Cena jednej maskotki zaczyna się od 400 zł. Niezwykle popularne chińskie pluszaki Labubu padły ofiarą przemytników. Ci z kolei zostali złapani przez norweskie służby celne, które nie mają wyjścia i muszą potraktować maskotki, jak każdą inną kontrabandę. Ponad tysiąc maskotek skończy w płomieniach. Tysiąc Labubu zostało skonfiskowanych 14 sierpnia. Pluszaki znajdowały się w rękach norweskich przemytników w Svinesund. Czytaj także: Nawet 300-krotne przekroczenie zawartości toksyn. UOKiK zbadał zabawkiLabubu spłonąKierownik sekcji urzędu celnego w Svinesund Per Kristian Grandhal nie widzi powodu, dla którego maskotki Labubu miałyby zostać potraktowane inaczej niż inne przedmioty z kontrabandy. – Zostaną zniszczone w taki czy inny sposób. Najprawdopodobniej je spalimy – mówi w rozmowie z portalem NRK.– Dokonaliśmy konfiskat ze względu na wartość towarów. Zweryfikujemy również, czy jest to towar prawdziwy czy podróbka – wyjaśnia.Czytaj także: Wścibskie zabawki zagrożeniem dla prywatności dzieciFenomen LabubuNietypowe zabawki Labubu są popularne na całym świecie. Ich ceny zaczynają od około 400 zł, są pożądane nie tylko przez dzieci, ale i kolekcjonerów. Dzięki globalnemu sukcesowi sprzedażowemu zabawek zyski Pop Mart w pierwszym półroczu 2025 r. wzrosły o co najmniej 350 proc.Labubu są sprzedawane głównie w tzw. blind boxach, czyli zamkniętych pudełkach, których zawartość pozostaje tajemnicą aż do otwarcia. Ta strategia sprzedaży – choć krytykowana za podobieństwo do hazardu – przyciąga tłumy klientów i tworzy silny popyt kolekcjonerski.W niektórych krajach m.in. w Chinach sprzedaż blind boxów dzieciom poniżej ósmego roku życia jest zakazana, ale popularność Labubu nie słabnie – z nietypową maskotką pokazało się wiele znanych osób, w tym amerykańska celebrytka Kim Kardashian, Lisa z południowokoreańskiego zespołu Blackpink i kanadyjski koszykarz Dillon Brooks.Zabawka zyskała ogromną popularność w Internecie – wielu twórców nagrywa filmiki, na których po raz pierwszy otwierają kupione Labubu.Czytaj także: Dzieci i social media: między swobodą a zagrożeniami. Co na to prawo UE?