„Oko na świat”. – Poziom represji jest ogromny. Nie ma dnia bez aresztowań niewinnych ludzi. Łukaszence udało się rozbić społeczeństwo obywatelskie, ale gdy przyjdzie czas, to Białorusini znowu podniosą głowę – powiedział w programie „Oko na świat” Swiatłana Cichanouska. Pięć lat temu w Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. Wydawało się, że u naszych wschodnich sąsiadów wreszcie skończy się era Aleksandra Łukaszenki. Władze oznajmiły jednak, że już w pierwszej turze zwycięstwo odniósł dyktator, „zdobywając” blisko 80 proc. głosów.Cichanouska: Nie spodziewaliśmy się, że reżim będzie aż tak brutalnyLudzie wyszli na ulice, a manifestacje zostały spacyfikowane przez milicję. Represjom zostało poddanym około 50 tysięcy ludzi. Specjalnym goście programu „Oko na świat” była Swiatłana Cichanouska, która według niezależnych obserwatorów wygrała pięć lat temu wybory.– W 2020 roku byliśmy przekonani, że nasze pokojowe powstanie odniesie sukces, a władza dostrzeże setki tysięcy ludzi, którzy wyszli na ulice. Być może byliśmy naiwni i nie docenialiśmy tego, jak okrutny jest reżim. Nie wiedzieliśmy wtedy, że Rosja potrzebowała też Białorusi do późniejszej inwazji na Ukrainę – powiedziała.W rozmowie z Ernestem Zozuniem podkreśliła, że „naród białoruski protestował przeciwko reżimowi”. Sprawdź także: Białoruś bez Łukaszenki? Dyktator opowiedział o swojej przyszłości– Manifestowaliśmy z godnością, chcieliśmy wolnych, uczciwych wyborów. Ludzie są zmęczeni Łukaszenka, chcieliśmy zmian, perspektywy integracji z Europą. Wiedzieliśmy, że rozmontowanie reżimu to wielkie wyzwanie. Nie wiedzieliśmy, że potrafi być tak krwawym despotą. Od tego czasu minęło pięć lat, naród białoruski się nie poddał – dodała.Białoruś: Tyrania nie złamała pragnienia wolnościPo pięciu latach opozycja czy niezależni dziennikarze są w więzieniach albo na emigracji. – Poziom represji jest ogromny, ale tyrania nie złamała pragnienia ludzi. Teraz nie ma tak wielkich wieców, społeczeństwo obywatelskie zostało zlikwidowane. Ale na emigracji staramy się walczyć o demokrację na Białorusi. Kiedy nadejdzie czas, wiem, że ludzie znów podniosą głowy – podkreśliła.Łukaszenka rządzi Białorusią od 1994 roku. Pierwsze wybory wygrał w sposób demokratyczny. – Obiecywał, że będzie bronił Białorusi przed korupcją, zmieni kraj na lepsze. A jego zmiany wyglądały tak, że w ciągu dwóch lat zmienił symbole narodowe na sowieckie, zaczął rugować język białoruski i tożsamość narodową. Białorusini pragnęli demokracji, on obiecywał, że tak właśnie będzie. Tymczasem złamał wszystkie zasady wolnego świata. Oszukał ludzi – uzupełniła.Cichanouska podkreśliła, że „reżim ma swoich zwolennikom, bo dość łatwo jest uwierzyć w populistyczny przekaz”. – Szkoda, że w latach 90. poparcia nie mieli politycy, którzy doskonale rozumieli jego naturę. Ludzie przyjęli jego propagandę. Teraz machina represji jest już ogromna – uzupełniła.Sprawdź także: Łukaszenka straszy Polską. Chce, żeby KGB wprowadził większy terrorPrzed pięcioma laty Cichanouska wystartowała w wyborach, bo chwilę przed końcem rejestracji kandydatów aresztowany został jej mąż Siarhiej Cichanouski. Pierwotnie to on miał stawić czoła Łukaszence. Cichanouska: Mój mąż nie stracił wiary– Spędził pięć lat w więzieniu, przez mniej więcej połowę tego czasu przebywał w pełnej izolacji. Reżim próbował go przekonać, że został zapomniany. Nie utracił wiary. Kiedy został zwolniony z więzienia, był bardzo wycieńczony fizycznie, ale nie stracił ducha. Wciąż silna jest wiara, że uda się odebrać Białoruś Łukaszence i oddać kraj Białorusinom – powiedziała.Cichanouska podziękowała także Polsce za „wsparcie i zrozumienie”. – Polacy zdają sobie sprawę, że bez demokratycznej Białorusi nie będzie bezpieczeństwa w regionie – podkreśliła.Sprawdź także: Cichanouski zwolniony z łagru. Jest „nienaturalnie wychudzony”