Lądował śmigłowiec LPR. W Ustce siedmioletni chłopiec wszedł do morza i stracił grunt pod nogami. Jego 51-letnia babcia próbowała go ratować, jednak sama zaczęła się topić. Z pomocą ruszyli pozostali plażowicze. Na szczęście nie doszło do tragedii. Sprawę bada policja. Do zdarzenia doszło w Ustce (woj. pomorskie) tuż przed godz. 10. Plaża nie znajdowała się jeszcze pod nadzorem ratowników, którzy właśnie o godz. 10 rozpoczynali swoją pracę.Siedmioletni chłopiec i jego babcia weszli do wody. W pewnej chwili dziecko straciło grunt pod nogami. Z pomocą przyszła mu babcia, jednak sama zaczęła się topić. Zareagowali świadkowie zdarzenia, którzy wyciągnęli chłopca i kobietę na brzeg.51-latka nie dawała oznak czynności życiowych, rozpoczęto więc reanimację. Na miejsce zadysponowano śmigłowiec LPR. Następnie działania ratunkowe kontynuowały służby medyczne. Udało się przywrócić funkcje życiowe 51-latce, która następnie została przewieziona do szpitala w Słupsku. W celu wykonania szczegółowych badań do szpitala został przewieziony również siedmiolatek. Babcia z wnukiem przyjechali do Ustki z Wrocławia. Sprawę bada teraz policja.Czytaj też: Morska mina wybuchła przy plaży. Nie żyją trzy osoby