Prowadził przez 14 dni. Słoweński kolarz Tadej Pogacar z grupy UAE Team Emirates-XRG czwarty raz w karierze wygrał najsłynniejszą kolarską imprezę Tour de France. Drugi był Duńczyk Jonas Vingegaard (Team Visma-Lease a Bike), a trzeci Niemiec Florian Lipowitz (Red Bull-Bora-hansgrohe). Ostatni etap, z metą na Polach Elizejskich w Paryżu, wygrał po samotnym finiszu Belg Wout van Aert (Team Visma-Lease a Bike), który skutecznie zaatakował na ostatnim podjeździe na wzgórze Montmartre, gubiąc pięciu towarzyszy ucieczki, w tym Pogacara. Słoweniec minął linię mety na czwartym miejscu.Prowadził przez 14 dniW swoim szóstym starcie w „Wielkiej Pętli” Pogacar zwyciężył po raz czwarty (2020-21, 2024-25), a w 2022 i 2023 r. był drugi, ustępując Vingegaardowi.Czytaj także: Angielki ponownie mistrzyniami Europy. Zdecydowały rzuty karne26-letni Słoweniec prowadził w wyścigu przez 14 dni, nieprzerwanie od 12. etapu, gdy zwyciężył w wielkim stylu na przełęczy Hautacam w Pirenejach. W klasyfikacji generalnej wyprzedził Vingegaarda o 4,24, a Lipowitza o 11 minut.Pogacar wywalczył również białą koszulkę w czerwone grochy za zwycięstwo w klasyfikacji górskiej. W punktowej zieloną koszulkę zdobył triumfator dwóch etapów Włoch Jonathan Milan (Lidl-Trek), zaś najlepszym młodzieżowcem został 24-letni Lipowitz, nagrodzony białą koszulką.Ten triumf ma wyjątkowy smakSam Pogacar ocenił, że był to dla niego najtrudniejszy wyścig, w jakim kiedykolwiek jechał.– Co roku słyszę, że to był najtrudniejszy Tour w historii, ale szczerze mówiąc, w tym roku było jeszcze trudniej. Może był jeden dzień, kiedy było trochę spokojniej, ale nawet wtedy nie odpuszczano. Patrząc na nasze dane dotyczące mocy, było niesamowicie ciężko. Nawet dzisiaj jechaliśmy na „maksa” od startu do mety – powiedział na mecie sobotniego etapu w Pontarlier.Już w Paryżu, po końcowym zwycięstwie, podkreślił, że czwarte zwycięstwo w Tour de France ma „wyjątkowy smak”, ponieważ wymagało walki „od pierwszego do ostatniego dnia”.– Atmosfera w zespole była fantastyczna, wszystko zaczęło się od tego. Walczyliśmy od pierwszego do ostatniego dnia, a po etapie na Mur-de-Bretagne wiedziałem, że jestem w dobrej formie, żeby wygrać Tour. Drugi tydzień okazał się decydujący. Pozwolił nam podejść do trzeciego z większą pewnością siebie. Nie sądziłem, że mam jeszcze siłę, by zmotywować się do ostatniego etapu. Cieszyłem się, że zamrozili czasy. To mnie trochę rozluźniło. Wout (van Aert) był niesamowicie silny, wielkie brawa dla niego – ocenił Słoweniec.Jedynym Polakiem w peletonie 112. edycji Tour de France był Kamil Gradek, pełniący funkcje pomocnicze w drużynie Bahrain-Victorious. Wyścig ukończył na 155. miejscu (szóstym od końca), ze stratą blisko sześciu godzin do Pogacara.