło w „Pruszków”, najpotężniejszą polską grupę przestępczą, z rezydentami w większości kraju. Zatrzymano wówczas trzech z sześciu bossów zarządu gangu i kilkunastu gangsterów niższego szczebla. – Musieliśmy zakończyć tą bezkarność gangów, strzelaniny na ulicach czy podkładanie bomb. „Pruszków” i inne grupy zaczynały się już integrować i tworzyć jedną organizację paramafijną – wspomina Marek Biernacki, ówczesny szef MSWiA. Dokładnie 25 lat temu 500 policjantów Centralnego Biura Śledczego (obecnie Centralne Biuro Śledcze Policji), młodej formacji powołanej ledwie kilka miesięcy wcześniej, rozpoczęli operację o kryptonimie „Enigma”. Jej celem było uderzenie w gang pruszkowski. Na ten czas była to największa organizacja przestępcza w całej Polsce. Mająca swoich rezydentów w większości kraju oraz poza jego granicami. „Pruszków” – „organizacja ludzi szanujących się i wzajemnie popierających”Na czele „Pruszkowa” stał tzw. zarząd, w skład którego wchodzili: Leszek D. ps. Wańka, Mirosław D. ps. Malizna, Janusz P. ps. Parasol, Zygmunt R. ps. Bolo vel Kaban, Andrzej Z. ps. Słowik i Ryszard Sz. ps. Kajtek. Podczas jednego z procesów, „Wańka” miał powiedzieć jednemu z haraczowanych przedsiębiorców, że reprezentuje „organizację ludzi szanujących się i wzajemnie popierających”. – Oni zarządzali największymi operacjami przestępczymi i rozstrzygali spory „w terenie”. Każda z podgrup musiała oddawać im „działkę” ze swojej działalności. Mogło to być od 20 do nawet 50 proc. zysków tych band. „Pruszków” wprowadził też swoistą franczyzę i gangi z innych regionów Polski mogły się powoływać na swoje koneksje z tą organizacją, ale musiały odprowadzać za to „podatek” – opowiada były oficer CBŚ, który zajmował się rozpracowywaniem „Pruszkowa”. Pod sobą bossowie mieli „kapitanów”, którzy zawiadywali swoimi gangami. To oni byli wykorzystywani do wszelkich działań siłowych, zbierania haraczu, kontroli nad dilerami narkotykowymi i wreszcie do porachunków. „Pruszków” miał mieć także kontakty z Ireneuszem Sekułą, byłym senatorem Aleksandrem G., a członek bandy Paweł M. ps. Małolat, przez ponad rok był członkiem koła SLD na warszawskim Bemowie. „W ostatnich czasach gang inwestował w zakup gruntów, zakładów produkcyjnych, klubów, restauracji, dyskotek, wytwórni nośników elektronicznych itp.” – podano wówczas w oficjalnym komunikacie policji. Czytaj także: Bossowie „Pruszkowa” na wolności. Sąd był litościwy dla gangsterówW ciągu dwóch lat ujęto wszystkich bossów 24 sierpnia 2000 r. panowanie tej ośmiornicy się skończyło. Podczas głównego uderzenia w „Pruszków” zatrzymano Zygmunta R. ps. Bolo, Leszka D. ps. Wańka oraz Janusza P. ps. Parasol. Wpadł też Kazimierz K. ps. Kazik (jeden z uczestników strzelaniny w motelu „George” w 1990 r., uważanej za „debiut” gangu pruszkowskiego na kryminalnej mapie Polski). Nie udało się wówczas ująć pozostałych trzech członków zarządu: Ryszarda Sz. ps. Kajtek, Mirosława D. ps. Malizna i Andrzeja Z. ps. Słowik. Wydano za nimi listy gończe, które znalazły się na nagłówkach wszystkich mediów. „Kajtek” wpadł w grudniu 2000. W kwietniu 2001 r. ujęto „Maliznę”. Andrzej Z. ps. Słowik, ukrywał się najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem w Hiszpanii, gdzie został zatrzymany w październiku 2001 r. Wcześniej zdążył udzielić wywiadu telewizji TVN, w którym przekonywał, że znajduje się blisko Warszawy. W tym czasie zatrzymano też kilkunastu innych członków „Pruszkowa” i kooperantów bandy. W kolejnych latach liczby ta przekroczyła w całej Polsce kilka setek. Czytaj także: Powrót królów półświatka. „Słowik”, „Wańka” i „Parasol” znowu przed sądemTo był ostatni moment – Uderzenie w sierpniu 2000 r. w ramach „Enigmy” było de facto końcem „Pruszkowa”. Złamaliśmy kręgosłup tej organizacji przestępczej – opowiada portalowi TVP.Info Marek Biernacki, ówczesny szef MSWiA, a obecnie poseł rządzącej koalicji. – A był to ostatni moment, aby ich dopaść. „Pruszków” i inne większe gangi zaczęły się integrować i tworzyć jedną wielką organizację, zbliżoną do mafii. Zdradzę, że konsultowaliśmy się wówczas z włoskimi karabinierami, zwalczającymi organizacje mafijne na swoim terenie – dodaje polityk. Biernacki przyznaje, że krytykowano go oraz policjantów za rzekome zbyt krótkie przygotowania do operacji „Enigma”, skoro nie ujęto od razu wszystkich bossów zarządu. – Wziąłem na siebie odpowiedzialność za to uderzenie. Bo słyszałem, że państwo nie ma woli politycznej do walki z przestępczością zorganizowaną. Dlatego parłem bardzo mocno i chciałem pokazać, że jest wola, a policjanci z CBŚ mają moje błogosławieństwo i wezmę odpowiedzialność za ich działanie. A oni zrobili swoje – wyjaśnia były szef MSWiA. Biernacki, który przyczynił się do utworzenia CBŚ (nazywanego polskim FBI) podkreślił, że widział w tej formacji policjantów zdeterminowanych do walki z gangami, którzy nie bali się pójścia na wojnę z najgroźniejszymi polskimi bandziorami. Polityk uważa, że „Enigma” pokazała też społeczeństwu, że kończy się bezkarność gangsterów w Polsce. – Bo od tej pory ścigaliśmy już ich po całym świecie. Doprowadziliśmy do tego, że taka forma gangsterki jaka była w latach 90. przestała być opłacalna. „Pruszków” już nigdy nie podniósł się po tym ciosie, a w Polsce nie było już więcej takiej struktury przestępczej. Choć walka z gangami trwa cały czas, to teraz jesteśmy do niej lepiej przygotowani – dodaje. Czytaj także: Koniec wieloletniego procesu „Pruszkowa”. Były boss usłyszał wyrok„Pruszków”, czyli korporacja zbrodni Gang pruszkowski, powstał pod koniec lat 80. I był przez ponad 10 lat największą polską zorganizowaną grupą przestępczą. Wywodził się z bandy „Barabasza”, który skupił wokół siebie zatwardziałych kryminalistów, operujących w latach 70. i 80. XX wieku, także w krajach demoludów. Po jakimś czasie pełnię władzy objęła spółdzielnia: Andrzej Z. ps. Słowik, Mirosław D. ps. Malizna, Leszek D. ps. Wańka, Ryszard Sz. ps. Kajtek, Zygmunt R. ps. Bolo, Janusz P. ps. Parasol i Andrzej K. ps. Pershing. Sami policjanci przyznają, że można już było określać tę bandę mianem paramafii, bo jej bossowie mieli kontakty z politykami oraz ważnymi biznesmenami. Gang zarabiał miliony złotych na handlu narkotykami, haraczach, napadach. W wojnach jakie „Pruszków” toczył z konkurentami z Wołomina, czy grupami z zachodniej i północnej Polski, zginęło kilkadziesiąt osób. Regularnie wybuchały bomby w największych polskich miastach. „Pruszków” stworzony był na wzór amerykańskiej mafii. Kierował nim zarząd, którym podlegali „kapitanowie” tacy, jak Jarosław S. ps. Masa czy Marcin B. ps. Bryndziak, Sławomir F. ps. Fabian. Ci z kolei, mając swoje grupy, kierowali licznymi podgrupami. W sumie w skład bandy wchodziło kilkaset osób w całej Polsce. W grudniu 1999 r. „Pruszków” zadecydował o usunięciu „Pershinga”, który został zastrzelony w Zakopanem. W 2000 r. policja uderzyła w Pruszków. W ciągu dwóch lat niemal doszczętnie rozbito tę organizację, w ogromnej mierze za sprawą pozyskania na świadka koronnego Jarosława S. ps. Masa. Został on zatrzymany za wymuszenie długu pod koniec grudnia 1999 r. Okazało się, że już wtedy polowali na niego bossowie „Pruszkowa”. „Mogłem ułożyć się ze ‘starymi’, przeprosić. Ubłagać „Parasola”, darowałby sobie, bo kochał pieniądze. I miałem drugą drogę: po prostu z nimi wojować. Nie chciałem robić rzeczy, z których później ciężko byłoby mi się wyplątać. (…) Do aresztu przyjechała moja żona i powiedziała, że chcieli zabić mojego syna. Grozili jej i chłopcu śmiercią. Powiedziałem wówczas adwokatowi, żeby dzwonił do prokuratury. I tak się zaczęło” – mówił „Masa” w wywiadzie dla „Życia Warszawy”. Część szefów „Pruszkowa” została skazana za kierowanie nim w wielkim procesie, który toczył się w 2003 r. Mirosław D. ps. Malizna otrzymał wyrok siedmiu lat i trzech miesięcy więzienia, jego brat Leszek ps. Wańka - sześciu i pół roku, Zygmunt R. ps. Bolo, Janusz P. ps. Parasol i Ryszard S ps. Kajtek – siedmiu lat. „Słowik” m.in. za kierowanie gangiem został skazany w 2004 r. na sześć lat więzienia. W 2005 r. Sąd Najwyższy utrzymał te wyroki i stały się one już ostateczne.Po wyjściu z więzienia w latach 2008-2013 większości bossów, miało dojść do „reaktywacji gangu”. Ale już w znacznie okrojonym składzie i z mniejszymi wpływami w polskim podziemiu kryminalnym. Czytaj także: „Słowik” zostanie za kratami. To jedyny boss „Pruszkowa”, który nie cieszy się wolnością„Pruszków” bierze się za VAT W 2017 r. do aresztu trafili „Słowik”, „Wańka” i „Parasol”. Według szczecińskiej prokuratury nowy gang „Słowika”, bo to jego śledczy wskazują jako lidera grupy, działał od września 2014 r. do września 2018 r. Przez kilkanaście ostatnich miesięcy boss kierował nim zza krat, m.in. przy pomocy swojej konkubiny. Gang miał zajmować się przestępstwami gospodarczymi, oszustwami podatkowymi, rozbojami, handlem narkotykami czy podrabianiem dokumentów. Śledczy zarzucają także gangsterom handel kokainą. Na trop pruszkowskich gangsterów wpadli funkcjonariusze CBŚP i śledczy Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, rozpracowując grupę, która wyłudzała podatek VAT. Na jej czele miał stać Sebastian W. Gang działał w latach 2012-2017, a na jego działalności Skarb Państwa miał stracić blisko 193 mln zł. Z grupą tą, zdaniem śledczych, związali się w 2013 r. „Słowik” i „Wańka”. – Ich rola polegała na zapewnianiu środków pieniężnych w funkcjonowanie tej grupy, zapewnianiu ochrony interesów majątkowych grupy, w tym związanych z rozliczeniami na tle konfliktów z innymi grupami przestępczymi – poinformowała Prokuratura Regionalna w Szczecinie po skierowaniu akt oskarżenia w listopadzie 2018 r. Drugi gang rozpracowany przez śledczych, to już typowa gangsterska ekipa, na czele której miał stać Andrzej Z. ps. Słowik. W jej skład wchodzili m.in. Leszek D. ps. Wańka, Janusz P. ps. Parasol, Krzysztof K. ps. Kręcony, Artur R. ps. Pinokio, Adam K. ps. Młody Wańka czy Sebastian F. Do ekipy tej należeli byli członkowie kilku stołecznych gangów poza „Pruszkowem”, m.in. grupy ożarowskiej i mokotowskiej. Proces w tej sprawie toczy się przed stołecznym sądem. Czytaj także: „Dziobak” i kompani przed sądem. Boss składa wyjaśnienia„Słowik” i areszt de luxe na Białołęce W wrześniu 2020 r. Andrzej Z. został zatrzymany w budynku stołecznego Sądu Okręgowego. W Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga usłyszał zarzut kierowania gangiem, który między innymi korumpował funkcjonariuszy służby więziennej aresztu Warszawa-Białołęka, handlował narkotykami (amfetaminą, marihuaną, mefedronem) oraz sterydami anabolicznymi i alkoholem. Podczas działań śledczych zatrzymano także trzy adwokatki, ponad 20 funkcjonariuszy służby więziennej oraz czołowe postaci gangu „Mokotowskiego”: Wojciecha S. ps. Wojtas, Sebastiana L. ps. Lepa i Artura N. ps. Artek. Cała ta trójka miała także należeć do tzw. gangu obcinaczy palców. Według prokuratury kontrolę nad aresztem sprawowała spółdzielnia, w skład której wchodzili „Słowik” i bossowie „Mokotowa”. Tak jak i w poprzednich sprawach, „Słowik” przekonywał, że jest niewinny. Spędził wówczas za kratami kilkanaście miesięcy. Czytaj także: Dziecko mafii, czyli co się stało z Karinką Surmacz Trzej amigos wracają do gry W listopadzie 2022 r. Andrzej Z. ps. Słowik, Leszek D. ps. Wańka i Janusz P. ps. Parasol zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy CBŚP. Policjanci ujęli wówczas ponad 20 osób, w tym znanych gangsterów z Zachodniopomorskiego. Bossowie „Pruszkowa” usłyszeli zarzuty udziału w obrocie 35 kg kokainy w latach 2015-2022. Żaden z nich nie przyznał się do zarzutów. W styczniu ruszył ich proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Andrzej Z. utrzymywał podczas przesłuchania w tej sprawie, że zajmuje się legalnym biznesem – „organizowaniem koncertów i gal bokserskich” – a wcześniej pracował w federacji MMA-VIP. Deklarował, że miesięcznie zarabia około 3 tys. zł. „Wańka” przekonywał, że jest już na emeryturze, a „cała ta mafia pruszkowska to wymysł prokuratury, policji i świadka koronnego Jarosława S.” W marcu sąd uchylił areszty „trzem amigos” z grupy pruszkowskiej. Okazało się, że nie wszyscy bossowie chcieli w spokoju doczekać końca procesu. Andrzej Z. ps. Słowik, najwyraźniej potrzebował pieniędzy, bo 18 sierpnia został zatrzymany przez policjantów stołecznego Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw w jednym z warszawskich hoteli. Boss, wespół z Michałem D. ps. Pieprzu oraz Krzysztofem Cz. ps. Cycek, próbowali zmusić pewnego przedsiębiorcę do zapłaty 100 tys. zł rzekomego długu. Wszyscy zostali ujęci na gorącym uczynku w momencie przekazywania im pieniędzy. O zatrzymaniu jako pierwszy poinformował portal TVP.Info. Cała trójka została aresztowana pod zarzutem wymuszenia rozbójniczego. Czytaj dalej: „Słowik” znów w areszcie. Razem z nim „Pieprzu” i „Cycek”