Surowe zasady i zatajanie prawdy. Życie codzienne w państwie, będącym pod dyktaturą Władimira Putina, jest naznaczone tabu – niektóre informacje docierają do świadomości społecznej, ale uzyskanie pełnego obrazu tego kraju nie należy do najprostszych. O swoich wspomnieniach opowiedziała nam Ukrainka, która urodziła się i mieszkała w Rosji. Ze względów bezpieczeństwa wypowiedź zamieszczona na portalu TVP.Info jest w pełni anonimowa. To opowieść, w której w pełni oddaliśmy głos naszej rozmówczyni. Według danych z 2024 roku MSWiA w 2023 wydano 4294 wizy dla obywateli Rosji, z czego większość to wizy wydane w celach naukowych. Ostatnie informacje z Urzędu do Spraw Cudzoziemców, dotyczące liczby obywateli Rosji, wskazują, że w 2022 r. 15 307 obywateli Rosji (8 045 kobiet i 7 262 mężczyzn) posiadało ważny dokument uprawniający do legalnego pobytu w Polsce.– Nie mamy wpływu na to, gdzie się urodzimy. Gorzej, jeśli to, skąd pochodzimy, determinuje nasze życie. Może to jednak negatywnie wpłynąć na nasze życie niezależnie od naszych dobrych chęci – wyjaśnia nasza rozmówczyni.Urodziłam się w Rosji, ale moją ojczyzną jest UkrainaNa przykład obywatele Rosji nie mogą krytykować swoich władz i inwazji na Ukrainę, grozi to bowiem pozbawieniem wolności na od 8 do 12 lat. Jestem Ukrainką z polskimi korzeniami, ale urodziłam się w Rosji. Od kilku lat mieszkam w Polsce – tutaj pracuję, mam swoich przyjaciół i z tym krajem wiążę swoją przyszłość. Wszyscy moi krewni mieszkają w Rosji i w Ukrainie. Jesteśmy w stałym kontakcie, ale nie wiem, czy i kiedy będziemy mogli spotkać się na żywo.Po upadku Związku Radzieckiego wszystkie tworzące go kraje żywiły nadzieję na lepszą przyszłość i pełną niezależność. Ukraina jest suwerenna od 1990 roku. Wchodząc w ostatnią dekadę XX wieku, spodziewaliśmy się otwarcia na Europę; byliśmy gotowi sami decydować o naszym kraju.Moi bliscy urodzili się w Ukrainie, a rodzina od strony dziadka ma polskie korzenie. Na początku lat 90. mieszkali w Rosji, dlatego właśnie tam się urodziłam.Czytaj również: Uciekła z Rosji i pomaga rosyjskim jeńcom. „Wojna i więzienie zmieniają ludzi”Moja rodzina nie była zamożna, lecz w tamtym czasie mało kto mógł o sobie powiedzieć, że niczego mu nie brakuje. W latach 90. moi najbliżsi pracowali na bazarach – znajdujących się zarówno w naszej rodzinnej miejscowości, jak i w Odessie – która jako miasto portowe miała dostęp do produktów sprowadzanych Turcji. Cechowały się wysoką jakości i jednocześnie pozostawały atrakcyjne cenowo. Wybuch pomarańczowej rewolucjiWybuch pomarańczowej rewolucji był dla naszego narodu przełomowym wydarzeniem. Wtedy pierwszy raz miałam poczucie zachwiania bezpieczeństwa. Choć byłam wtedy nastolatką, czułam, że jestem świadkiem końca epoki. W rodzinie panowało przekonanie o potrzebie budowania własnej tożsamości narodowej i suwerenności, dużo mówiło się o pragnieniu wejścia do Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że pomarańczowa rewolucja od 22 listopada tegoż roku do 23 stycznia 2005 roku – była serią protestów i wydarzeń politycznych na Ukrainie spowodowanych sfałszowaniem wyborów prezydenckich w 2004 roku przez ówczesny obóz władzy reprezentowany przez premiera Wiktora Janukowycza – kandydata prorosyjskiej Partii Regionów. Głównym kontrkandydatem był Wiktor Juszczenko z opozycyjnego Bloku Nasza Ukraina.Osoby z naszego otoczenia mówiły o tym, jak ważne jest, aby Ukraina była niezależna od Rosji. Moi bliscy uczestniczyli w protestach i brali udział w akcjach informacyjnych dotyczących wyborów. Pamiętam, jak pomagałam mojej rodzinie rozklejać po mieście ulotki.Czytaj także: A gdyby Ukraina przegrała? Czarne scenariusze dla Polski...Jakiś czas po wybuchu pomarańczowej rewolucji w mojej rodzinie zaczęła pogarszać się sytuacja finansowa. Mój ojciec podjął decyzję, że pojedzie do Rosji szukać pracy. Nie było to wówczas niczym niezwykłym; wielu mieszkańców ukraińskich wsi i miasteczek wyjeżdżało za chlebem do mniejszych miejscowości i za granicę.Początkowo nieobecność ojca miała trwać kilka miesięcy, a po zarobieniu odpowiedniej sumy pieniędzy planował wrócić do Ukrainy. Ostatecznie podjął decyzję o tym, aby najbliżsi krewni przeprowadzili się do niego, do Rosji, gdyż tamtejszy pracodawca oferował stabilne zatrudnienie i przyzwoite zarobki.Jak wyglądała rosyjska szkoła?Zamieszkaliśmy w jednym z większych rosyjskich miast. We wrześniu poszłam do najbliższej szkoły. Na początku mojej edukacji raczej nie spotkałam się z antyukraińską narracją lub szczególnym wychwalaniem Związku Radzieckiego. Panowały w niej jednak surowe zasady. Uczniowie obowiązkowo musieli nosić mundurki. Dziewczynki nosiły specjalne fartuszki. Poza tym codzienny ubiór musiał być stonowany kolorystycznie, preferowane były czerń i biel. Pewnego dnia moja nauczycielka zwróciła mi uwagę za noszenie czerwonych trampków. Były zbyt wyróżniającym się elementem stroju i dostałam surowy zakaz zakładania ich do szkoły. W czasie lekcji musieliśmy siedzieć w określonej pozycji: proste plecy, ręce skrzyżowane i położone na blacie. Jeśli do sali wszedł nauczyciel, wszyscy musieli wstać, aby go przywitać. Kto tego nie zrobił, dostawał uwagę. Czytaj także: Rosjanie zabijają swoich: „Zastrzel go, jeżeli nie pójdzie dalej”Od uczniów wymagano dyscypliny również na przerwach i w stołówce. Po dzwonku nauczyciele wymagali, aby ustawić się parami i w taki sposób udać się do jadalni. Dzieci musiały cierpliwie czekać na swoją kolej na jedzenie. Zasady te obowiązywały przez praktycznie cały czas trwania mojej edukacji – od wieku wczesnoszkolnego, po pełnoletniość.Rosyjska propagandaMyślę, że jeszcze do 2004 roku rosyjskie media zachowywały pozory rzetelności – zawsze jednak cechowała je prokremlowska narracja i traktowanie Rosji jako najlepszego państwa w Europie. Przypomnijmy, że 1 września 2004 roku terroryści zaatakowali szkołę w Biesłanie, położoną w Osetii Północnej. Przetrzymywali tam około 1100 zakładników – głównie dzieci, ich rodziców oraz nauczycieli – pozbawionych jedzenia i wody. 3 września rosyjskie siły specjalne przeprowadziły szturm, w wyniku którego odzyskano kontrolę nad budynkiem. Zginęło prawie 350 osób. Wiele aspektów tego tragicznego wydarzenia wciąż pozostaje niewyjaśnionych.Wtedy w mediach dominowała narracja o Putinie jako bohaterze, który załagodzi wszelkie konflikty. Choć największy atak terrorystyczny w historii Rosji doprowadził do śmierci wielu osób, zaś państwo nie zdało egzaminu w tamtych chwilach, media wychwalały Putina za skuteczne działanie. Jeśli już wspomina się o wojnie w Ukrainie, to jedynie w kontekście sloganów o tym, że Rosja odzyskuje należne jej terytoria, a Kijów powinien się cieszyć z faktu, że tak mądrze zarządzane państwo chce zaopiekować się pogubioną Ukrainą. Putin otwarcie kwestionuje prawo mojej ojczyzny do istnienia, uważa, że „współczesna Ukraina została w całości stworzona przez Rosję” po rewolucji komunistycznej w 1917 r.Czytaj również: Rosjanie już nie chcą zrzucać atomówki na Ukrainę„Gejropa” symbolem absolutnego upadku moralności W Rosji bardzo dużo się mówi o Europie jako kontynencie, na którym zapanował absolutny upadek moralny. W mediach co chwila używa się określenia „gejropa’’. W porównaniu z zachodnimi krajami Rosja jest rzekomo bastionem tradycji i etyki. Wydarzenia kulturalne mają zagłuszyć krzyki ofiar reżimu. Media głośno trąbią o wielkich koncertach i festiwalach, konsekwentnie milcząc na temat zbrodni wojennych, których rosyjskie wojska dopuszczają się w Ukrainie. W swojej historii nie jestem w stanie ująć wszystkiego, o czym chciałabym powiedzieć. Zbrodnie wojenne, których dopuszczają się rosyjskie wojska, trudna sytuacja osób LGBT+ szykanowanych przez putinowski reżim, nierzadko bulwersująca postawa patriarchy Moskwy, która zraża do tamtejszej Cerkwi wyznawców prawosławia – te tematy zasługują na osobne omówienie. Mam rosyjskie obywatelstwo i spędziłam w tym kraju wiele lat. Teraz stało się to moim piętnem. Padam ofiarą stereotypu, według którego posiadanie rosyjskiego obywatelstwa jest równoznaczne z popieraniem reżimu Putina. Potencjalni pracodawcy patrzą na mnie nieufnie; boję się też deportacji z Polski – choć nie zrobiłam niczego złego. Nie oczekuję specjalnego traktowania, nie domagam się przywilejów. Proszę, tylko by nie patrzeć na wszystkich obywateli Rosji jako na zwolenników Putina. Wbrew propagandzie i szykanom wielu mieszkańców Federacji Rosyjskiej jest przeciwna rządom tyrana. Ich pobratymcy mieszkający w Polsce, którzy nawet nie muszą być Rosjanami, mogą nierzadko powiedzieć: „tu po raz pierwszy jesteśmy prawdziwie wolni”. Czytaj również: Lata dwudzieste, a jakby trzydzieste. Jak manipulacje nakręcają atmosferę strachu