„Nie ma zgody, by nasz zawód był okolicznością obciążającą”. Komendant Główny Policji gen. insp. Marek Boroń polecił szefowi Biura Spraw Wewnętrznych Policji przygotować informację o liczbie przypadków zatrzymania funkcjonariuszy na polecenie prokuratury i doprowadzenia na czynności procesowe, gdy „taka decyzja nie była spowodowana rzeczywistą koniecznością zadbania o prawidłowy tok postępowania”. O decyzji szefa policji, poinformowano na platformie X. „Polecenie ma związek z wydarzeniem sprzed kilku dni, gdy funkcjonariusze Policji zostali decyzją prokuratora zatrzymani i doprowadzeni na czynności, choć od zdarzenia, którego dotyczy śledztwo, minęło sześć lat. Prokurator nadzorujący postępowanie nie zgodził się na wezwanie policjantów” – czytamy na profilu polskiej policji. „Nie ma zgody Komendanta Głównego Policji, ale i całej naszej formacji na to, by wykonywany przez nas zawód był okolicznością obciążającą w postępowaniu karnym. Policjanci każdego dnia z narażeniem życia służą innym i mają prawo być traktowani tak samo, jak reszta obywateli” – podkreślono we wpisie na X. Jak dodano, informacja opracowana przez Biuro Spraw Wewnętrznych „zostanie wykorzystana przez Komendanta Głównego Policji do wypracowania z prokuraturą właściwego trybu postępowania”. Chodzi o zatrzymanie w środę 16 lipca czterech policjantów - Tomasza C., Wojciecha N., Patryka M. i Artura S. Zostali oni w kajdankach doprowadzeni do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień przy obezwładnianiu sprawcy głośnego zabójstwa na plebanii sprzed sześciu lat. Sprawę opisał Onet. Czytaj także: Burza po zatrzymaniu policjantów. Kierwiński chce wyjaśnieńZabójstwo na plebanii Czterej policjanci zostali zatrzymani w związku z wydarzeniami z 11 kwietnia 2019 r. na plebanii kościoła św. Augustyna przy ul. Nowolipki na Woli w Warszawie. Wtedy też 41-letni Jan B. zaatakował 64-letniego Marka T., który do kościoła przyjechał z żoną. Sprawca miał kilkukrotnie uderzyć Marka T. Na pomoc pokrzywdzonemu ruszył ksiądz, który także został zaatakowany przez Jana B. Marek T. zmarł w szpitalu. Jan B. usłyszał zarzuty m.in. zabójstwa. W październiku 2020 r. śledztwo w tej sprawie zostało umorzone, a mężczyzna trafił na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym. Rodzina Jana B. zawiadomiła prokuraturę, że podczas zatrzymania mężczyzny, funkcjonariusze mieli dopuścić się przestępstwa. – W trakcie obezwładniania przez policjantów doszło do kilkunastominutowego nagłego zatrzymania funkcji życiowych osoby obezwładnianej, co skutkowało u tej osoby nieodwracalnymi, poważnymi dolegliwościami zdrowotnymi – wyjaśniał prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Aktualnie wobec tej osoby stosowane są środki zabezpieczające i wymaga stałej opieki. Zdaniem śledczych policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, co ma potwierdzać opinia jednego z biegłych. Zatrzymania funkcjonariuszy dokonano jednego dnia, ponieważ prokuratura obawiała się, że mogą mataczyć. Śledztwo w tej sprawie ma trwać tak długo, ponieważ czekano na ekspertyzy biegłych. Czytaj także: 36-latek został postrzelony. „Nie było nieprawidłowości”