Bilety wyprzedane w kilka minut. Sobotni koncert hip-hopowca Maxa Korzha na stołecznym Stadionie Narodowym nie obył się bez incydentów. Policja zatrzymała ponad sto osób. Podczas imprezy doszło do wielu niebezpiecznych sytuacji – fani wdawali się w bójki z pracownikami ochrony, odpalali race. Świętowali też w stolicy przed i po koncercie, co również zakończyło się interwencją służb. Max Korzh jest odnoszącym od lat sukcesy hip-hopowcem ze Wschodu. Rapuje po rosyjsku, dzięki czemu ma dostęp do szerokiej publiczności z Białorusi, Ukrainy, Rosji i krajów dawnego ZSRR. Max Korzh na PGE NarodowymBilety na sobotni koncert w Warszawie wyprzedały się w kilka minut. Na PGE Narodowym bawiło się ponad 60 tys. ludzi. Do stolicy zjechała mniejszość białoruska z całej Europy, przyszło też wielu fanów z Ukrainy. Symboliczna była też data imprezy – odbyła się w piątą rocznicę wybuchu na Białorusi protestów przeciwko wygranej Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich.Koncert w pewnej chwili wymknął się spod kontroli. Fani zaczęli m.in. przeskakiwać przez barierki, a ochrona próbowała zapanować nad chaosem. Doszło do szarpaniny między fanami a ochraniarzami. Na nagraniach krążących w internecie widać, że uczestnicy zeskakiwali z trybun. Jeden z nich zaczął machać banderowską flagą. Na płycie odpalano race. Koncert Maksa Korzha mógł zostać przerwanyInterweniowały służby, a stołeczna policja wydała oświadczenie, w którym podkreśla, że reakcja na wydarzenia na stadionie była natychmiastowa.„Poinformowaliśmy organizatora koncertu, aby niezwłocznie, wszelkimi możliwymi sposobami, w tym przy wykorzystaniu socialmediów, uświadomił tym osobom, że takie zachowanie może spowodować przerwanie imprezy masowej i aby wezwał te osoby do powrotu na swoje miejsca” – czytamy w opublikowanym oświadczeniu.Czytaj też: 56. Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich. Poznaliśmy szczegółyPolicja zapewnia, że działania te przyniosły oczekiwany efekt. „Uczestnicy koncertu wrócili na swoje miejsca, dlatego też przedstawiciel Wojewody uznał, że nie zachodzą już przesłanki do przerwania koncertu. Policjanci zobligowali także służby porządkowe do weryfikacji biletów osób przebywających na płycie boiska. Na ten czas zamknięto również bramy wejściowe i nie wpuszczano już osób pozostających przed obiektem” – podkreśla Komenda Stołeczna Policji. Ostatecznie udało się zapanować nad tłumem i wydarzenie nie zostało przerwane. Białoruski muzyk wyszedł na scenę z półtoragodzinnym opóźnieniem. Starał się ze sceny uspokoić publiczność. Banderowska flaga na NarodowymZ nagrań krążących w sieci wynika, że na stadionie pojawiły się nacjonalistyczne flagi ukraińskie. Policjanci „ustalają wszystkie istotne szczegóły oraz osoby odpowiedzialne za pojawienie się haseł mogących wyczerpywać znamiona czynu zabronionego”. Zgromadzony materiał dowodowy został już przesłany do prokuratury.Po koncercie impreza przeniosła się na miasto, na bulwary wiślane. Wywiązała się awantura, podczas której policja zatrzymała kilkadziesiąt osób. Do incydentów doszło też dzień przed koncertem. Fani zgromadzili się na dawnych terenach kolejowych przy ul. Ordona. Spotkanie szybko wymknęło się spod kontroli, powodując utrudnienia dla mieszkańców. Interweniowała policja. Burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych.Max Korzh. Kim jest białoruski raper?Max Korzh to 36-letni raper z Białorusi. Już od dzieciństwa interesował się muzyką. Chodził do szkoły muzycznej, jako nastolatek założył zespół. Na rzecz muzyki porzucił też studia na uniwersytecie. Pierwszy sukces odniósł w roku 2012, kiedy utworem „Niebo pomożet nam” trafił na szczyty list przebojów. Raper potępia rosyjską inwazję na Ukrainę. Wsparł antyreżimowe protesty po wyborach prezydenckich w 2020 r. i nie występuje już w Rosji.Czytaj też: Duże zmiany w „The Voice of Poland”. Piąty fotel trenerski potwierdzony