Nie ustają kontrowersje. Helen Mirren od lat uchodzi za ikonę kina i jedną z najbardziej wyrazistych aktorek swojego pokolenia. Choć otwarcie wspiera kobiety i nazywa siebie feministką, w sprawie przyszłości agenta 007 ma jasne stanowisko. – James Bond nie powinien być grany przez kobietę! – apeluje. – Jestem zagorzałą feministką, ale James Bond musi być facetem. Nie można obsadzić kobiety, bo to po prostu nie zadziała. James Bond musi być Jamesem Bondem, inaczej stanie się czymś zupełnie innym – powiedziała w rozmowie z magazynem Saga, podczas promocji filmu „Thursday Murder Club”, w którym występuje obok Pierce’a Brosnana, dawnego odtwórcy roli Bonda.Sam Brosnan również odniósł się do przyszłości serii, podkreślając, że darzy franczyzę ogromnym sentymentem, ale teraz patrzy na nią wyłącznie z perspektywy widza. – Kocham świat Jamesa Bonda. To dar, który nieustannie daje. Teraz pozostaje mi jedynie usiąść na widowni i powiedzieć: pokażcie, co zrobicie dalej. Nie mogę się doczekać nowego aktora, który wniesie w tę postać świeżość i energię – przyznał.Nadchodząca produkcja powstanie w studiach Amazon MGM, a za scenariusz odpowiada Steven Knight, twórca „Peaky Blinders”. Reżyserię powierzono Denisowi Villeneuve’owi, znanemu z takich filmów jak „Diuna” czy „Nowy początek”.„Bond narodził się z seksizmu”Mirren już wcześniej komentowała postać agenta 007, mówiąc w wywiadzie dla The London Standard, że „Bond jest przesiąknięty i urodzony z głębokiego seksizmu”. Zwracała jednak uwagę, że prawdziwe historie kobiet w świecie wywiadu są warte ekranizacji. – Kobiety zawsze odgrywały kluczową rolę w tajnych służbach, były niezwykle odważne. Jeśli spojrzeć na to, co robiły we francuskim ruchu oporu, to czyny niewyobrażalnie heroiczne. Opowiadałabym właśnie takie historie – podkreślała.Czytaj też: „Królowa ketaminy” odpowie za śmierć gwiazdy „Przyjaciół”