Koncert w Warszawie. Wielkim wydarzeniem ubiegłorocznego lata były koncerty Taylor Swift. Tym razem po 13 latach do Polski powróciła Jennifer Lopez. Legendarna J.Lo pojawiła się w stolicy w ramach światowej trasy „JENNIFER LOPEZ: UP ALL NIGHT LIVE IN 2025”. Jakie wymagania muszą spełnić organizatorzy? Dlaczego nazywana jest „kobietą pracującą Hollywood” i na czym polega jej fenomen, który nie wszystkim przypadł do gustu? W piątek Jennifer Lopez wystąpiła na PGE Narodowym w ramach światowej trasy „JENNIFER LOPEZ: UP ALL NIGHT LIVE IN 2025”. Wraca po 13 latach. Ostatni raz w Polsce można było ją zobaczyć w 2012 roku, gdy występowała na PGE Arena w Gdańsku.Chętnych, by zapłacić za bilet na jej występ 400, 600, a nawet 1000 złotych nie brakuje. Koncert w Warszawie to jeden z tych, które podczas tej trasy J.Lo sprzedały się najlepiej. Gdy w kwietniu 2024 roku artystka rozpoczynała swoją pierwszą północnoamerykańską trasę koncertową po pięciu latach, zainteresowanie biletami było – krótko mówiąc – słabe. Organizatorzy anulowali aż siedem koncertów. Odwołano występy w Cleveland, Nashville, Raleigh, Atlancie, Tampie, Nowym Orleanie i Houston.Spekulowano, że za porażką jej trasy koncertowej mógł stać dokument „Nieopowiedziana historia wielkiej miłości”. Film miał zdenerwować mieszkańców Bronksu, w którym dorastała Jennifer Lopez. Wytykano jej, że kłamie, udając „zwykłą dziewczynę” bez kasy, podczas gdy prawda miała być zupełnie inna.Jennifer Lopez na PGE Narodowym. Od dziecka marzyła, by zostać gwiazdąJak można wyczytać z jej biografii, jest córką nauczycielki Lupe Lopez oraz specjalisty komputerowego Daivda Lopeza. Dwoje Portorykańczyków przybyło do kontynentalnych Stanów Zjednoczonych w dzieciństwie. Poznali się, mieszkając już w Nowym Jorku, a ich córki miały stabilne wychowanie w klasie średniej.Jennifer od dziecka marzyła, by zostać supergwiazdą. Gdy była małą dziewczynką, interesowały ją różne gatunki muzyczne – rytmy afro-karaibskie, a także pop, hip-hop czy R&B. Kochała muzykę, ale interesowała się również filmem. Już mając pięć lat, Jennifer zaczęła brać lekcje tańca i śpiewu. Uczyła się w szkole katolickiej, trenowała również lekkoatletykę oraz tenis.Rodzice bardzo chcieli, by została pianistką, ale nie spełniła ich marzenia. Zaczęła występować w rewiach i musicalach, z których najważniejsze to „Golden Musicals of Broadway” i „Synchronicity”. Towarzyszyła na scenie takim artystom jak New Kids On The Block i Janet Jackson.Dzięki doświadczeniu, które zdobyła na scenie, dostała rolę w jednym z najpopularniejszych programów telewizji amerykańskiej „In Living Color”. Tu również występowała przez kilka sezonów jako tancerka. Zauważono ją, dzięki czemu dostała rolę w pilocie serialu „South Central”. Choć produkcja okazała się niewypałem J. Lo została zauważona. Posypały się kolejne propozycje, w tym serial „Pielęgniarki w akcji”, który okazał się pierwszym telewizyjnym sukcesem artystki. Kolejne produkcje, w których występowała to m.in. filmy „Moja rodzina”, „Jack” czy „Selena”. Za rolę w tym ostatnim otrzymała nominację do Złotego Globu. To był ten moment, w którym o Jennifer Lopez zaczęło robić się głośno.Jennifer Lopez wystąpi w Warszawie. Pierwszy album powstał szybko i błyskawicznie osiągnął sukces Magazyn „People” w 1997 roku ogłosił ją jedną z najpiękniejszych, co zaowocowało kolejnymi propozycjami ról w filmach. Dwa lata później Jennifer Lopez postanowiła sprawdzić się jako piosenkarka. Wydała album zatytułowany „On the six”. Tytuł nawiązywał do numeru metra, którym mała Lopez wracał ze szkoły do domu. Album ten powstał bardzo szybko i równie szybko osiągnął sukces. Pochodzący z niego singiel „If you had my love” już w pierwszych tygodniach pobił rekord sprzedaży. Potem przyszły kolejne sukcesy piosenek takich jak „Waiting for tonight” i „Feelin' so good”. Sukces sprawił, że Jennifer Lopez postanowiła na dłuższą chwilę odłożyć na bok karierę filmową i zająć się muzyką.Kolejny album zatytułowany „J. Lo” z 2001 również okazał się wielkim sukcesem. Znalazły się na nim takie hity jak „Love Don't Cost A Thing”, „I'm Real” oraz „Ain't It Funny”. Jennifer Lopez ma obecnie na koncie dziewięć albumów studyjnych. Poza tym ponad 80 milionów sprzedanych płyt, 15 miliardów odtworzeń w serwisach streamingowych i blisko 250 mln obserwatorów na Instagramie. Filmowe hity z jej udziałem to m.in. „Co z oczu, to z serca”, „Powiedz tak”, „Pokojówka na Manhattanie” i „Sposób na teściową”.Czytaj też: Dokument o Eminemie trafi do kin! Pierwszy zwiastun filmu „STANS”Kariera Jennifer Lopez to „amerykański sen”. „Ktoś nagle odkrył, że potrafi śpiewać”Na czym polega fenomen Jennifer Lopez? Co sprawiło, że przez tyle lat była i wciąż jest, choć może z nieco mniejszym powodzeniem, na scenie i w świadomości widzów oraz słuchaczy?– To jest kwestia takiego trochę amerykańskiego snu. J.LO była niezwykle zdolną tancerką i do tego tak naprawdę zaczęła się cała jej kariera. W pewnym momencie ktoś nagle odkrył, że potrafi śpiewać. Nagrała pierwszy singiel, drugi singiel, płytę i to poszło – mówi w rozmowie z TVP.info Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny.Zwraca uwagę na to, o czym mówi wiele osób z branży, nazywając artystkę „kobietą pracującą Hollywood”. Ona sama zapytana w jednym z wywiadów, kiedy zamierza skończyć karierę, odpowiedziała, że nie ma pojęcia. „Dopóki będę mogła, będę pracować, póki starczy mi sił” – wyznała J.Lo.– Jej pracowitość jest wręcz legendarna w branży. To trochę syndrom Madonny. Nie poddaje się, nigdy nie narzeka na cokolwiek, tylko robi swoje. Ta jej ostatnia płyta, jeśli chodzi o sprzedaż, była klapą, ale jej tok myślenia jest taki, że skoro zainwestowane zostały w to pieniądze, to robimy trasę, jedziemy, próbujemy, by spróbować je odzyskać i pokazać, że ta płyta nie jest zła – stwierdza Wrona.Koncert Jennifer Lopez w Warszawie. „To będzie show dopięte na ostatni guzik”Jego zdaniem wielu fanów przyjdzie na koncert Jennifer Lopez nie dla nowej płyty i przebojów, których jak uważa, na jej ostatniej płycie zbyt wielu nie ma, ale by zobaczyć fantastyczne show, posłuchać tych piosenek sprzed lat, które znają i które z pewnością również Jennifer Lopez zaśpiewa. – To z pewnością będzie bardzo profesjonalne widowisko, dopięte na ostatni guzik, w którym wszystko będzie się zgadzało.Jego słowa zdają się potwierdzać ci, którzy wybierają się na piątkowy koncert. – Wybieram się, bo chcę zobaczyć show na światowym poziomie. Byłam na Pink, na Taylor Swift i jestem bardzo ciekawa, czym zaskoczy nas w Polsce Jennifer Lopez – mówi Alicja, która na PGE Narodowy wybiera się w towarzystwie przyjaciółek.– Nie ukrywam też, że liczę na te starsze przeboje, bo nowe gdzieś tam słyszałam, ale nie wpadły tak w ucho, jak te hity z dawnych lat, przy których szalałam na dyskotece. Zabieram córkę, by na żywo posłuchała hitów z młodości swojej mamy – wyjaśnia Marika, która jak podkreśla „świadkiem” wielkiej kariery J. Lo była, gdy studiowała.Otwieracz do butelek, siedem garderób. Tego zażyczyła sobie Jennifer LopezJak na prawdziwą gwiazdę przystało, Jennifer Lopez ma wymagania, czyli tzw. ridery. Tak było w 2012 roku, gdy odwiedziła Gdańsk, tak jest i teraz.– Na pewno możemy powiedzieć, że jest to artystka, która wiele wymaga. Najlepszym dowodem jest to, że na PGE Narodowym będziemy musieli stworzyć siedem pomieszczeń tylko dla niej potrzebnych na garderoby, czyli sześć garderób osobistych plus jedną ogromną garderobę na stylizacje i kostiumy sceniczne – mówił przedstawiciel organizatora koncertu Janusz Stefański z Prestige MJM w rozmowie z Plejadą.Czytaj też: Światowe gwiazdy na polskich festiwalach. Te koncerty trzeba zobaczyćW 2012 roku Jennifer Lopez zażyczyła sobie, by wszystko było na biało – ściany, meble, dywany, obrusy, lampy. W wazonach musiały znaleźć się dwa tuziny białych róż. Jenifer Lopez postawiła na styl spa zen. Teraz wszystko ma być glamour.– Jennifer Lopez nadal jest perfekcyjna. Na przykład w riderze jest zapis, że prosi o przygotowanie otwieracza do butelek, ale ważne, żeby nie był tani, bo chcemy, żeby naprawdę działał – wyjaśnia Stefański. W menu J. Lo nie może znaleźć się nic na bazie orzechów i migdałów.Fenomen Jennifer Lopez. Nie wszyscy ją kochają. „Kto odkryje następnego Boba Dylana?”Czy Jennifer Lopez można porównać do takich gwiazd jak Beyonce czy Taylor Swift, które również koncertowały w Polsce, a ich występy wzbudzały ogromne emocje? Hirek Wrona zaprzecza.– Grupa fanów J. Lo nie tworzy subkultury, jak to ma miejsce chociażby w przypadku Taylor Swift. To muzyka pop w czystym wydaniu. Sprawia przyjemność i każdy chce to amerykańskie show zobaczyć. Nie stawiałbym jej obok Beyonce, która ma mocny przekaz w tekstach i która zwłaszcza wśród czarnej społeczności amerykańskiej jest boginią. Zna ich problemy, nie boi się pisać o trudnych sprawach. J. Lo to czysty produkt w branży muzycznej. Ma talent, pięknie wygląda. Z kolei Taylor Swift to dziewczyna z charakterem, która potrafi opisywać problemy młodych dziewczyn, kobiet. Ona też sama pisze swoje teksty, gra na fortepianie – mówi Wrona.O tym, że Jennifer Lopez to produkt show-biznesu, który niekoniecznie każdemu przypada do gustu, mogą świadczyć słowa wokalisty grupy Bon Jovi. Cieszy go, że po latach wykreowanych przez wytwórnie artystów, słuchacze wolą stary dobry rock i prawdziwe kompozycje. Według niego to właśnie J.Lo jest winowajczynią tej sytuacji na rynku muzycznym.– Nie mogłem patrzeć na niektórych ludzi, na przykład J.Lo, która w teledyskach siedzi przy pianinie i w skupieniu „pisze” tekst piosenki. Oglądając takie filmy, miałem ochotę powiedzieć jej – „Hej, J. Lo, tutaj jest moja gitara, może coś mi zaśpiewasz?” i zobaczyć, co by na to powiedziała. Taka J.Lo zajmuje pierwsze miejsca na wszystkich listach przebojów, a ja siedzę i zastanawiam się, kto odkryje następnego Boba Dylana? – stwierdził muzyk w jednym z wywiadów.Czytaj też: Bójka na scenie. Znany zespół oskarżył wokalistę