Dlaczego 130 tys. myśliwych nie musi się badać? Ile osób musi jeszcze zginąć, by 130 tysięcy myśliwych mających dostęp do broni wreszcie zaczęło przechodzić testy psychologiczne? Śmierć mężczyzny pod swoim domem powinna przelać czarę goryczy – mówi z rozmowie z portalem TVP.Info aktywista Tomasz Zdrojewski z Fundacji Niech Żyją. „Strzelał wzdłuż drogi, w kierunku zabudowań mieszkalnych oraz do niezidentyfikowanego należycie przez siebie obiektu” – przekazała Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Tym obiektem okazał się 60-letni mieszkaniec Młyńskich w powiecie lubartowskim. Myśliwy tłumaczył, że pomylił mężczyznę z dzikiem.– To niezmiennie bulwersujące, skandaliczne tłumaczenie – komentuje w rozmowie z nami Tomasz Zdrojewski, z zajmującej się ochroną praw zwierząt fundacją Niech Żyją. – Informacje, jakie mamy na temat tej sprawy, jasno wskazują, że myśliwy pogwałcił podstawowe regulaminowe zasady polowań i przepisy prawa łowieckiego.Zdrojewski wylicza: – Począwszy od strzelania w kierunku zabudowań, celowania w człowieka, który wyszedł z własnego domu, otworzyć córce bramę przy znajomości terenu, kiedy ten dom był jednocześnie częściowo oświetlony. Do tego udział syna, 12-letniego dziecka w polowaniu, co samo w sobie jest kolejnym popełnionym przestępstwem. To wszystko jest dla mnie niewyobrażalne.Dlatego aktywistę nie dziwi decyzja prokuratury o trzymiesięcznym areszcie dla 40-letniego Sławomira A., jak i postawiony mu zarzut zabójstwa.– To, co ten mężczyzna zrobił, to był po prostu kardynalny błąd. Nie wiem, jak określić tego rodzaju zachowanie myśliwego? Tego nie da się niczym wytłumaczyć, tylko jego niezdolnością po prostu do polowań.Czytaj także: Zgoda na odstrzał niedźwiedzi. Ekolodzy protestują, urząd się tłumaczyNajwyższy czas na testy– Czy to nie jest czas, by myśliwi przechodzili badania psychologiczne? – dopytujemy.– Czas najwyższy. Bezapelacyjnie. Ile osób musi jeszcze zginąć, by 130 tysięcy myśliwych mających dostęp do broni wreszcie zaczęło przechodzić testy, badania? Śmierć mężczyzny pod swoim własnym domem powinna przelać czarę goryczy. Nie może być tak, że myśliwi, a mówimy o starzejących się ludziach, bo średnia wieku wynosi w Polskim Związku Łowieckim ponad 50 lat, nie przechodzi psychologicznych badań.W przeszłości były już takie plany. Pojawił się zapis o badaniach w nowelizacji prawa łowieckiego w 2018 roku – to także wtedy wprowadzono zakaz udziału w polowaniach osób poniżej 18 roku życia – jednak z odroczonym terminem przejścia badań na pięć lat. – I okres karencji tych pięciu lat – przypomina aktywista – myśliwi sprytnie wykorzystali. Tuż przed ich upływem pod pretekstem ustawy o likwidowaniu barier administracyjnych udało im się wywalczyć wycofanie obowiązkowym badań.Czytaj także: Atak wilka na Podkarpaciu. „Popatrzył mi w oczy, puścił psa i uciekł”Co stygmatyzującego jest w testachPytamy Tomasza Zdrojewskiego także o słowa Władysława Kosiniaka-Kamysza, które padły podczas konferencji prasowej 20 sierpnia. Szef MON pytany przez dziennikarzy o wprowadzenie obowiązkowych badań psychologicznych dla myśliwych stwierdził m.in., że nie godzi się na stygmatyzację wybranej grupy społecznej.– O jakiej stygmatyzacji my tu mówimy? To jest słowo wytrych. Nie jest tajemnicą, że minister, jak i całe PSL, daje pełne wsparcie dla środowiska myśliwych i Polskiego Związku Łowieckiego. Dowodem tego jest odrzucony projekt ustawy o badaniach dla myśliwych, który przepadł właśnie głosami PSL.Aktywista podaje przykład: – To tak, jakby policjanci czuli się urażeni, że muszą przechodzić testy psychologiczne. Jeśli w przypadku myśliwych można użyć argumentu stygmatyzacji, to nic innego, jak hipokryzja. Przecież inne grupy mające dostęp do broni, jak właśnie policja, służby mundurowe, ochroniarze, mają obowiązkowe badania. Słowo stygmatyzacja jest zbyt mocne, nie mówimy o czymś strasznym, co miałoby czekać myśliwych, tylko o przechodzeniu badań. Co w tym stygmatyzującego? – pyta retorycznie Zdrojewski.Czytaj także: Tragedia w czasie polowania. Nie żyje mężczyzna