Trwają obchody 81. rocznicy. – Przeszłam wiele szkoleń, byłam przygotowana do patrolu sanitarnego. Miał być afiliowany w kinie „Roma”, ale ono nigdy nie zostało zdobyte i ten patrol nigdy nie mógł zadziałać w całości – opowiada pani Halina. Powstańczy los rzucił ją i jej koleżanki w różne miejsca Warszawy.„Grażyna” opiekowała się rannymi, ale też roznosiła meldunki do szpitali. Jak podkreśla, pomimo upływa lat wiele wspomnień z powstania wraca do niej na co dzień, nie tylko podczas sierpniowej rocznicy.„Mówiłam, że będzie dobrze, a wiedziałam, że umrze”– To najbardziej bolesne, to kiedy dowiedziałam się o śmierci mojej sympatii, Rafała Białeckiego. Potem o śmierci kolegi z klasy, którego nie rozpoznałam, bo tak był zmasakrowany przez granat – wspomina pani Halina. – Kiedy wyniesiono go z sali operacyjnej ksiądz poprosił, żebym przy nim pozostała. Siedziałam i gładziłam po głowie. Nie wiedziałam nawet, że to jest on. Mówiłam mu, że będzie dobrze, a wiedziałam, że nie będzie i że za chwilę umrze. I potem kiedy zmarł, sekretarka wyjęła jego portfel, z którego wysypały się moje zdjęcia. Byłam przerażona, zdumiona. Nie wiedziałam, że ten chłopak był w jakiś sposób zainteresowany mną – dodaje.We wspomnieniach sanitariuszka powstania ma także te szczęśliwe momenty. Wymienia wśród nich moment zawieszenia na Prudentialu polskiej flagi przez chorążego „Garbatego”. – Patrzyliśmy wszyscy ze łzami w oczach i cieszyliśmy się ogromnie – mówi. – To była taka frajda, taka radość jak widzieliśmy tych Niemców pokonanych – dodaje, opowiadając o odbiciu budynku poczty.Dla pani Haliny, która w momencie wybuchu powstania miała zaledwie 16 lat, najtrudniejsze emocjonalnie było pokonanie strachu. Jak mówi, musiała jednak uporać się z tym już w pierwszych godzinach walk. – Przez ostrzeliwaną z karabinu maszynowego ulicę Moniuszki musiałam dostarczyć meldunek. Udało mi się przeskoczyć. Miałam bardzo dużo szczęścia. Bo mogłam równie dobrze, tak jak wiele osób, leżeć zabita na tej ulicy – podkreśla sanitariuszka „Grażyna”.Radość zamieniona w koszmarPani Hanna Zawistowska-Nowińska także była po szkole pielęgniarskiej i w trakcie powstania opiekowała się rannymi. Jej w pamięci utkwił jeden z najbardziej dramatycznych momentów, kiedy w wybuchu czołgu-pułapki zginęli nie tylko powstańcy, ale przede wszystkim ludność cywilna.– Nie mogliśmy sobie dać rady. Chłopcy musieli zdejmować płyty chodnikowe i robić groby, a my miałyśmy nosić chorych do szpitala – opowiada. – Czołg podjechał, kobiety z dziećmi i starcy wyszli z piwnic, cała ludność się cieszyła, myśląc, że to zwycięstwo. A tu wybuch... To było coś tak potwornego, że nie da się opisać – dodaje.– W trakcie powstania nie było we mnie lęku. Nadzieja? Jaka nadzieja?! To było potworne – mówi i przyznaje, że stara się, żeby wspomnienia na co dzień nie wracały.Zobacz także: Prezydent Duda uhonorował powstańców. „Duma i szlachetne cierpienie”81. rocznica wybuchu Powstania WarszawskiegoRozkaz padł 31 lipca 1944 roku. Dzień później, 1 sierpnia o godzinie 17:00 rozpoczęło się Powstanie Warszawskie – największy zryw zbrojny w okupowanej Europie. Trwało 63 dni. Pozostawione bez pomocy z zewnątrz, zakończyło się klęską 2 października. Ale duch walki, nadziei i niezgody na niewolę pozostał w polskiej historii na zawsze.Powstanie kosztowało życie 180 tys. cywilów i 18 tys. powstańców i skończyło się – na rozkaz Hitlera – wysiedleniem całej ludności i zburzeniem miasta.W piątek 1 sierpnia, o tzw. godzinie W, czyli o 17:00, na mniej więcej minutę zatrzymają się warszawskie autobusy, tramwaje, a także pociągi metra. W stolicy zawyją syreny, a tysiące ludzi tradycyjnie zgromadzą się m.in. na rondzie Dmowskiego w samym centrum. Zobacz także: Rozkaz o rozpoczęciu powstania. 81 lat temu ta decyzja zmieniła Warszawę