Międzynarodowy Dzień Pamięci o Zagładzie Romówi i Sinti. Romowie byli mordowani we wszystkich obozach śmierci, w obozach koncentracyjnych na terenie całej okupowanej Europy, ale także w miejscach pozaobozowej eksterminacji. 2 sierpnia to taki dzień pamięci o tych, którzy byli ofiarami narodowego socjalizmu – mówi w rozmowie z portalem TVP.Info dr Joanna Talewicz, prezeska Fundacji W Stronę Dialogu, członkini Polskiej Delegacji przy IHRA (Międzynarodowym Sojuszu na rzecz Pamięci o Holokauście) oraz Rady Muzeum Auschwitz. 2 sierpnia to Międzynarodowy Dzień Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Mówimy o Europejskim Dniu Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Czy określenie Cyganie jest nie na miejscu? Niepoprawne politycznie? Jak podchodzą do tego Romowie?Jesteśmy bardzo różnorodną mniejszością. Ta różnorodność też dotyczy właśnie tej kwestii, jak my siebie określamy albo nazywamy. W Polsce znane są najbardziej te dwie nazwy – Romowie i Cyganie. Zaznaczę, że określenie Romowie jest tym, które pochodzi z języka romskiego i było używane od zawsze. Nie jest to więc żadne nowe określenie. Nazwa „Cyganie” została nam nadana, kiedy Romowie przyszli do Europy, a przyszli do Europy z Indii. Wieki temu każdy skądś do tej Europy przyszedł. Romowie zostali określeni tym terminem „Atsiganoi”.Pochodzi ono z języka greckiego i było używane w średniowieczu. Termin ten odnosił się pierwotnie do heretyckiej sekty chrześcijańskiej z Azji Mniejszej (działającej na terenach dzisiejszej Turcji i Grecji) w IX–XI wieku. Doszło wtedy do takiego bardzo prostego, łatwego skojarzenia, że to są na pewno potomkowie tych „Atsiganoi” i w różnych wariantach językowych to określenie „Cyganie” zaczęło funkcjonować. W pewnym momencie sami Romowie tę nazwę przejęli i upowszechnili. Dziś również nie mają problemu, by w wielu krajach, w tym w Polsce, tego określenia używać. To jest też poniekąd kwestia przyzwyczajenia. Określając siebie w języku romskim raczej nie powiedzą „ Me som cygan”, tylko powiedzą „Me som rom”.Nie mam problemu, gdy ktoś używa tego określenia „Cygan” albo „Cyganka”, ale zawsze zwracam uwagę na odpowiedzialność i świadomość, że to słowo „Cygan” w języku polskim jest bardzo negatywnie obciążone. Jest ono synonimem oszusta, „cyganić” znaczy kłamać, oszukiwać i w przestrzeni publicznej nie ma na to miejsca. Słownik języka polskiego określenie „cygan, cyganka, cyganie” definiuje w bardzo negatywny sposób. W Słowniku Języka Polskiego PWN można przeczytać, że to „człowiek, który kradnie, oszukuje, człowiek, który prowadzi nieustabilizowany nomadyczny tryb życia itd.. To jest niestety przekaźnik wielu negatywnych skojarzeń i stereotypów, dlatego kiedy używamy czy rozmawiamy o naszej społeczności w przestrzeni publicznej, to tu już mamy pełną zgodę, że używamy tego określenia Romowie.„2 sierpnia to taki dzień pamięci o tych, którzy byli ofiarami narodowego socjalizmu”Co dokładnie wydarzyło się 2 sierpnia 1944 roku? Mówimy o Romach i Sinti. Co dokładnie oznacza ta druga nazwa? Kim byli Sinti?2 sierpnia obchodzimy Europejski Dzień Pamięci o zagładzie Romów i Sinti. Sintowie to Romowie, którzy dawniej mieszkali na terenach niemieckojęzycznych w Niemczech, w Austrii. Dzisiaj, w dobie migracji, trudno powiedzieć, że Sintowie to tylko Niemcy, a wiemy, że te prześladowania w pierwszej kolejności po wyborach w 1933 roku dotyczyły właśnie tej grupy, stąd też obok Romów mówimy o Sintach. To się bardzo przebiło do świadomości społecznej. Myślę, że to też warto zaznaczyć.Jeśli chodzi o 2 sierpnia to upamiętniamy tych ostatnich, którzy pozostali w Zigeunerlager, tak zwanym obozie romskim na terenie Auschwitz-Birkenau, i którzy w nocy z 2 na 3 sierpnia zostali zamordowani w komorach gazowych – kobiety, dzieci, osoby starsze, schorowane, osoby z niepełnosprawnościami? Wcześniej ci, którzy zostali uznani za zdrowych, silnych i nadających się do pracy, zostali deportowani w głąb Rzeszy, po czym po likwidacji tzw. obozu cygańskiego czy romskiego wrócili do Auschwitz i zostali zagazowani razem z Żydami. Ale tego dnia upamiętniamy również wszystkich tych, którzy zostali zabici, zamordowani w czasach narodowego socjalizmu. Romowie byli mordowani we wszystkich obozach śmierci, w obozach koncentracyjnych na terenie całej okupowanej Europy, ale także w miejscach pozaobozowej eksterminacji. 2 sierpnia to taki dzień pamięci o tych, którzy byli ofiarami narodowego socjalizmu.Czytaj też: Margines społeczeństwa czerpie z faszyzmu. „Brutalność ma zastąpić prawdę”Gdy mówimy o Zagładzie Żydów, używamy terminu Holokaust albo Szoah. Czy Zagłada Romów też ma jakieś swoje określenie? Istnieje termin, którego się używa?Różnie z tym bywa. Osobiście używam terminu Holokaust, ponieważ rozumiem go dużo szerzej. Zgodnie z definicją, która jest na przykład publikowana przez Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Holokaust nie dotyczy tylko społeczności żydowskiej. Oczywiście tutaj też nie ma kompromisu, bo są osoby, które mówią, że Holokaust to jest określenie na doświadczenia, które były tylko i wyłącznie doświadczeniem społeczności żydowskiej. Bardzo często pojawia się, więc określenie Holokaust romski. Niektóre instytucje, niektóre osoby używają słowa ludobójstwo, zgodnie z definicją zaproponowaną przez Rafaela Lemkina. Pojawia się też słowo zagłada, eksterminacja, ale też takie romskie określenie, a nawet dwa „Porajmos” oraz „Samudaripen”.To pierwsze jest dużo bardziej znane poza romskim światem, ale muszę powiedzieć, że tutaj, ponieważ mamy różne dialekty języka romskiego, to też nie przez wszystkich Romów i Romki to określenie jest używane, bo ma różne znaczenie. Przykładowo w dialekcie Romów macedońskich oznacza „żebro”. W dialekcie polskich Romów ma z kolei konotacje cielesne, nie do końca związane z tym, o czym mowa. Nie ma tu, więc takiej jednoznaczności i z różnymi określeniami można się spotkać.„Romowie, jak i Żydzi zostali wciągnięci na taką listę dwóch grup, które zostały skazane na całkowitą zagładę”Dlaczego Romowie byli tą złą nacją dla Niemców? Co im w tej społeczności przeszkadzało?Historia romska i żydowska ma wiele podobieństw. Były to społeczności czy grupy, które żyły w diasporze. To życie w rozproszeniu, bez własnego państwa, oczywiście mówię o tym okresie przed wojną, zawsze gdzieś tam powoduje, że są to grupy narażone na marginalizację czy obciążone stereotypami. Narodowi socjaliści po wyborach w 1933 roku, które przesądziły o tym, że kanclerzem Niemiec został Adolf Hitler, kontynuowały już nieco wcześniej, ale jednak łagodniej rozpoczętą taką retorykę rasową, nawiązującą do teorii rasowych, które wywodziły się z XIX wieku i które zaczęły przeżywać swoisty renesans.Połączone z takim dawnym stereotypem Żyda i Cygana, czyli kogoś, kto jest zagrożeniem, kogoś, kto nie nadaje się do życia w społeczeństwie, kto zakłóca pewien porządek, spowodowało, że ta retoryka właśnie ludzi niepotrzebnych, ludzi, którzy są niebezpieczni, zaczęła przynosić pewne skutki i efekty. Dodać do tego należy okoliczności polityczne i ekonomiczne. Pamiętajmy, że to był okres trudnej sytuacji ekonomicznej w Niemczech, później w Rzeszy. Niemcy były upokorzone po I wojnie światowej z gigantycznymi odszkodowaniami, które musiały wypłacić za poczynione szkody. Do tego dochodziła rzeczywistość pokryzysowa, mam tutaj na myśli sytuację po wielkim kryzysie finansowym, który przetoczył się przez świat w tamtym czasie.To wszystko spowodowało, że ludzie potrzebowali jakiejś nowej narracji, poczucia bezpieczeństwa. Potrzebowali „wstać z kolan”, czegoś, co pomoże im uwierzyć w lepszą przyszłość. Dlatego też uwierzyli Hitlerowi. W jego nową koncepcję państwa, w której wcale nie obiecywał, że wymorduje wszystkich Żydów i Romów, ale raczej obiecywał benefity ekonomiczne, wsparcie dla rodzin. Z czasem zaczęła dominować też taka narracja, która mówiła, że by ten plan zrealizować, to trzeba pozbyć się tych, którzy są obciążeniem, głównie ekonomiczno-społecznym dla państwa. Stąd wzięły się negatywne narracje o o osobach nieheteronormatywnych, chorych z niepełnosprawnościami. Zarówno Romowie, jak i Żydzi zostali wciągnięci na taką listę dwóch grup, które zostały skazane na całkowitą zagładę.Co było powodem? Co im wytykano?Jak dowodzono w ówczesnych badaniach naukowych, wspieranych przez budżet III Rzeszy, byli to ludzie, którzy nie nadają się do żadnej resocjalizacji, ponieważ mają pewne cechy, które są zakorzenione genetycznie. Warto mieć na uwadze, że to był proces, to nie była jedna iskra, to nie była jakaś obietnica wymordowania kogoś, tylko był to pewien proces, który miał przyzwyczajać społeczeństwo niemieckie do tego, że trzeba pewne rzeczy wykonać, aby ludziom żyło się lepiej. Ten proces był udziałem elit społecznych, noblistów, instytutów badawczych, naukowców, ale również tych, którzy finansowali badania nazistowskie. Tak jak mówię to nie wydarzyło jednego dnia, a zagłada nie rozpoczęło się w komorach gazowych.Czytaj też: Nocne eksplozje w Rosji. Ukraina zaatakowała obiekty strategiczneDo jakich jeszcze stereotypów odwoływała się NSDAP?Przede wszystkim nawiązywano do ich aspołeczności. Tak wtedy mówiono o Romach. Widziano w nich nomadów, chociaż nigdy społeczność romska nie była społecznością w stu procentach nomadyczną. Również na terenie Niemiec nie wszystkie grupy takie były. Ten nomadyzm się do nas, jako takie skojarzenie, mówiąc kolokwialnie przykleił, ale jest to nieprawda. Ten nomadyzm kojarzono właśnie z brakiem poczucia takiej przynależności i obowiązku wobec państwa. Za tym szło myślenie, że Romowie to złodzieje, żebracy, oszuści i ludzie, którzy destabilizują porządek. Przypisywano osobom romskim skłonności kryminogenne, które są zakorzenione genetycznie. Wywoływano poczucie strachu przed „tym Cyganem”. To się ciągnęło za nami w zasadzie od wspomnianego przeze mnie średniowiecza. Podczas polowań na czarownice ucierpieli również Romowie, bo do tej grupy zostali zaliczeni. Byli definiowani w średniowieczu jako zagrożenie dla chrześcijaństwa, krążyły legendy, że to Romowie zrobili gwoździe, którymi przybito Jezusa do krzyża. Odbywały się polowania na Romów, które były legalne m.in. na terenie Niemiec, Niderlandów, Skandynawii, Szwajcarii. Od XV do XVIII wieku to była rozrywka. Polityka antyromska i przede wszystkim rasizm był historycznie zakorzeniony, instytucjonalny i strukturalny.Później miały miejsce ustawy norymberskie, które wcale nie obejmowały tylko Żydów, ale w takim samym stopniu Romów. Ograniczały ich życie, prawa obywatelskie, wprowadzały zakaz małżeństw romsko-nieromskich. Romowie byli także poddawani sterylizacji. Była ona oparta głównie na wcześniejszej ustawie o zapobieganiu narodzinom osób obciążonych chorobami dziedzicznymi. Pod jej pretekstem sterylizowano osoby uznane za „aspołeczne”. To wszystko powoli przesuwało granice i przyzwyczajało społeczeństwo do tego, co miało nastąpić.„Johann Trollmann był niemieckim Sinto, bokserem. Wykorzystał jako protest wobec polityki rasistowskiej. Do ringu wszedł z przefarbowanymi na blond włosami a swoje ciało, lekko ciemną skórę, posypał mąką”W 1936 r. w Berlinie odbyły się igrzyska, na których z jednej strony rywalizowano sportowo, szerzono piękne idee, a z drugiej usuwano z przestrzeni publicznej tych, którzy byli niewygodni. W tym celu utworzono obóz przejściowy Marzahn, gdzie przesiedlono berlińskich Romów. Czy to był w pewnym sensie zalążek tego, co się działo później w Auschwitz?Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rio de Janeiro w 2016 roku władze brazylijskie przeprowadziły zakrojoną na szeroką skalę kampanię „oczyszczania” miasta z biedy i „niewygodnych widoków” – której głównym celem były favele, czyli nieformalne osiedla ubogich mieszkańców, w większości osób pochodzenia afrobrazylijskiego i rdzennych.Mówię o czasach współczesnych i jakoś tak naturalnie przychodzą do mnie analogie, które budzą bardzo dużo niepokoju. To dla mnie pewnego rodzaju dowód na to jak bardzo różne historie lubią się powtarzać i jak rzadko wyciągamy z tych historycznych wydarzeń lekcje. Tak też było wtedy, w 1936 roku. Przed olimpiadą została wdrożona taka polityka oczyszczenia miasta ze wszystkich Romów, którzy mieszkali w Berlinie i w okolicach. Deportowano ich właśnie do tego przejściowego obozu.Oni nigdy już nie wrócili do swoich domów. Część z nich została deportowana m.in. do Auschwitz, gdzie zostali zamordowani. Zrobiono to po to, by turyści, którzy przybywają na dobrą zabawę, podziwiać sportowców, nie byli narażeni na oglądanie ludzi, którzy temu krajobrazowi nie sprzyjają. Tak, można powiedzieć, że to było preludium tego, co działo się w Auschwitz.Od 1933 roku, tak jak powiedziałam, od wyborów, ta atmosfera wokół Romów i Sinti zaczęła bardzo mocno gęstnieć. W 1935 roku, jeszcze przed olimpiadą w Berlinie, weszły w życie właśnie ustawy norymberskie, które pozbawiły praw obywatelskich Romów i Żydów. Ten 1936 rok to był jakby kolejny krok. W 1937 roku już na łamach takiej codziennej prasy przywołano słowa jednego z rzeczników Partii Narodowych Socjalistów, który mówił, że taką słabością poprzedników ich politycznych, czyli partii weimarskiej, było to, że do problemu Romów podchodzili używając kryteriów związanych z walką oraz przestępczością. Naziści, narodowi socjaliści swoją siłę i swoją wyższość widzieli w tym, że postanowili się tym problemem zająć używając różnych kryteriów rasowych.Z igrzyskami wiąże się pewna historia. Johann Trollmann był niemieckim Sinto, bokserem, który miał reprezentować Niemcy na olimpiadzie w 1936 roku. Był mistrzem boksu w wadze półciężkiej. Jego pochodzenie sprawiło, że po wygranej w wyborach Adolfa Hitlera, został pozbawiony wszystkich pasów, które potwierdzały jego wielkość sportową. Żadna osoba romskiego czy żydowskiego pochodzenia nie mogła sprawować ważnych funkcji w państwie, więc nie mógł reprezentować Niemiec. Jedną ze swoich walk, którą stoczył, bardzo symboliczną i poruszająca, wykorzystał jako protest wobec polityki rasistowskiej.Do ringu wszedł z przefarbowanymi na blond włosami a swoje ciało, lekko ciemną skórę, posypał mąką. Został deportowany do jednego obozu III Rzeszy i w niewyjaśnionych do końca okolicznościach został zastrzelony na początku 40. lat. Wcześniej sam poddał się sterylizacji, rozwiódł się ze swoją żoną, która nie była Romką, żeby ochronić swoją rodzinę. Ta tragiczna historia potwierdza to, że choć nie był on osobą aspołeczną, został zamordowany tylko dlatego, że był Romem. Tak działała polityka rasistowska. Redukowała ze względu na pochodzenie i ze względu na pewne cechy, które się temu pochodzeniu przypisuje.Czytaj też: Polak premierem Litwy? Jest wśród faworytówGdzie Romowie byli deportowani? Czy od razu do Zigeunerlager?Romowie byli deportowani jeszcze przed wojną w 1936 i 1937 roku m.in. do obozu w Dachau, gdzie byli poddawani eksperymentom medycznym. Już tam trwał proces przymusowej sterylizacji. To zatrzymanie populacji romskiej to nie było tylko mordowanie, ale również zatrzymanie przyrostu naturalnego. Około 93 proc. ofiar sterylizacji to były osoby romskie. Poza Dachau to były też obozy Buchenwald, Sachsenhausen. Te obozy zaczęły się rozprzestrzeniać na terenie okupowanej Europy, w krajach satelickich, czyli współpracujących z Rzeszą.Chorwacja była krajem, który w 1941 roku ogłosił duży sukces, twierdząc, że na terenie tego kraju już nie ma żadnej osoby pochodzenia romskiego, bo wszyscy zostali zamordowani przede wszystkim w obozie Jasenovac. Tzw. Zigeunerlager powstał 26 lutego 1943 roku. Obóz istniał przez 17 miesięcy, został zlikwidowany 2 sierpnia 1944. Wcześniej Romowie byli też w tzw. Auschwitz I. Deportowani jako więźniowie polityczni, na przykład tak do Auschwitz trafił mój wujek. Polski Rom, Edward Paczkowski, miał wówczas 12 lat.Kilka razy w trakcie naszej rozmowy użyła pani sformułowania „ja” albo „my”. Jaka jest historia pani rodziny związana z zagładą Romówi i Sinti?Historia mojej rodziny ze strony ojca w czasie wojny to historia zarówno ofiar, jak i osób ocalałych. To opowieść o tych, którzy przez lata ukrywali się w lasach, próbując przetrwać poza zasięgiem nazistowskiej machiny, ale również o tych, którzy zostali deportowani do obozów. Wiele osób z mojej rodziny zginęło w ramach tzw. pozaobozowej eksterminacji – bez grobów, bez nazwisk zapisanych w rejestrach, często zabitych w ciszy i zapomnieniu.Jednym z ważnych głosów tej historii jest relacja Anny Kwiatkowskiej – mamy mojego taty – która znajduje się w archiwum Shoah Foundation. W swoim świadectwie opowiada m.in. o życiu w ukryciu, o lęku, który towarzyszył każdemu dniu, i o stracie, której nie da się opisać słowami.„Himmler chciał znaleźć czystych rasowo Romów i zamknąć ich w rezerwacie i poddawać badaniom naukowym”Jak wyglądała sytuacja polskich Romów podczas okupacji niemieckiej?Trzy z czterech żyjących ówcześnie grup polskich Romów prowadziły nomadyczny tryb życia. Osoby te ukrywały się w lasach. Okupant zastosował program pozaobozowej eksterminacji. Zabijano tych ludzi w miejscach, w których ich znajdowano. W listopadzie 1941 roku na terenie getta łódzkiego (Litzmannstadt Ghetto), w wydzielonym, odizolowanym rejonie przy ul. Brackiej i Gnieźnieńskiej, Niemcy utworzyli tzw. Zigeunerlager – obóz dla około 5 tysięcy Romów i Romek, deportowanych z Austrii, głównie z Burgenlandu. Były to całe rodziny – kobiety, mężczyźni, dzieci i osoby starsze. Ten obóz istniał przez kilka miesięcy i ci, którzy tam przebywali po wybuchu epidemii tyfusu plamistego, zostali zagazowani w mobilnych komorach gazowych, samochodach ciężarowych przerobionych na komory gazowe. W Polsce znaleziono dotąd ponad 200 takich masowych grobów romskich w polskich lasach.Czytaj też: Lista z Kijowa i specjalne konto. Znamy szczegóły mechanizmu NATO–UkrainaPoza tym, że w tych obozach Romowie byli pozbawieni życia, przeprowadzano na nich także eksperymenty naukowe. Brai w tym udział m.in. Ewa Justin oraz Josef Mengele.Ewa Justin była asystentką Roberta Rittera, który stał na czele Instytutu Badania Higieny Ras i Biologii Populacyjnej. To była taka instytucja, która została utworzona przy Ministerstwie Zdrowia Rzeszy. Tam też prowadzono różne eksperymenty, ale również taką klasyfikację Romów - kto jest cygańskim mieszańcem, kto jest czystym cyganem. Himmler miał plan, by znaleźć czystych rasowo Romów. Chichot historii, bardzo bolesny, polega na tym, że przecież Romowie pochodzą z Indii, więc są Aryjczykami. Naziści mieli prawdziwą obsesję na punkcie znalezienia tych prawdziwych aryjskich cech. Jednocześnie Romowie zostali uznani za podludzi, którzy nie zasługują na to, by żyć.Himmler chciał znaleźć czystych rasowo Romów i zamknąć ich w rezerwacie, by poddawać ich badaniom naukowym, znaleźć właśnie te prawdziwe cechy aryjskie. To jednak w ogóle nie funkcjonowało i każdy, kto był Romem, był narażony na deportację. Tym się zajmował Ritter i asystująca mu Ewa Justin.Mengele był z kolei lekarzem obozowym Auschwitz, który swoje biuro miał również na terenie Zigeunerlager. On także miał prawdziwą obsesję na punkcie Romów i Sinti, którzy byli najliczniejszą grupą jego pseudomedycznych eksperymentów. Do Zigeunerlager przyciągnęła go Noma. To choroba, którą europejscy lekarze znali z podręczników, a jest głównie znana w Azji. Można ją wiązać z pochodzeniem Romów z Indii albo z krajów afrykańskich. Noma, zwana również rakiem wodnym, uaktywnia się na skutek głodu, wyziębienia organizmu, czyli warunków, które panowały bez wątpienia w obozach. Ta choroba prowadzi do ubytków w tkankach miękkich, jak chociażby zgorzel policzka. To było coś, co bardzo go intrygowało.Mengele testował na nich różne terapie, a tak naprawdę mordował te osoby. W jego kręgu zainteresowań znajdowały się bliźnięta romskie, kobiety ciężarne, który na przykład zarażał tyfusem plamistym i później przerywał ciążę, by sprawdzić, czy płód jest zarażony. Interesowały go osoby o tym samym zabarwieniu tęczówek a przede wszystkim dzieci. Nićmi zszywał bliźnięta romskie na żywo. Mengele, który określany był „aniołem śmierci”, był człowiekiem, który budował z tymi ludźmi relacje.Na terenie Zigeunerlager zorganizował plac zabaw, gdy pojawiał się na terenie obozu, dawał dzieciom cukierki, bawił się z nimi. Próbował tworzyć atmosferę spokoju, przyjaźni. Nawet podczas likwidacji obozu 2 sierpnia, kiedy podstawiono pociągi, które miały tych zdrowych, silnych deportować w głąb Rzeszy, żeby móc spokojnie przeprowadzić tę likwidację i zagazować tych najsłabszych, ostentacyjnie pojawił się i gdy widział sceny płaczu, pożegnań ludzi, lamentu, bo ci ludzie przeczuwali, co się wydarzy, wiedzieli, że się już nigdy nie spotkają, powiedział strażnikom, by dali się tym ludziom pożegnać. Do samego końca tworzył takie pozory, że jest tutaj po to, żeby ich wesprzeć, bronić. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z prawdą i z rzeczywistością.Czytaj też: ABW zatrzymała szpiega z Azji. Oficer wywiadu działał przeciwko Polsce„Uratowała przed zagładą około 50 dzieci romskich i żydowskich. Wiele z tych osób zostało przy Alfredzie aż do śmierci”Porozmawiajmy o romskiej Irenie Sendlerowej, czyli Alfredzie Markowskiej. Jak ta kobieta pomagała więźniom obozów?Cieszę się, że pani o niej wspomina, bo rzadko mówi się o takich osobach jak Alfreda Markowska. To jedna z tych osób, z których jesteśmy dumni, które pokazały ogromną siłę, bohaterstwo, ale też taki opór, wobec tego, co się działo. Alfreda Markowska i jej rodzina ukrywała się w lasach. Gdy poszła szukać jedzenia, na tę ponad 80-osobową grupę natrafili Niemcy, którzy rozstrzelali wszystkich, w tym rodziców i rodzeństwo Alfredy. Kiedy wróciła, nie było już nikogo żywego. Została sama. Po tej masakrze wędrowała sama po lasach, przyłączyła się do innych Romów i tam spotkała swojego przyszłego męża. Została osadzona w getcie w Lublinie, następnie przewieziona do Łodzi i Bełżca, skąd uciekła.Markowska osiedliła się w Rozwadowie, gdzie dostała pracę na kolei. Uzyskała takie zaświadczenie o pracy przydatnej dla III Rzeszy. To chroniło ją i jej męża przed deportacjami, łapankami. W Rozwadowie zatrzymywały się pociągi, które wiozły ludzi do niemieckich obozów, m.in. do Auschwitz-Birkenau i do Bełżca. Robotnicy usuwali zwłoki zmarłych z wagonów, a tym, którzy byli przy życiu podawali wodę i trochę jedzenia. Przy tej okazji Markowska wyciągała z tych wagonów ukradkiem małe dzieci. W ten sposób uratowała przed zagładą około 50 dzieci romskich i żydowskich. Pozyskiwała dla nich kryjówki, sama też dbała o ich wychowanie, załatwiała dla nich fałszywe dokumenty. Wiele z tych osób zostało przy Alfredzie aż do śmierci.Mówimy o niej romska Irena Sendlerowa. Kiedy rozmawiałam z osobą, która też zajmuje się historią Żydów, powiedziała mi: „Wiesz, między historią Alfredy a Ireny Sendlerowej różnicą było to, że Alfreda działała zupełnie sama. Nie stała za nią żadna organizacja”. Ona została w 2006 roku odznaczona Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego za bohaterstwo, odwagę, za szczególne zasługi w ratowaniu życia ludzkiego. Jej historia nie przebiła się dalej. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by było o niej słychać.To ma ogromne znaczenie, bo dzisiaj my Romowie zwykle jesteśmy postrzegani jako ci, którzy biorą albo ci, którym trzeba pomagać. Trochę nawiązuje do tego, gdzie my jesteśmy dzisiaj też jako mniejszość. Rzadko mówi się właśnie też o tym, co wnosimy. My tutaj w Polsce jesteśmy Polakami i Polkami. Alfreda była Polką romskiego pochodzenia. Ta nasza etniczność to jest jakaś cecha, która nas wyróżnia, ale wszyscy byliśmy i jesteśmy Polakami. Trudno mi zrozumieć, dlaczego ta historia nie jest naszą wspólną historią.„Prześladowania romskie nie skończyły się w 1945 roku, tylko zmieniły formę”Czytaj też: Szczecińska sędzia pod wpływem zatrzymana przez policjęCzy osoby, które dopuściły się tych zbrodni zostały w jakiś sposób ukarane? Czy Romowie domagali się, podobnie jak Żydzi, zadośćuczynienia?Całe moje nastoletnie, ale i dorosłe życie słyszałam, że historia romska jest nieobecna w dyskursie publicznym, bo Romowie w przeciwieństwie do Żydów narodu księgi, narodu wyedukowanego, nie mówili o swojej historii. Dzisiaj bardzo mocno się sprzeciwiam tej tezie, dlatego że ona nie tylko przerzuca odpowiedzialność na Romów, ale też tworzy znowu takie wtórne podziały, że historią Romów powinni się zajmować Romowie albo że nie było ich świadectw. Mówi się, że my o to nie walczyliśmy.Nie mogliśmy walczyć, bo Romowie, czy oprawcy Romów nie zostali osądzeni. Świadkowie romscy i oprawcy Romów, nie byli przesłuchiwani podczas procesów norymberskich. Romowie zostali z nich zupełnie wykluczeni i żaden oprawca nie został osądzony. Uznano wówczas, że nie byli prześladowani z powodów rasowych, politycznych czy religijnych i po prostu wykluczono ich z grona ofiar. Jeżeli nie zostali politycznie uznani za ofiary, to bardzo trudno było domagać się sprawiedliwości. Co więcej, ludzie, którzy byli oprawcami, uzyskali stanowiska w nowym systemie politycznym. Wspominałam o Ritterze oraz Justin. Ewa Justin do końca swojej aktywności zawodowej, a więc do końca lat 60. znaną w Niemczech psycholożką dziecięcą, która się specjalizowała w pracy z dziećmi romskimi. Ritter został ordynatorem w jednym z szpitali. To tylko jeden z przykładów. Do kogo, więc mieli ci ludzie mówić? Ta narracja, która się tworzyła, ten taki dyskurs Holokaustu, który się tworzył po wojnie, w ogóle nie uwzględniał Romów.Międzynarodowa Organizacja ds. Uchodźców – IRO (International Refugee Organization). W ramach działalności IRO, prowadzono tzw. „kwalifikację” osób do statusu Displaced Persons (DPs) i uchodźców. To właśnie w tej instytucji zainicjowano dyskusję, w której podważano prawo Romów do uznania za uchodźców wojennych. Argumentacja była oparta na stereotypowym założeniu, że Romowie są „nomadami z natury”, więc ich brak miejsca zamieszkania nie jest skutkiem wojny, lecz „tradycyjnego stylu życia”.W konsekwencji wielu Romom odmówiono wsparcia, przesiedlenia lub uznania za ofiary wojny, mimo że przeżyli obozy, deportacje i eksterminację. Ta decyzja miała długofalowe skutki. Romowie zostali niemal całkowicie wykluczeni z systemów pomocy międzynarodowej po II wojnie światowej, przez dekady byli niewidoczni w narracjach o Zagładzie i uchodźcach, nie mieli dostępu do reparacji ani wsparcia w ramach programów ONZ.Mówię o tym, by zwrócić uwagę na to, że te prześladowania romskie nie skończyły się w 1945 roku, tylko zmieniły formę. Gdyby nie społeczność romska i taki ruch praw obywatelskich, który zaczął kiełkować i rodzić się w Niemczech w latach 70. i 80., dzisiaj nie obchodzilibyśmy Europejskiego Dnia Pamięci o Zagładzie Romów.Czy są miejsca pamięci związane z Zagładą Romów?W Birkenau w latach 70. Powstało nielegalnie, bo Sintowie przedarli się na teren tego obozu i w ciągu jednej nocy stworzyli takie symboliczne miejsce pamięci, którego nie usunięto, a które odrestaurowano i rozbudowano. Poza Auschwitz upamiętnione miejsca Zagłady Romów i Sinti są m.in. w Łodzi, Treblince, Bełżcu.Także miejsca pozaobozowej eksterminacji zostały upamiętnione dzięki działalności Adama Bartosza, pomysłodawcy Taboru Pamięci Romów. W Berlinie z inicjatywy Romaniego Rose’a od 2012 r. stoi pomnik upamiętniający Holokaust Romów i Sinti.Pierwszym krajem, który uznał zagładę Romów była Republika Federalna Niemiec i to się wydarzyło dekady po wojnie, bo dopiero w 1982 roku. Stało się to dlatego, że już po wielu walkach zakończonych fiaskiem o uwagę opinii publicznej, mediów, instytucji historycznych, badaczy oraz historyków, którzy zajmowali się Holokaustem, wspomniany Romani Rose zamknął się z osobami ocalałymi w byłym obozie Dachau i rozpoczęli protest głodowy. To sprawiło, że media nagłośniły sprawę. Pod archiwami Uniwersytetu w Tybindze Romowie zorganizowali również protest ze względu na to, że nie pozwolono otworzyć archiwów, które były dowodem zbrodni m.in. w sprawie Roberta Rittera. Na skutek tych wydarzeń właśnie Republika Federalna Niemiec jako pierwszy kraj w Europie uznał zagładę Romów. Polska zrobiła to w 2011 roku, a Parlament Europejski w 2015, ustanawiając tym samym Europejski Dzień Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Mówiąc o pamięci trzeba pamiętać o okolicznościach, które były i od których ta pamięć nie jest oderwana. Muszą zaistnieć warunki, żebyśmy mogli mówić o tym, co się wydarzyło, bez strachu o swoje życie, nie mówiąc o traumach, które dzisiaj dziedziczone są przez kolejne pokolenia.Doktor Joanna Talewicz – prezeska Fundacji W Stronę Dialogu, członkini Polskiej Delegacji przy IHRA (Międzynarodowym Sojuszu na rzecz Pamięci o Holokauście) oraz Rady Muzeum Auschwitz. Antropolożka kultury, ekspertka w zakresie historii Romów, edukacji o Zagładzie oraz budowania społeczeństwa opartego na równości, różnorodności i inkluzji.