Pod fałszywą banderą. Replika XVIII-wiecznej fregaty cara Piotra Wielkiego, „Sztandart”, wciąż wpływa do europejskich portów, mimo obowiązujących sankcji UE. Statek, który oficjalnie ma charakter edukacyjny i szkoleniowy, zdaniem ekspertów może służyć rosyjskiej propagandzie, a nawet działalności wywiadowczej. Zbudowany w 1999 roku trójmasztowy żaglowiec o długości 34 metrów operuje obecnie pod banderą Wysp Cooka. Wcześniej pływał pod rosyjską flagą, lecz po rozszerzeniu sankcji w 2024 roku zmienił rejestrację. Właścicielem jednostki została niemiecka firma należąca do córki kapitana – obywatelki Finlandii.Podejrzenia o szpiegostwoW lipcu fregata zawinęła do duńskiego portu Hvide Sande, tuż obok Esbjergu, gdzie NATO cyklicznie ćwiczy desanty. Duńskie władze nie wydały zgody na wpłynięcie „Sztandarta” do głównego portu, lecz jednostka pojawiła się w mniejszym porcie bez przeszkód. Kapitan – Rosjanin z ukraińskimi korzeniami – tłumaczył obecność „awarią masztu”.Francuski dziennikarz Bernard Grua, prowadzący akcję „No Shtandart in Europe”, alarmuje, że fregata to „pływające narzędzie rosyjskiej miękkiej siły”. Regularne wyłączanie nadajnika lokalizacyjnego AIS budzi podejrzenia o działania szpiegowskie. Według Gruy, „Sztandart” to wyrafinowana próba obchodzenia sankcji, wykorzystująca sieci rodzinne i luki prawne.Czytaj także: Historyczny pokój między Armenią i Azerbejdżanem. Swoje ugrały USA